Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



ŻEROWANIE NA LEGENDZIE

Sprawca Naczelny




Przeczytałem niedawno w gazecie, że Perry Farrell i Flea będą nagrywać piosenkę z Jimem Morrisonem. Dwadzieścia lat temu pomyślałbym, że pewnie chodzi o seans spirytystyczny.

Pamiętam, jak na wycieczce klasowej do Zakopanego koleżanki usiłowały wywołać ducha Morrisona, ale była to szczeniacka zgrywa, która nie przystoi dorosłym facetom. O co więc chodzi? Oczywiście o pieniądze. Tylko dla nich "wskrzesza się" zmarłych idoli.
Jak głosiła notka prasowa Perry Farrell otrzymał nieznane dotąd nagranie Morrisona od fana z Izraela, który poprosił muzyka o zajęcie się produkcją utworu. Wokalista grupy Jane's Addiction wspólnie z Fleą, basistą zespołu Red Hot Chili Peppers pracują nad piosenką "Woman In The Window", w której usłyszymy głos legendarnego lidera formacji The Doors. Utwór ten ma się podobno znaleźć na płycie nowej super grupy Satellite Party.
Nie ukrywam, że ta informacja wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Najpierw obudził się we mnie fan The Doors, który zawołał: "Super! Uwielbiam takie odkopywane tajemnice!" Potem jednak popukałem się w głowę: "Przecież to najzwyklejsze żerowanie na legendzie Jima. Ile w tym nagraniu zostanie z Doorsów, a ile będzie Farrella i Flei? I skąd pewność, że gdyby Jim żył w ogóle chciałby z nimi nagrywać?" Zajrzałem na fora internetowe. Tam też rozgorzała dyskusja. Jedni psioczyli ("Jak się samemu niewiele potrafi, to się próbuje nawet trupa z grobu postawić... Żenada."), inni chwalili ("Jeżeli nie potrafię znaleźć nic wartościowego w tym co teraz jest proponowane w przemyśle muzycznym, to wolę posłuchać trupa"). A ja siedziałem przed komputerem, i mina mi coraz bardziej rzedła. Przypomniałem sobie bowiem dotychczasowe dokonania różnych "odgrzewaczy".
W 2000 roku po głos nieżyjącego frontmana The Doors sięgnął Fatboy Slim, wsamplowując go w kompozycję "Sunset (Bird Of Prey)" z albumu "Halfway Between The Gutter And The Stars". Pomijając kwestię braku oryginalności i ogólnej niemocy twórczej u tego rodzaju "muzyków", pozostaje jeszcze wrażenie totalnej rozbieżności koncepcyjnej. O ile pamiętam, a pamięć mam dobrą, Jim Morrison wraz z kolegami z The Doors grali rocka. Oryginalnego, ambitnego, czasem udziwnionego - ale jednak rocka. Tymczasem Fatboy Slim to jakaś oparta na samplach i loopach - jak mawia Vice Sprawca - bajka o wężu. Ni to do słuchania, ni do tańczenia, w ogóle nie wiadomo o co chodzi. No i ta wielokrotnie, do znudzenia powtarzana fraza: "Bird of prey, bird of prey"... Spadkobiercy Jima i wszyscy fani The Doors powinni byli powiesić Fatboy Slima za klejnoty.
Ale to jeszcze nic. W tym roku na piosence "L.A. Woman" położył swoje łapy brytyjski DJ i producent Paul Oakenfold, umieszczając jej remiks na płycie "The Club" . Oakenfold to najgłośniejsze obecnie nazwisko w muzyce elektronicznej. I fajnie. Tylko po co na tę "elektroniczną" modłę przerabiać stare bluesowo-rockowe hiciory? Dla kogo ta przeróbka? Na pewno nie dla miłośników Doorsów, my tego nie strawimy. A młodziaków nie interesują jakieś dinozaury sprzed czterdziestu lat, oni mają swoje techno i swój hip hop. A propos hip hopu... Za kompletne nieporozumienie, a wręcz policzek uważam też zremiksowanie klasyka "Riders on the Storm" przez Snoop Dogga. "Riders On The Storm (FredWreck Remix)" , bo tak brzmi pełny tytuł tego "arcydzieła", znalazł się na ścieżce dźwiękowej do gry komputerowej Need For Speed Underground 2. Jako fan jestem obrażony. Ręce raperów precz od Doorsów!
Niestety to nie wszystkie próby zbrukania legendy. Z bólem wysłuchałem też przeróbki "Break On Through" popełnionej przez niejakiego BT oraz "Roadhouse Ruff Remix" wymęczonego przez Crystal Method. I nie mam wątpliwości, że na tym nie koniec. Za jakiś czas kolejny geniusz konsolety dojdzie do wniosku, że jego nową misją jest ulepszanie nagrań The Doors i uraczy świat zupełnie niepotrzebnym nagraniem, w którym stare dźwięki gitary będą masakrowane koszmarnym beatem i ostro ciętą frazą syntezatora, a głos Jima Morrisona będzie brzmiał jakby był odtwarzany z muszli klozetowej.
Dlatego z nieufnością podchodzę do pomysłu Perry'ego Farrella. Jakoś nie mam przekonania do tego projektu. Z drugiej strony może i lepiej, że za odświeżanie odnalezionych nagrań nie zabierają się pozostali żyjący muzycy The Doors. Już za dopuszczenie do powstania wspomnianych wyżej koszmarków powinni się smażyć w piekle.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone