Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KOCHAMY CIĘ, JAKIM JESTEŚ

Łukasz Dzieszkowski




- Dlaczego inne dzieci się uczą, a ja muszę się bawić zabawkami w kącie? - rozżalony Pawełek wtula się w ramiona ojca. Po jego policzku powoli spływa łza, w której odbija się promień słońca. Tata mocno przytula syna. Teraz może mu dać tylko miłość.

Nysa. Miasto powiatowe. Z Opola to niewiele ponad godzina pospiesznym autobusem. Kursują też pociąg, ale rzadziej. Piękne, malowniczo usytuowane miasto, nie cieszy się jednak zbyt dobrą opinią. Nysa to ćpuny, rozboje, kradzieże. O tym informują lokalne media.
Zbliża się zmrok. Ulica Drzymały. Czteropiętrowy brudnopomarańczowy blok, a w nim tylko kilka mieszkań. Tu każdy żyje swoim życiem, nikogo nie interesują sąsiedzi.
Mieszkanie państwa Grubiaków: ślepa kuchnia, dwa pokoje. Urządzone gustownie i bez zbędnego przepychu. Na dywanie mały chodzik z plastikowych rurek. Nawet łazienka wydaje się być malutka. Umywalka jest zamontowana zaledwie kilkanaście centymetrów nad ziemią. Antypoślizgowa podłoga. Zasuwane drzwi.
Z małego pokoiku dobiega odgłos dziecięcej wiertarki. To Paweł bawi się w Boba Budowniczego. Tak spędza większość dnia. Jedenastoletni Karol pilnuje, by bratu nie stała się krzywda. Paweł kurczowo chwyta się drabinki. Podparty nogami próbuje wdrapać się na samą górę. Kiedy pokona kilka szczebli, ojciec ściąga go na podłogę. Chłopczyk krzyczy, buntuje się. Macha rękami. Jest niezadowolony. Ale nie daje za wygraną. Gdy tata wychodzi, ponownie napina mięśnie.

Jak grom z jasnego nieba

Paweł przyszedł na świat w 1996 roku. Lekarze nie stwierdzili u chłopca żadnych nieprawidłowości. Po pięciu miesiącach rodziców zaniepokoiło, że maluch za często płacze. Jego rączki przypominały patyki. Nyski pediatra stwierdził, że nic złego się nie dzieje. Że rodzice za dużo wymagają od dopiero co narodzonego dziecka. Prawda wyszła na jaw dopiero podczas prywatnej wizyty u specjalisty. Diagnoza brzmiała niczym wyrok - Paweł cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Rozpoczął się wyścig. Z chorobą, i przede wszystkim z czasem.

- Kupowałem najróżniejsze książki medyczne, w których choć troszkę było na temat tej nieznanej nam niegdyś choroby - mówi ojciec chłopca, Piotr Grubiak. Autorzy alarmowali. Rehabilitację niepełnosprawnego dziecka trzeba rozpocząć jak najprędzej. Godzina zajęć tygodniowo finansowana z Narodowego Funduszu Zdrowia, okazała się niewystarczająca. - Mamy olbrzymi żal do lekarzy, którzy w ogóle nam nie pomagali! Dopiero po lekturze książek zaczynaliśmy zadawać pytania - wspomina Beata Grubiak.
Nie pomogła też pozamedyczna terapia - metoda uciskowa - na którą rodzice wozili dziecko do Głuchołaz. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Nie było widać jakiejkolwiek poprawy. Chłopczyk nie potrafił samodzielnie wykonać żadnego ruchu.

Aby dzieci mogły się normalnie rozwijać

Zagórze. Mała miejscowość niedaleko Warszawy. Jest tu ośrodek rehabilitacyjny. - Pojechaliśmy tam w ciemno - mówi pan Piotr - Obejrzeliśmy w telewizji reportaż o Zagórzu, i zdaliśmy sobie sprawę, że to nasz ostatni ratunek.
Dopiero tam rozpoczęła się rehabilitacja - jak zgodnie podkreślają rodzice - w pełnym znaczeniu tego słowa. Pawełek uczył się samodzielności. Rano zdejmował piżamkę, mył zęby. Na początku poranna toaleta zajmowała mu nawet kilka godzin. Dziś - 20 minut. Chłopiec samodzielnie posługuje się nawet sztućcami. - To były lata ciężkiej pracy - wspomina matka.
W Nysie nie ma żadnego ośrodka rehabilitacyjnego, szkoły nie prowadzą klas integracyjnych. W zerówce, do której chodził Pawełek, miały być zajęcia logopedyczne. Na dobrych chęciach dyrekcji się skończyło. - Dlaczego inne dzieci chodzą do kina, a ja muszę iść do czterolatków? - pytał Paweł. Opiekunki traktowały go inaczej. Wolały odizolować chłopca od grupy.
- Paweł ma wydane zaświadczenie, że jest w pełni sprawny umysłowo - ojciec nie kryje zdenerwowania. - Musiałem błagać dyrektorkę podstawówki, aby przyjęła syna. Miała wątpliwości, bo przecież on ma porażenie mózgowe! Do Publicznej Szkoły Podstawowej nr 5 Paweł chodził przez kilka tygodni. Teraz uczestniczy w zajęciach indywidualnych.

Rodzina Grubiaków żyje skromnie. Piotr Grubiak nigdzie nie pracuje. W przeszłości chwytał się różnych zawodów. Sprzedawał mleko, książki. Pracodawcy jednak rezygnowali z niego po pierwszym ataku. Mężczyzna choruje na padaczkę. Żona cierpi na chorobę Leśniewskiego-Crona. To rzadkie schorzenie polega na sączeniu się ropy z przetok brzusznych. Taki stan będzie się jeszcze utrzymywał przez kilka lat.
- Znam wielu rodziców, którzy wychowują dzieci niepełnosprawne. Moim marzeniem jest stworzenie w Nysie swoistego centrum rehabilitacji. Aby nasze dzieci mogły się normalnie rozwijać - mówi Beata Grubiak.

Osoby, które chciałyby pomóc w dalszej rehabilitacji Pawełka, proszone są o wpłaty na konto: Fundacja Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym, PKO BP SA I O./Opole, Nr 02 1020 3668 0000 5102 0010 2996, koniecznie z dopiskiem "Dla Rafała Grubiaka". (Imię celowo zmienione - Rafał, nie Paweł - ponieważ Fundacja ma wśród podopiecznych dwóch Pawłów Grubiaków).

 

PĘTA MAMONY

Krzysztof Surma


 

 


Bardzo ważne przysłowie amerykańskie mówi, iż "trawa w ogrodzie sąsiada jest zawsze trochę bardziej zielona". Im trudniej pokonać wielorakie ludzkie ograniczenia, tym łatwiej uciec w bezpieczny i przyjazny świat marzeń.

Marzenia są na ogół niewinne, lecz potrafią być bardzo niebezpieczne. Jeśli zawładną naszą jaźnią w sposób niekontrolowany, może się okazać, że gdzieś rośnie w nas skażenie resentymentem. Od czasów genialnego Maxa Shellera resentyment staje się życiowym i oficjalnym czyśćcem. To pierwsze frazy skojarzeń, które odnoszą się do naprawdę znakomitej książki Johna Grishama "Król Afer".
Clay Carter jest sympatycznym prawnikiem, nieco sfrustrowanym i wypalonym. W hierarchii zawodowej jest życiowym nieudacznikiem. Mecenas bez wpływowej kancelarii, sekretarek w stylu blond seksbomb o nogach pod samą szyję, bez wystawnych kolacji, jachtu, prywatnej żaglówki oraz floty przyjaciół, z którymi podróżuje do Meksyku, na wyspy Bahama, czy też na Florydę - jest nikim i to nie tylko w Waszyngtonie. Ale Carter ma w sobie ciekawy instynkt "mecenasa z powołania". Potrafi być uczciwy w stadzie egoistycznych hien, potrafiących udowodnić żółwiowi, że jest szybszy od strusia.

Amerykanie powiadają, że kupić można każdego, z tym, że każdy ma różną cenę. Tak też staje się z Clayem Carterem, który poprzez wielomilionowe odszkodowanie zachłyśnie się luksusem. Mechanizm zdobywania kasy jest dość prosty i oczywisty. Będąc niewiele znaczącym trybem w machinie odczłowieczonej biurokracji, by zyskać poklask, kasę, wpływy, trzeba z zegarmistrzowską precyzją pozabijać w sobie nasiona wszelkiego człowieczeństwa. Religia staje się kultem zewnętrznych pozorów oraz ludzkiej jednomyślnej bigoterii. Opatrzność, los, a może splot okoliczności czasem wyzwala z pęt mamony, dając człowiekowi wolność.
Grisham wbrew pozorom, nie jest modnym literatem, piszącym fajne książki. Jest to ciekawy obserwator, piszący o życiu opartym o zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Miłosierdzie, czy pomoc w kłopotach pozostają domeną niektórych teoretyków. Grisham opisując fragmenty rzeczywistości, buduje w czytelniku coś w rodzaju intelektualnej niszy, w której samemu można przyjrzeć się mijającemu czasowi. Kim jestem? Elementem targowiska próżności, czy też uczciwym człowiekiem, który nie sprzedaje swych zasad za przysłowiowe 30 srebrników?

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone