Minęło już ponad 760 lat, od kiedy w sercu południowej Polski
na wyżynie stanęło miasto, Co Się Często Chowa. Mniejsza o
to, gdzie i przed kim. Na pewno nie przed turystami, bo ci
są tu zawsze mile widziani (forsa, forsa!). A że do Częstochowy,
do Sanktuarium Maryjnego każdego roku płyną rzesze turystów
i pielgrzymów z całego świata, to sprawa jasna jak słońce.
Albo jak Jasna Góra. Wszak miasto to od stuleci pełni rolę
duchowej stolicy Polski i w sercach Polaków zajmuje miejsce
szczególne (no dobra: Polaków-katolików). Ale konia z rzędem
temu, kto z głowy odpowie, kiedy się to wszystko zaczęło.
Nie będę Was katować, sama wyjaśnię: w 1382 roku. Wtedy to
książę Władysław Opolczyk sprowadził z Węgier Ojców Paulinów
(ach, te wędrówki ludów...). Trzask prask, i po dwóch latach
stał już klasztor na Jasnej Górze, a w nim obraz Madonny z
Dzieciątkiem. Nawiasem mówiąc, jest to ikona, czyli obraz
o ściśle prawosławnych cechach i tradycji, ale nie wiedzieć
czemu pewne kręgi uparcie odmawiają jej takiego właśnie pochodzenia.
Zgodnie z legendą obraz Madonny namalował św. Łukasz Ewangelista.
To wystarczyło, by otoczyć go kultem i czcią. Wnet zaczęły
się pojawiać setki wiernych, a klasztor stracił charakter
cichego ustronia. Dziś, po setkach lat, Częstochowa jest jednym
z najliczniej odwiedzanych światowych ośrodków pątniczych.
Nie wierzycie? Liczby nie kłamią - co rok przybywa tu prawie
5 mln pielgrzymów. Wiara wiarą, ale biznes się kręci (forsa,
forsa!).
Na czym można w Częstochowie zarobić? Najlepiej chyba na
pamiątkach. Częstochowskie rzemiosło ma już wielowiekową tradycję
wytwarzania pamiątek i dewocjonaliów. Stragany i sklepiki
ma tu chyba każdy mieszkaniec. I dobrze, trzeba z czegoś żyć.
Oczywiście klasztor Paulinów na Jasnej Górze to też niemały
biznes. Jak świat światem, pielgrzymów łupiło się i łupi nadal.
Na każdym kroku ktoś wyciąga rękę po złocisze (dolary też
mogą być). I bynajmniej nie o żebraków mi chodzi. Uwaga, zaraz
ktoś powie, że jestem antyklerykałem i potępiam mnichów. Nic
podobnego, cieszę się, że ci faceci w sukienkach mają żyłkę
przedsiębiorcy!
Zespołu klasztornego opisywać nie będę, bo nie ma nic nudniejszego
niż ględzenie o kościołach, kaplicach i w ogóle zabytkach.
Kto zna Jasną Górę, i tak nie będzie czytał. Kto nie był,
niech pojedzie i sam zobaczy. Napiszę tylko, że warto. Nawet
jeśli jesteście niewierzący. To akurat nie ma żadnego znaczenia.
Są miejsca i budowle, które trzeba zobaczyć bez względu na
przekonania i przynależność do kółek zainteresowań. Po prostu
trzeba i już. Choćby po to, żeby wyobrazić sobie, jak Kmicic
wysadzał szwedzką kolubrynę.
Po co więc cały ten tekst? Po to, żeby poznaniacy, warszawiacy,
a nawet krakowiacy nie myśleli sobie, że Polska zaczyna się
i kończy na ich miastach. Częstochowa jest może mniejsza,
ale dla wielu Polaków znacznie ważniejsza. A co do rozwoju
gospodarczego, to przytoczę tylko sporządzony przez Warsaw
Business Journal ranking miast sprzyjających rozwojowi przedsiębiorczości.
W ocenie biznesmenów z 25 miast, Częstochowa zajęła czwarte
miejsce, wyprzedzając m.in. Poznań i Kraków. Jak więc widać,
w moim mieście też można robić interesy (forsa, forsa!), zwiedzać
i podziwiać aż do utraty tchu. O Jurze Krakowsko-Częstochowskiej
nie wspominając.
|