Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



Z BUBLEM NA WOJNĘ

Plastuch




W obecnym roku polska armia wyda ponad 3 miliardy złotych na nowe uzbrojenie. To o 1/3 więcej niż przed rokiem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pojawiła się u nas wiadomość, że ktoś z roku na rok dostanie aż o 1/3 więcej pieniędzy. Uważam, że jeśli ta wiadomość się potwierdzi i budżet państwa przejdzie w tej formie, to stanie się bardzo dobrze. Jednak w trosce o - również moje - pieniądze czuję się uprawniony do zadania pytania, jak te pieniądze zostaną wydane? Tu niestety pojawiają się ogromne wątpliwości.

Armia to państwo w państwie. Zasady są nieco inne niż w jakiejkolwiek instytucji, zwłaszcza w prywatnej firmie. Mówiąc bez owijania w bawełnę, topi się tam pieniądze kilogramami. Trudno prześledzić każdą złotówkę. Ja pokuszę się o ocenę na podstawie ogólnodostępnych danych i faktów.

Do czego służy karabin?

Od kilku miesięcy (lat?) jesteśmy raczeni euforycznymi opiniami o polskiej broni strzeleckiej kupowanej przez nasze wojsko. Najpierw na początku lat 90-tych gruchnęło, że polscy inżynierowie skonstruowali pistolet maszynowy, który przewyższa izraelskie UZI. Ostatnio z kolei pojawia się sporo doniesień o pierwszym polskim wielkokalibrowym karabinie snajperskim, albo karabinie wsparcia piechoty. Jakie będą losy tych dwóch ostatnich, nie wiem, ale o genialnym pistolecie wiadomo tyle, że jego nieustanne poprawianie trwało dobrych kilka lat. Ponieważ logika w armii (i policji) jest taka: "jeśli wyprodukowane w Polsce, to brać nawet byle szmelc", to w ręce żołnierzy trafił pistolet, którym można sobie pokaleczyć ręce. Zagranicznych użytkowników chętnych na kupno tego cudu techniki nie znaleziono. Pierwsza partia skierowana do obcego kontrahenta zawędruje do Iraku. Zdaje się, że Irakijczycy nie mieli wyboru.
Nie inaczej ma się rzecz z polskim karabinkiem o nazwie Beryl. Pomijam fakt, że jest to pochodna archaicznej konstrukcji Kałasznikowa, sprzed ponad 50 lat. Do czego zdaniem polskich generałów służy karabin? Odpowiedź brzmi: do leżenia w magazynie. Nagle okazało się jednak, że jest to broń, która ma również być używana w walce. I co? I dopiero teraz konstrukcja dostosowywana jest do wymogów pola walki. Dopiero teraz instalowana jest regulowana kolba, tak by dało się z Beryla strzelać również wtedy, gdy żołnierz ma na sobie kamizelkę kuloodporną; dopiero teraz instalowane są szyny do montażu celowników optycznych; dopiero teraz broń ma dodawany wygodny chwyt dla drugiej ręki. Dlaczego tych wszystkich zmian nie wprowadzano wcześniej? Bo karabin służy do leżenia w magazynie.

Polski żołnierz, polska broń

O wpadce z pistoletem WIST napisano wiele. Dla mnie istotne jest jedno. Ten pistolet jest droższy od Glocka, którego używa chyba połowa armii i policji świata. Dlaczego nasze wojsko wydaje kasę na bubel, zamiast kupić sprawdzoną broń? Armia tkwi mentalnie w czasach Układu Warszawskiego, kiedy to każdy element musiał być wyprodukowany w kraju. Ale na Boga! Żyjemy w XXI wieku. Amerykanie używają niemieckich pistoletów Heckler & Koch USP, szwajcarskich pistoletów SIG-Sauer, włoskich pistoletów Beretta 92F, włoskich strzelb Benelli, belgijskich karabinów Minimi, za chwilę prawdopodobnie zapadnie decyzja o wymianie rodzimych M16 na niemieckie H&K XM8. A u nas? U nas o tym, z czego mają strzelać nasi żołnierze, decydowali kilka lat temu robotnicy jednej z fabryk, gdy rzucali śrubami w budynek Urzędu Rady Ministrów. Politycy uznali, że polski żołnierz musi strzelać z polskiej broni, by ratować rodzimy przemysł. Skutek? Zapytajcie żołnierzy w Iraku.
Polska armia jest łakomym kąskiem dla światowych potentatów. Zamiast rozpisać przetarg, albo po prostu uzgodnić warunki kupna licencji (austriacki karabinek AUG produkowany jest np. w Malezji i w Australii), ratujemy Łucznika, bo kiedyś produkował VIS-y, z których strzelali powstańcy warszawscy. Jezu...
Po tak zwanej tragedii w Magdalence politycy postanowili pokazać gest. Powiedzieli policjantom z jakiejś jednostki specjalnej, że teraz oto mogą sobie zażyczyć tego, czego chcą i to dostaną. Jak w tej sytuacji potraktowali policyjni komandosi sprzęt rodzimej produkcji? Mieli go w głębokim poważaniu i wybrali niemieckie karabinki H&K G36 i takież pistolety maszynowe MP5. Niestety żołnierze w Iraku nie mają takiego luksusu.

Plecami do świata

Ambicje mamy mocarstwowe. Polska jest jednym z trzech, może czterech krajów na świecie, który chce produkować wszystkie rodzaje broni strzeleckiej - w dodatku w oparciu o własne konstrukcje. Ostatnio - jak wspomniałem - chwalimy się zbudowaniem karabinka wsparcia. "Ho ho ho, to jedna z trzech konstrukcji na świecie, która pozwala na prowadzenie ognia zarówno z magazynków, jak i taśmy nabojowej." Skoro tak, to wiadomo, że nikt się na to nie skusi, bo poprzednie dwie - belgijskie Minimi i izraelski Negev - są już wszędzie znane i uważane za doskonałe. Pierwszy z tych karabinów używany jest w całym cywilizowanym świecie, od Kanady po Australię, może za wyjątkiem Niemiec i chyba Francji. Ale te dwa kraje raczej żadnej spluwy od nas nie kupią. Po co w takim razie utopiono moje między innymi pieniądze w pracach badawczych nad czymś, co i tak będzie gorsze od pierwowzoru, który po prostu można kupić (na przykład za pieniądze, które zmarnowano na badania)? My wolimy eksperymentować kosztem grubej kasy i życia żołnierzy.
Wyobraźmy sobie, że ktoś mówi: będziemy produkować samochód taki jak mercedes. Stu inżynierów łapie za komputery i po pięciu latach udaje im się wyprodukować samochód, który wygląda trochę jak mercedes, ale jednak gorzej. Czy ktoś będzie chciał tego używać? Tylko ci, których nie pyta się o zdanie. Tymczasem wystarczyło pieniądze przeznaczyć po prostu na kupno mercedesa.
A propos. Jak wyglądają polskie samochody dla żołnierzy? Ano z przodu siedzi kierowca, a na pace twarzami do siebie czterech szeregowców. Plecami do bożego świata!!! Nagle okazało się, że te samochody jeżdżą na patrole po irackich ulicach. Zapewne regulamin wojskowy nie przewidywał, że w takich samochodach trzeba będzie się bronić. Ale jak żołnierze mają strzelać, gdy siedzą plecami do tych, co do nich strzelają? Jak ich mają wcześniej zauważyć??? No tak, kto mógł przewidzieć, że żołnierze ze swoimi samochodami trafią na wojnę? W końcu z wojskowych samochodów się nie strzela.
Ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy i skonstruował do podobnego wozu opancerzoną wieżyczkę strzelecką. Wszystko pięknie. Flesze, zachwyty nad nowym wyposażeniem dla polskich żołnierzy w Iraku. Tylko zapomniano, że żołnierze używają kamizelek kuloodpornych. W takiej kamizelce żołnierz już się do tej wieżyczki nie wciśnie, bo jest za wąska.
Albo jeszcze banalniej: buty. W wersji pustynnej mają piękny piaskowy kolor. Jaką pastę dostali nasi żołnierze do pielęgnacji takich butów? Bingo! Czarną.
Te przykłady jakimś cudem dotarły do opinii publicznej. Ale jestem przekonany, że to wierzchołek góry lodowej. I tylko tak sobie myślę: prywatne firmy "ochroniarskie" deklarowały swego czasu, że zadania stawiane przed wojskami ONZ są w stanie skuteczniej realizować za 1/10 ceny. Wprawdzie w Iraku służymy nie pod banderą ONZ, ale po kiego czorta narażamy naszych chłopaków, skoro można posłużyć się najemnikami? O wojnie mają lepsze pojecie niż nasi generałowie. Wyjdzie z pewnością zdrowiej i taniej.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone