Gdzie
Rzym, gdzie Krym...? W Rzymie było mi gorąco i duszno. Na
Krymie - w sam raz. Znalazłam tam to, co lubię: czyste morze,
strome skały, piękne zabytki i wyborne wino. A poza tym jest
tam dużo taniej niż we Włoszech.
Jak się dostać na Krym? Najlepiej samolotem. Ale można i
pociągiem. Z Warszawy kursuje bezpośredni pociąg do Simferopola.
Jeździ wprawdzie raz w tygodniu, no i podróż trwa dwie doby,
ale to ciekawe doświadczenie. Można też jechać samochodem.
Wtedy najlepiej zaplanować sobie nocleg po drodze. Jeśli nie
utkwicie na granicy polsko-ukraińskiej, dojazd na Krym powinien
zająć najwyżej dwa dni.
Rozmówki polsko-rosyjskie
Krym to państwo w państwie. Ma dużą autonomię, własną flagę
i parlament. Mimo że należy do Ukrainy, turysta raczej tego
nie odczuje. Mówi się tu prawie wyłącznie po rosyjsku. Tubylcy
nie są skorzy do posługiwania się angielszczyzną. Zaraz po
przyjeździe zaczęłam sobie gorączkowo przypominać słówka wkuwane
kiedyś na rosyjskim w szkole, ale pamięć okazała się zawodna.
Ze zdziwieniem odkryłam wtedy, że gdzieniegdzie można się
dogadać po polsku.
Wiecie, że Półwysep Krymski, choć kilkunastokrotnie mniejszy
od Polski, ma prawie dwa razy dłuższą linię wybrzeża? Z tego
połowa to plaże. Ja trafiałam przeważnie na kamieniste, ale
za to czyste. Woda też jest czysta. Do głębokości kilku metrów
bez problemów można oglądać dno.
Na Krymie jest tanio, ale - uwaga! - ceny dla zagranicznych
turystów są 2-3 razy wyższe. I z tym można sobie poradzić.
Wystarczy dogadać się z jakimś tubylcem, który kupi dla nas
co trzeba (głównie bilety wstępu), a potem odpalić mu dolę.
I tak wyjdzie taniej!
Śladami wieszcza
Nie zabrałam ze sobą "Sonetów Krymskich" Mickiewicza
i bardzo tego żałowałam. Sprawdziłyby się o niebo lepiej niż
niejeden przewodnik, a już na pewno przebiłyby Pascala (nie
polecam!). Poza tym opisy przyrody w bedekerach rzadko kiedy
mają w sobie choć nutkę poezji. A Krym jest bardzo poetycki.
Wędrując śladami Adama Mickiewicza trzeba koniecznie wspiąć
się na Ajudaha. Ta potężna skała ciągnie się na 2,5 km i ma
ponad 500 metrów wysokości. Spojrzenie w dół może przyprawić
o niezły zawrót głowy. Ałusztę podziwiałam w nocy. W dzień
też. Jakże odmienne wrażenia! Sudak, Fedosja, Ałupka... Żeby
opisać wszystkie te miejsca, musiałabym być poetą. Nie potrafię
pisać wierszy, dlatego jeszcze raz odsyłam was do "Sonetów".
Ktoś powiedział, że zwiedzając Krym trzeba je sączyć delikatnie
jak krymskie wino, na plaży lub przed snem.
Nie tylko dla jaskółek
Wygląda jakby został żywcem wyrwany z amerykańskiego Disneylandu.
Jest jednym z symboli Półwyspu Krymskiego. I jest po prostu
piękny. Stylowy pałacyk zwany Jaskółczym Gniazdem wznosi się
na stromej, blisko 40-metrowej skale tuż nad wodami Morza
Czarnego. Jeśli wierzyć mitom greckim, Jazon znalazł Złote
Runo właśnie w tej skale.
Jaskółcze Gniazdo można znaleźć na co drugiej pocztówce z
Krymu. W latach 50-tych znalazł się też na radzieckim znaczku
pocztowym. Wygląda bardzo romantycznie. Niestety, tylko z
daleka. Z bliska traci większość uroku, co jest głównie zasługą
urządzonej wewnątrz włoskiej restauracji. Ale i tak setki
turystów niemal codziennie fotografują się na tle pałacyku
- zarówno z góry, jak i z dołu, z pokładu statku wycieczkowego.
Pomyślałam: "jak wszyscy, to wszyscy" - i też poszłam
zrobić zdjęcie.
Jaskółcze Gniazdo zostawiłam sobie na koniec pobytu na Krymie.
Powrót do Polski przebiegł równie bezproblemowo, co podróż
w drugą stronę. Wyjąwszy może zbyt głośne i uciążliwe towarzystwo
z sąsiedniego przedziału ("Góralu, czy ci nie żal!"
i tym podobne pieśni patriotyczne).
|