POWRÓT DO DŻUNGLI
|
Krzysztof Surma
|
|
|
Jeden z socjologów zajmujących się magią współczesnych ikon
zaznaczył: malarstwo Boscha i Dürera, pierwszą płytę zespołu
King Crimson oraz "Czas Apokalipsy" Francisa
Forda Coppoli. Wybór jest może dość subiektywny, lecz pod
wieloma względami może okazać się przekonywujący. "Czas
Apokalipsy" to wspaniałe dzieło, mówiące o totalnym zwyrodnieniu
człowieczeństwa, jakie niesie ze sobą wojna. Obecnie na ekrany
kin trafiła nowa wersja filmu, nieco dłuższa.
To bezwzględnie jeszcze lepsza opowieść o ludziach, połączonych
w Wietnamie w czasie wojny, której tak naprawdę nikt nie mógł
wygrać. W filmie jest to wszystko, co kojarzy się współczesnemu
małolatowi z U.S. Army: fajne mundury, śmigłowce atakujące
w rytm muzyki The Doors, napalm wystrzeliwany przy akordach
uwertur Wagnera, podobnie jak i całe serie amunicji bynajmniej
nie ślepej, no i tło w dźwiękach gitar spod znaku Led Zeppelin.
Atrakcyjna jest ta filmowa wojna, atrakcyjna wizualnie. Poza
tym giną w niej ludzie, a destrukcja ludzkich postaw przebiega
jednostajnie w kierunku szaleństwa.
Kapitan Willard to dość osobliwy wyznawca filozofii Kanta.
Genialnie wierzy w imperatyw kategoryczny. Rozkaz zostanie
wykonany nawet kosztem mordowania niewinnych ludzi. Atrakcji
w Wietnamie można znaleźć kilka. Przyjeżdżają piękne kobiety
z okładek Playboya, aby wnieść w umysły marines nieco więcej
optymizmu. Spotykamy je nieco poźniej jako fragmenty ludzkie
zaspokajające najbardziej prymitywne instynkty amerykańskich
"tchórzy". Bo ta wojna przeraża, jest okrutna i
bezwzględna. Jest to epicentrum strachu i lęku wpisanego w
polityczny obraz świata. Czy sympatyczny młody chłopak grający
w koszykówkę w Bostonie czy New Jersey mógł wiedzieć, co go
czeka w dżungli, w której kaczor Donald, guma do żucia i zdjęcia
pań z Playboya są bezużyteczne?
Coppola nie dramatyzuje, nie demonizuje. Opowiada o wojnie,
która jest wymysłem szaleńców patrzących w sąsiednie lustra.
Obok "Łowcy Jeleni" Michaela Cimino, "Na zachodzie
bez zmian" Remarqua - to rzeczywiście zdecydowanie sztandarowe
dzieło oparte o pacyfizm. Dla wszystkich (myślących).
|
|
ELEKTRONICZNY DZIADEK
|
Plastuch |
|
|
|
"Terminator" to jedna ze współczesnych ikon popkultury,
zarazem jedno z przełomowych dzieł w historii kina. Niektóre
sceny w "Terminatorze 3" są kalką tych, które
20 lat temu pojawiły się w pierwszym filmie serii. To już
sceny kultowe. Ale też bez przesady. Jest to przecież zarazem
"tylko" filmowa efekciarska rąbanka. Co ma zrobić
twórca, który ma świadomosć i jednego i drugiego? Jonathan
Mostow postanowił najpierw pożartować, a potem przywalić z
"grubej rury".
"Terminatora 3" najlepiej ogląda się w momentach,
w których filmowcy puszczają oko do publiczności, żartują
ze swojego bohatera. Takich scen jest kilka - najlepsza z
okularami, albo zresetowaniem cyborga. Zdecydowanie gorzej
robi się w momentach, gdy pojawia się "smrodek dydaktyczny".
Przyciężkawe dialogi o zagładzie ludzkości, fatalnie prowadzone
postaci Johna Conorra (Nick Stahl) i Kate Brewster (Claire
Danes) sprawiają wrażenie, że oglądamy kiepski filmik klasy
C, a nie oczekiwany przez 10 lat kultowy film.
W tym wszystkim całkiem nienajgorzej wypada terminator T-X,
czyli Kristanna Loken. Pomysł, by robotem-mordercą uczynić
kobietę, wniósł trochę świeżości i znowu trochę humoru (rosnący
biust). Zabrakło natomiast pomysłu na nowe efekty specjalne.
Po tym jak T-1000 zlewał się w kupę z setek kropelek faktycznie
trudno wymyślić coś nowego. Ale strzelający z ręki cyborg
to - umówmy się - kicha. Wszystko to sprawia, że najlepszą
w filmie jest scena pościgu dźwigiem. Niezłe, ale nie wbija
w fotel. Wszystko w sumie dla mnie jakieś takie sztuczne,
niedorobione, udawane, napompowane.
A jak w tym wszystkim wypadł Arnie? Boże! To on ma już prawie
55 lat? Problem polega na tym, że "jego" model w
każdej części serii musi wyglądać tak samo. Ale jak ukryć
20 lat, które minęły od pierwszego pojawienia się na ziemi
zabójczej maszyny? To pytanie nie dawało mi spokoju przez
cały seans. Co chwilę bałem się, że terminatorowi wypadnie
z ust sztuczna szczęka, albo że dostanie zadyszki. Schwarzenegger
to przecież już zdecydowanie starszy pan... No ale wizaż i
efekty specjalne robią swoje. Za wielkimi przyciemnianymi
okularami można schować wiele zmarszczek. Tylko jak do kata
będzie wyglądał 65-cio letni cyborg w "Terminatorze 4"?
|
|
|