Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KIJ CZY MARCHEWKA?

Marzanna Banaś




Każdy z nas od dziecka spotyka się z karami i nagrodami. No, prawie każdy. Niektórzy rodzice w ogóle ich nie stosują. Wszystko zależy od systemu wychowania. Od tego, jak rodzice zabiorą się do kształtowania nowego człowieka. Czy będą chcieli stawiać mu jakieś cele, pokazywać wzory do naśladowania, czy też będzie im to zwisać i powiewać. Bo nie każdy rodzic dba o to, by przekazać dziecku ważne wartości.
A ci, którzy dbają? Jakie stosują środki oddziaływania? Czasem własny przykład (godny polecenia, ale tylko jeśli jest się nieskazitelnym człowiekiem), czasem przykład kogoś innego (tak łatwiej). Niektórzy próbują przekonywać (nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza wobec upartych dzieci), inni starają się dobrze zorganizować życie rodzinne (byle bez fanatyzmu). Są i tacy, co przyswajają dziecku normy moralne (dużo smrodku dydaktycznego). Chyba najwięcej jest takich rodziców, którzy ograniczają się do najstarszego znanego systemu wychowawczego - kar i nagród. Niestety, rzadko stosuje się przemyślany system nagród. Rodzice i opiekunowie na ogół kombinują, jak ograniczyć swobody dziecka, jak zmusić je do posłuszeństwa, do uczenia się, jak karać za przewinienia. Bywa często, że stosują kary bez żadnego zastanowienia, w zależności od humoru.

Najczęściej stosowana nagroda to pochwała. Tym cenniejsza, im większy autorytet ma u dziecka osoba, która chwali. Nagroda ma tłumaczyć, że warto być grzecznym, dobrze się uczyć, pomagać innym, itp. Dziecko wyróżnione wierzy w siebie, poznaje co to sukces i uznanie, nabiera ochoty na trudniejsze zadania. No i oczywiście lubi tego, kto daje mu nagrodę. Trzeba przy tym dobrze znać dziecko. Nagroda ma sprawić przyjemność - ale dziecku, nie rodzicom. Trzeba wiedzieć, co dziecko lubi, czego chce, o czym marzy. Nagroda niefortunnie dobrana może zamiast uśmiechu wywołać łzy.
Rodzice chyba bardziej wierzą w skuteczność kija niż marchewki. Dlatego częściej pytają, jak karać dzieci, niż jak je nagradzać. Prawie wszyscy zaś uważają, że nie da się wychować dziecka bez stosowania kar. A więc jednak kij? Kara ma uczyć, że nieposłuszeństwo wobec rodziców nie uchodzi płazem. Że ich słowa to nie tylko jakieś tam "bla bla bla", ale największa świętość, której nie wolno lekceważyć. W przeciwnym wypadku pojawiają się przykre konsekwencje. Na tyle nieprzyjemne, by wolało się ich w przyszłości unikać.

Wielu z nas protestuje przeciwko karaniu dzieci. W wyobraźni widzimy zimnych, surowych rodziców, którzy często sięgają po pas, za to nigdy nie okazują miłości i czułości. Kara nie może być jedyną płaszczyzną kontaktów między rodzicami a dziećmi; od rodziców wymaga się tak samo miłości, jak i twardej ręki. Miłość rodzicielska utwierdza dzieci w przekonaniu, że rodzice są zasadniczo z nich zadowoleni, że chcą ich dobra. Karając trzeba uszanować dziecko jako człowieka. Kara może być odebrana jako wyraz miłości tylko tam, gdzie rodzice okazują dzieciom szacunek i miłość. Chcesz karać swoje dziecko? OK, ale pamiętaj o czymś bardzo ważnym - jeśli dziecko akceptuje twoje wymagania, to kary stosowane za ich złamanie są bardziej skuteczne. Ale jeśli dziecko nie rozumie potrzeby stawianych mu ograniczeń, kara będzie mało skuteczna.

Karać można tylko za takie postępki i zachowania, które są naganne, bez względu na to, gdzie i w jakich warunkach zostały popełnione. Oczywiście jedynym celem karania powinna być poprawa winowajcy. Dlatego musisz tłumaczyć, za co te represje. Inaczej zamiast się poprawić, dziecko się obrazi, albo w ogóle przestanie cię lubić.
Niezasłużone nagrody i niesprawiedliwe, surowe kary mogą wyrządzić wiele zła. Zarówno nagroda, jak i kara to subtelne środki oddziaływania. Trzeba ciągle pamiętać o tym, że źle stosowane mogą wyrządzić same szkody. A wtedy nici z wychowania.

Autorka jest nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie w Publicznym Gimnazjum w Krajence.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone