Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W CZERNICHOWIE SUMY BIORĄ

Agata Grott




Kraków - jak wiadomo - pięknym miastem jest. Wielu nobliwych krakowskich mieszczan własną krwią by się podpisało pod stwierdzeniem, że dawna stolica Polski to cud świata, a w rozszerzonej tzw. Europie będzie klejnotem nad klejnoty.

Nie ujmując nic chwale Grodowi Kraka, pozwolę sobie zauważyć, że i okolice miasta do pięknych należą. Kiedy więc zmęczy was gwar krakowskiego rynku i znudzą setki knajpek (załóżmy, że to możliwe), wsiądźcie w jakiś wehikuł i pojedźcie. Niedaleko, bo zaledwie jekieś 20 km.
Jest taka wieś, ładnie rozłożona nad Wisłą. Nazywa się Czernichów. Pisałam o nim pracę magisterską. Wieki temu był tu port flisacki, stąd rzeką spławiano drewno do gdańskich stoczni. W Czernichowie budowano też słynne galary wiślane - prostokątne statki, pływające bardzo płytko, transportujące towary rzeką. Jeden z takich galarów otrzymał w prezencie od mieszkańców wsi sam Tadeusz Kościuszko. Dziś rzeką wozi się tylko turystów, ale zarobek z tego też niezgorszy.

Zostając jeszcze przy wodzie, wypada dodać, że w Czernichowie biorą. Ryby, oczywiście. Jak wyczytałam w Wielkim Portalu Wędkarskim "Rybie Oko", szaleją tam nie tylko karpie, leszcze i liny, ale także sandacze i sumy. Konkretnie w dwóch wyrobiskach po żwirowniach, starej i nowszej. Kto lubi moczyć kija, podobno nie pożałuje.
Lasy w okolicy wyborne. To fragment dawnej puszczy rozciągającej się tu przed wiekami, o której pisał Żeromski w powieści "O udałym Walgierzu". Lasy porastają pagórki, idealne do spacerów i rowerowych wędrówek.

Kto lubi zachwycać się zabytkami, też nie zawiedzie się. Pośrodku Czernichowa wznosi się kościół św. Trójcy z XIV wieku. Częściowo gotycki, częściowo barokowy, otoczony murem z czterema kaplicami. Niedaleko wsi stoi murowana Kaplica Różańcowa, licząca sobie ponad 300 lat. Pewnie nie zainteresuje was informacja o najstarszej w Polsce szkole rolniczej. Dodam więc, że znajduje się ona w dawnym pałacu. Sto lat temu założono na tym terenie ogród botaniczny, a wszystkie rośliny skatalogowano. Zawierucha wojenna stała się przyczyną zniszczenia wielu zabytków przyrody. Później część drzew wycięto, a dziś dawny ogród jest po prostu ładnym parkiem.
Ale tak naprawdę do Czernichowa warto pojechać, by pooddychać świeżym powietrzem i odpocząć od codziennej gonitwy za pieniąchami. Jest gdzie się zatrzymać na noc, można sobie wybrać jakieś sympatyczne gospodarstwo agroturystyczne. A jak was przypili, to zawsze można wsiąść do autobusu MPK (linia 229, jeździ na Salwator) i pojechać do Krakowa do pubu albo na dyskotekę.

Sprzedam wam jeszcze ciekawostkę. We wrześniu zeszłego roku w gminie Czernichów pewien facet wyplótł największy w Polsce klucz z wikliny. Pracował nad nim dwa tygodnie, zużywając prawie 100 kg wikliny. Klucz miał 5 metrów i 66 centymetrów i został wpisany do księgi Polskich Rekordów i Osobliwości. Mówi się, że gmina Czernichów to prawdziwe wiklinowe zagłębie. Tutejsze wyroby trafiają do domów nie tylko w całej Polsce, ale i do Słowacji i Niemiec.
Acha, i jeszcze jedno. W Małopolsce jest jeszcze jeden Czernichów. Leży u stóp Beskidu Żywieckiego, i jest z zupełnie innej bajki.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone