Normalnym
zjawiskiem jest, że gwiazda amerykańska jest znana na całym
świecie. Jednak wbrew opiniom o globalizmie, ekspansji kultury
amerykańskiej i makdonaldyzacji świata, zdarzają się zjawiska
muzyczne, których sława w przedziwny sposób zamyka się w granicach
USA.
Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje,
mogłoby by być zapewne podstawą niejednej rozprawy naukowej
- oczywiście jeśli przyjmiemy, że nie jest to celowe działanie
"macherów" od show biznesu. Czasami trzeba dziękować
niebu, że tak się dzieje, czasami jednak umykają nam zjawiska
godne uwagi. Jednym z nich jest saksofonista Dave Koz.
To jeden z najbardziej znanych amerykańskich saksofonistów,
którego nazwisko mało komu w Polsce cokolwiek mówi. Jest niekwestionowaną
gwiazdą smoooth jazzu, zdobywcą wielu nagród mniejszego albo
większego znaczenia, który od jakiegoś czasu udziela się również
jako producent.
Jego gwiazda na dobre rozbłysła ponad 10 lat temu. W 1993
roku ukazał się album "Lucky Man", który zapoczątkował
błyskawiczną karierę saksofonisty. Płyta rozeszła się w nakładzie
700 tysięcy egzemplarzy, a Dave Koz stał się gwiazdą największego
formatu. Był jednym z kilku saksofonistów zaproszonych na
ceremonię inaugurującą pierwszą kadencję prezydentury Billa
Clintona. Na kompozycje Koza można się było wtedy natknąć
na każdym kroku, sporo nagrywał na przykład dla telewizji.
Wystarczy wspomnieć takie seriale jak "Beverly Hills
90210", czy "General Hospital".
Dave Koz zapytany o to, skąd wzięła się jego fascynacja saksofonem,
ma tylko jedną odpowiedź: Tower of Power. Jak mówi, z muzyką
tej kultowej sekcji dętej zetknął się pod koniec lat 70-tych,
gdy miał 13 lat. Wtedy połknął haczyk, a co było dalej, już
mniej więcej wiemy. Koz oddał hołd Tower of Power zapraszając
saksofonistę z tej grupy, Stevena "Doc'a" Kupkę
do wspólnego nagrania. Znalazło się ono właśnie na płycie
"Lucky Man". Utwór ma tytuł "Saxman" i
został zadedykowany wszystkim muzykom grającym na saksofonie
.
Kolejne płyty umacniały pozycję Koza, choć miały zupełnie
inny charakter niż funkowy "Lucky Man". Na przykład
w "Off The Beaten Path" bardzo wyeksponowana jest
gitara, na której gra zresztą brat Dave'a - Jeff. Płyta ociera
się wręcz o country .Z
kolei "The Dance" jest typową superprodukcją smooth
jazzową. Występują na niej tuzy jazzu i soulu - na przykład
Chris Botti, David Benoit, Marc Antoine, Jeff Lorber, Be Be
Winans i Luther Vandross. Ich nazwiska pozostają jednak w
cieniu legendarnego kompozytora Burta Bucharacha. Zdobywca
dwóch Oskarów - między innymi za muzykę do filmu "Butch
Cassidy i Sundance Kid" - zgodził się nie tylko skomponować
jeden z utworów, ale nawet wystąpić we wspólnym nagraniu .
Dave Koz często przyjmuje propozycje wspomagania innych gwiazd.
Z całą pewnoscię nie czyni już tego "dla chleba".
Jego nazwisko znajdziemy na okładkach płyt takich artystów
jak Michael Franks, Eric Marienthal, czy ostatnio Rod Stewart.
Jakby tego było mało, nasz pracowity saksofonista jest autorem
audycji radiowej "Dave Koz Radio Show". Emitowana
jest ona przez 100 rozgłośni w USA, a także w południowej
Afryce, Arabii Saudyjskiej, Indonezji i Niemczech. Próbkę
możliwości radiowych można poznać w internetowej rozgłosni
www.radiokoz.com. Niestety program nie idzie na żywo, a komputer
najwyraźniej miesza pliki dźwiękowe, bo parę tygodni temu
na własne uszy słyszałem życzenia "szczęśliwego Nowego
Roku 2002".
Czy warto zapamiętać nazwisko bohatera tego tekstu? Moim
zdaniem tak. Nie padam przed nim na kolana, ale zdecydowanie
bardziej wolę dokonania Dave'a Koza od polukrowanej i mdłej
papki serwowanej przez ostatnio jakby nieco przyblakłego Kenny'ego
G.
|