Kraków
- jak wiadomo - pięknym miastem jest. Wielu nobliwych krakowskich
mieszczan własną krwią by się podpisało pod stwierdzeniem,
że dawna stolica Polski to cud świata, a w rozszerzonej tzw.
Europie będzie klejnotem nad klejnoty.
Nie ujmując nic chwale Grodowi Kraka, pozwolę sobie zauważyć,
że i okolice miasta do pięknych należą. Kiedy więc zmęczy
was gwar krakowskiego rynku i znudzą setki knajpek (załóżmy,
że to możliwe), wsiądźcie w jakiś wehikuł i pojedźcie. Niedaleko,
bo zaledwie jekieś 20 km.
Jest taka wieś, ładnie rozłożona nad Wisłą. Nazywa się Czernichów.
Pisałam o nim pracę magisterską. Wieki temu był tu port flisacki,
stąd rzeką spławiano drewno do gdańskich stoczni. W Czernichowie
budowano też słynne galary wiślane - prostokątne statki, pływające
bardzo płytko, transportujące towary rzeką. Jeden z takich
galarów otrzymał w prezencie od mieszkańców wsi sam Tadeusz
Kościuszko. Dziś rzeką wozi się tylko turystów, ale zarobek
z tego też niezgorszy.
Zostając jeszcze przy wodzie, wypada dodać, że w Czernichowie
biorą. Ryby, oczywiście. Jak wyczytałam w Wielkim Portalu
Wędkarskim "Rybie Oko", szaleją tam nie tylko karpie,
leszcze i liny, ale także sandacze i sumy. Konkretnie w dwóch
wyrobiskach po żwirowniach, starej i nowszej. Kto lubi moczyć
kija, podobno nie pożałuje.
Lasy w okolicy wyborne. To fragment dawnej puszczy rozciągającej
się tu przed wiekami, o której pisał Żeromski w powieści "O
udałym Walgierzu". Lasy porastają pagórki, idealne do
spacerów i rowerowych wędrówek.
Kto lubi zachwycać się zabytkami, też nie zawiedzie się.
Pośrodku Czernichowa wznosi się kościół św. Trójcy z XIV wieku.
Częściowo gotycki, częściowo barokowy, otoczony murem z czterema
kaplicami. Niedaleko wsi stoi murowana Kaplica Różańcowa,
licząca sobie ponad 300 lat. Pewnie nie zainteresuje was informacja
o najstarszej w Polsce szkole rolniczej. Dodam więc, że znajduje
się ona w dawnym pałacu. Sto lat temu założono na tym terenie
ogród botaniczny, a wszystkie rośliny skatalogowano. Zawierucha
wojenna stała się przyczyną zniszczenia wielu zabytków przyrody.
Później część drzew wycięto, a dziś dawny ogród jest po prostu
ładnym parkiem.
Ale tak naprawdę do Czernichowa warto pojechać, by pooddychać
świeżym powietrzem i odpocząć od codziennej gonitwy za pieniąchami.
Jest gdzie się zatrzymać na noc, można sobie wybrać jakieś
sympatyczne gospodarstwo agroturystyczne. A jak was przypili,
to zawsze można wsiąść do autobusu MPK (linia 229, jeździ
na Salwator) i pojechać do Krakowa do pubu albo na dyskotekę.
Sprzedam wam jeszcze ciekawostkę. We wrześniu zeszłego roku
w gminie Czernichów pewien facet wyplótł największy w Polsce
klucz z wikliny. Pracował nad nim dwa tygodnie, zużywając
prawie 100 kg wikliny. Klucz miał 5 metrów i 66 centymetrów
i został wpisany do księgi Polskich Rekordów i Osobliwości.
Mówi się, że gmina Czernichów to prawdziwe wiklinowe zagłębie.
Tutejsze wyroby trafiają do domów nie tylko w całej Polsce,
ale i do Słowacji i Niemiec.
Acha, i jeszcze jedno. W Małopolsce jest jeszcze jeden Czernichów.
Leży u stóp Beskidu Żywieckiego, i jest z zupełnie innej bajki.
|