Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NIEMEN W ŠKODZIE

Patryk Janas



 

 


Wszyscy artyści to prostytutki - krzyczał kiedyś pewien wokalista (który sam podobno się nie sprzedaje). Coraz bardziej jestem skłonny w to uwierzyć. Zwłaszcza kiedy włączam radio albo telewizję i słyszę znane przeboje wykorzystane w reklamach różnych produktów i usług. To sprytna sztuczka marketingowych macherów obliczona na wywołanie wspomnień z nutką nostalgii. Albo po prostu pozytywnych skojarzeń. Na mnie to działa wręcz przeciwnie.
Na świecie ten proceder jest uprawiany od wielu, wielu lat. Praktycznie od kiedy na dobre rozkręciła się maszyna szołbiznesu. W takich na przykład Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie w nikim nie wywołuje to niechęci. Tam wszystko jest produktem (sztuka też) i wszystko można sprzedać. Kiedy więc w reklamie dżinsów pojawia się piosenka Jimiego Hendrixa, starzy hipisi nie zgrzytają zębami, tylko pędzą do sklepów po nowe spodnie. Ciekawe co by powiedzieli, słysząc flower-powerowy przebój Scotta McKenzie reklamujący polskie soki owocowe?

Innej reklamie kolorowych napojów towarzyszy przeróbka starej piosenki Skaldów "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" . Jest sprawą oczywistą, że autorzy wyrazili na to zgodę. Nie ulega też wątpliwości, że zrobili to dla kasy. Gdybym jednak był dawnym fanem braci Zielińskich, po tym incydencie powiedziałbym "pas!". Załóżmy, że utwór ten przypomina mi moją pierwszą miłość. Przy jego dźwiękach widzę w wyobraźni śliczną dziewczynę, słyszę jej czułe słowa i wspominam nasze pocałunki. A tu jakaś grupka gówniarzy pokazuje mi i wciska kartonik soku! Ja czniam ten sok, gówniarzy i cały przemysł reklamowy!
Ostatnio dobiła mnie reklama Škody. Usłyszałem w niej stary przebój Czesława Niemena "Sen o Warszawie" . Nie jestem warszawiakiem, nawet nie mieszkam w stolicy i nie jestem w niej zakochany. Więcej - nie jestem jakimś tam specjalnym wielbicielem twórczości Niemena. Ale lubię tę piosenkę i szlag mnie trafia, że jakieś matoły wychowane na telewizji będą ją kojarzyć tylko z salonami samochodowymi! Ponieważ i tym razem nie mogło się obejść bez zgody twórców, a może i sprzedania praw autorskich, mam osobiste pretensje do pana Czesława. Nie spodziewałem się tego po Panu!

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone