Zalegalizować doping! Takie głosy ostatnio pojawiają się
coraz częściej. Trudno odmówić zwolennikom takiego rozwiązania
braku logicznego uzasadnienia. "Przecież i tak wszyscy
biorą. Czysty sport to fikcja". Fikcja? Pewnie tak. Przegrywa
nie zawodnik, lecz zespół pseudo-lekarzy, którzy za nim stoją.
Wygrywa nie sprinter, drużyna piłkarska, czy kolarz, lecz
zespół farmaceutów, szprycujących swoich podopiecznych różnymi
świństwami.
Kto lepszy w dobieraniu takich "cudów" - ten lepszy
w osiąganiu wyników "sportowych". OK. Niech tak
będzie. Niech zawodnicy padają trupem w tydzień po zawodach,
niech facetom rosną piersi, tak jak sportowcom z dawnego NRD.
Niech nawet kobiety specjalnie zachodzą w ciążę, po to, by
wzmocnić swój organizm, a po zawodach dokonują aborcji. Wszystko
to przecież znamy. Dlaczego udawać, że te rzeczy się nie dzieją?
Niech im będzie wolno robić to w majestacie prawa. W porządku.
Tylko dla kogo mają to robić? No jak to, oczywiście dla kibiców.
To kibice domagają się jeszcze lepszych wyników, jeszcze więcej
rekordów, jeszcze bardziej pasjonujących pojedynków. To oznacza
jednak, że to kibice stają się sprawcami wszystkich wynaturzeń,
jakie niesie ze sobą współczesny sport. Chcecie być odpowiedzialni
za to, że jakiś sfrustrowany sprinter wygra zawody, a po tygodniu
wykituje? Chcecie, żeby z waszego powodu niemieckie, albo
chińskie sportsmenki zachodziły w ciążę, a po wygranym wyścigu
ją usuwały? Na samą myśl o tym chce mi się rzygać.
Do kata! Możecie mnie nazywać hipokrytą ślepym na fakty,
albo oszołomem impregnowanym na "uroki" współczesnego
świata. Mówcie co chcecie, ale ja na pewno nie będę się wtedy
zachwycał zawodami sportowymi. Nie będą one dla mnie istniały.
Nie chcę brać odpowiedzialności za śmierć, albo chociażby
impotencję wykreowanych na anabolach idoli.
Wyniki sportowe wskazują już prawdopodobnie kres możliwości
ludzkich organizmów. Czy sport straci na tym, że przez 20
lat nie zostanie pobity rekord na 100 metrów? A jeśli po 20
latach zostanie pobity, to być może następny już nigdy się
nie zdarzy? Nie wiem. Ale przecież nie to jest istotą sportu.
Istotą jest rywalizacja. Dodajmy - tak tak, nie ma się co
wstydzić - szlachetna rywalizacja. Sport to wysiłek, i umiejętność
przyjęcia z honorem porażki.
Nie wszyscy sportowcy są uczciwi. Być może nawet większość
kombinuje. Nie ma więc innego wyjścia, jak wytoczyć przeciwko
nim wszystkie możliwe działa. Będę z zapartym tchem oglądał
wszystkie mistrzostwa świata w piłce nożnej, lekkiej atletyce,
wszystkie olimpiady i wyścigi kolarskie, ale tylko wtedy,
gdy będę wiedział, że każdy sportowiec będzie prześwietlany
z góry do dołu i na wylot po 115 razy. W przeciwnym razie
chrzanię was, i róbta co chceta. Ale jeśli doping zostanie
zalegalizowany, to do dyscyplin olimpijskich trzeba będzie
jeszcze dopisać walki gladiatorów. W końcu co za różnica -
wykitować dla kasy w pojedynku na arenie, czy w wyścigu na
bieżni?
|