Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



DZIEŃ PRZEŁOMOWY

Sprawca Naczelny




Był 13 lipca 1985 roku. W Londynie właśnie minęło południe, kiedy na scenę na stadionie Wembley wyszła grupa Status Quo. Dwie godziny później na JFK Stadium w Filadelfii rozpoczął swój występ Bernard Watson. Tak zaczął się największy w XX wieku koncert w historii muzyki rozrywkowej, "Live Aid".

Pomysł zgromadzenia kilkudziesięciu wykonawców, którzy zagrali pod szyldem akcji pomocy dla głodującej Etiopii, narodził się 23 października 1984 roku. To właśnie wtedy telewizja BBC pokazała reportaż Michaela Buerka o suszy w Etiopii i jej tragicznych skutkach. Zdjęcia umierających z głodu dzieci obejrzał między innymi lider irlandzkiej grupy Boomtown Rats, Bob Geldof, który okazał się człowiekiem czynu. Reportaż wstrząsnął nim na tyle, że zaczął działać.

Zaśpiewali dla Afryki

Pierwszym krokiem było nagranie piosenki. Do współpracy Geldof namówił wokalistę Ultravox, Midge'a Ure. Wspólnie skomponowali utwór "Do They Know It's Christmas". Nagrali ją jednak w znacznie większym gronie. Wśród zaproszonych artystów znaleźli się między innymi Boy George, David Bowie, Sting, Simon LeBon z Duran Duran i Bono z U2. Singiel firmowany był szyldem Band Aid Do They Know It's Christmas. Geldof okazał się skutecznym organizatorem i negocjatorem - za nagranie, wytłoczenie, dystrybucję i sprzedaż singla nikt nie wziął ani grosza. Dochód z płytki miał być przeznaczony na pomoc Afryce. Muzycy spodziewali się jakichś 100 tysięcy funtów. Okazało się jednak, że singiel rozszedł się w ponad 3 milionowym nakładzie i przyniósł aż 8 milionów funtów zysku.
W świat poszedł sygnał, że Etiopia nie będzie zostawiona sama sobie. W ślad za Europejczykami nagrali swoją piosenkę Amerykanie. Michael Jackson i Lionel Richie szybko napisali słowa i skomponowali muzykę, a zaimprowizowana grupa artystów jako U.S.A. for Africa zaśpiewała "We Are The World". To właśnie włączenie się do akcji muzyków amerykańskich zaowocowało projektem wielkiego koncertu odbywającego się jednocześnie po obu stronach oceanu.

Mega-koncert

13 lipca 1985 roku miał się okazać przełomowym dniem dla muzyki rozrywkowej. Po pierwsze dlatego, że nigdy dotąd tylu artystów nie uczestniczyło w jednym koncercie. Po drugie żaden z koncertów nie miał dotąd tak gigantycznej publiczności. Na obu imprezach, w Londynie i Filadelfii bawiło się ponad 160 tysięcy osób, ale występy były transmitowane w stu stacjach telewizyjnych, dzięki czemu obejrzało je jakieś półtora miliarda widzów na całym świecie. Po trzecie "Live Aid" był śmiałym i nowatorskim przedsięwzięciem telekomunikacyjnym. Publiczność zgromadzona na Wembley mogła oglądać to co się działo na stadionie w Filadelfii (i odwrotnie) dzięki telebimom i łączności satelitarnej.
Na obu scenach pojawiła się śmietanka światowej muzyki rozrywkowej. W Londynie zagrali między innymi: Ultravox, Elvis Costello, Nik Kershaw, Sade, Sting, Paul Young, U2, Dire Straits, Queen We Will Rock You, David Bowie, Elton John i Paul McCartney. W Filadelfii wystąpili zaś między innymi: The Hooters, Black Sabbath, Bryan Adams, The Beach Boys, Simple Minds, Santana, Madonna, Eric Clapton, Duran Duran i Bob Dylan z Ronem Woodem i Keithem Richardsem. Finałem londyńskim była odśpiewana wspólnie piosenka "Do The Know It's Christmas", a koncert po drugiej stronie Atlantyku zakończyło "We Are The World".

Krążki na pamiątkę

W listopadzie zeszłego roku ukazał się czteropłytowy box DVD z zapisem całego koncertu "Live Aid". Prawie całego, bo brakuje na nim jednego niezwykłego fragmentu. Tylko na ten jeden koncert Jimmi Page, Robert Plant i John Paul Jones reaktywowali Led Zeppelin Whole Lotta Love, a za bębnami (zamiast nieżyjącego Johna Bonhama) zasiadł Phil Collins, który specjalnie po to poleciał concordem do Stanów, wcześniej zagrawszy w Londynie! Brak zgody muzyków na umieszczenie ich występu na płycie jest niejasny.
Reszta materiału jest dokumentem sporej wartości - zarówno historycznej, jak i artystycznej. Bo mimo że są tu ewidentnie słabe momenty, jak choćby nieudany popis Boba Dylana, to mamy też występy, które do dziś budzą dreszcze, na przykład rewelacyjny duet Tiny Turner i Micka Jaggera It's Only Rock'n'roll (But I Like It). No i masę artystów grających nie tylko na scenach w Londynie i Filadelfii - w ciągu całego dnia wielokrotnie łączono się satelitarnie z innymi krajami (np. ZSRR, Niemcami i Jugosławią), gdzie w tym samym czasie występowali inni muzycy.

Powtórka z rozrywki

Przedsięwzięcie zapoczątkowane przez Boba Geldofa przyniosło wtedy około 250 milionów dolarów. Głównie dzięki wpłatom od telewidzów z całego świata. W 1989 roku powstała nowa wersja "Do They Know It's Christmas", a rok temu kolejna. To wszystko jednak kropla w morzu potrzeb. Dlatego Sir Geldof (za "Live Aid" dostał tytuł szlachecki) wraz z Bono od jakiegoś czasu przymierzali się do zorganizowania kolejnego wielkiego show. Obaj panowie zgodnie dementowali wszelkie plotki na temat koncertu, chyba dlatego, żeby przecieki nie popsuły efektu, a może po prostu nie chcieli zapeszać.
Problemy Afryki nie ograniczają się dziś tylko do głodu, dołączyły do nich zadłużenie i szalejący na kontynencie AIDS. W lipcu tego roku przywódcy G8 spotkali się w Szkocji na obradach poświęconych właśnie Afryce. Ta ósemka znalazła się także w nazwie koncertowego przedsięwzięcia. Nawiązując do wydarzenia sprzed 20 lat, Geldof i Bono nazwali je "Live 8". Impreza miała wywrzeć nacisk na przywódców najbogatszych państw świata, by podjęli zdecydowane i skuteczne działania.
Rozmach nowego przedsięwzięcia był jeszcze większy. Koncertów było w sumie dziesięć, oprócz Londynu i Filadelfii między innymi w Paryżu, Moskwie, Tokio, Toronto i Johannesburgu. Oprócz liczby artystów, publiczności i zebranych pieniędzy 2 lipca pobito także jeszcze jeden rekord. Tego dnia ponad 26 milionów osób z całego świata wysłało wiadomości SMS jako dowód poparcia dla całej kampanii na rzecz umorzenia długów najbiedniejszych państw. Rekord padł również w liczbie transmisji internetowych z koncertów. W szczytowym momencie przekaz z internetu oglądało jednocześnie 175 tysięcy internautów.
I tym razem nie zabrakło niespodzianek. W trakcie koncertów na scenach pojawili się na przykład Bill Gates oraz Kofi Annan. Muzycznie zaskakiwały niezwykłe duety, np. Dido z Youssou N'Dour albo Richarda Ashcrofta i grupy Coldplay. Jednak największym zaskoczeniem była bez wątpienia reaktywacja specjalnie na tę okazję zespołu Pink Floyd Comfortably Numb. Na marginesie: po koncercie w londyńskim Hyde Parku sprzedaż składanki "Echoes: Best of Pink Floyd" wzrosła o 1343 procent!

Skandal na wizji

Czy "Live 8" przyniesie zamierzony skutek? Czy przywódcy G8 rzeczywiście umorzą długi państw afrykańskich? To pokaże czas. Najważniejsze, że organizatorom koncertów udało się - przynajmniej na jakiś czas, zwrócić uwagę całego świata na Afrykę i jej problemy, a przy okazji ponownie zjednoczyć rzeszę muzyków w imię szczytnej sprawy.
Nie obyło się jednak bez małego skandalu. Telewizja BBC, która prowadziła bezpośrednie relacje z koncertów, otrzymała kilkaset listów od telewidzów, którzy skarżyli się na niecenzuralne słowa, jakie padły z ust niektórych artystów, w tym Madonny. Ponieważ działo się to przed godziną 21.00, kiedy brytyjskie media są zobowiązane do emisji programów odpowiednich "dla rodzin z dziećmi", BBC poczuła się zmuszona do przeproszenia swoich widzów.
Zdarzył się jeszcze jeden nieprzyjemny zgrzyt. Już po 24 godzinach od zakończenia "Live 8" można było w internecie kupić piracką płytę DVD z zapisem koncertów. Wprawdzie wstęp na koncerty był darmowy, ale wytwórnia EMI zapłaciła grube miliony funtów za prawa do wydania oficjalnego DVD. Piracka płyta pojawiła się między innymi na serwisie aukcyjnym eBay, który jednak zareagował szybko i usunął wszystkie oferty.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone