W ludziach jest coś takiego, co instynktownie każe im z sympatią
patrzeć na wszelkie dynastie. Dawniej dotyczyło to tylko monarchów.
Dzisiaj monarchię zastąpiła demokracja (pomijam przykład prezydentów
Bushów). Dlatego ludzie obiektem swojego uwielbienia czynią
dynastie artystyczne. Postaram się je tutaj wymienić.
Zacznijmy od rodzimego podwórka. Pierwszy przykład, który
przychodzi mi do głowy, to Natalia Kukulska. Posunęła się
nawet do wspólnego nagrania z własną nieżyjącą matką - Anną
Jantar. Oczywiście na starą ścieżkę nałożona jest nowa ścieżka.
Szukajmy dalej. Niemenówny. Ojciec, Czesław - to mistrz. Ale
jego córki też radzą sobie całkiem nienajgorzej. Natalia i
Eleonora Niemen, z tego co wiem, karierę robią zupełnie niezależnie
od siebie. Następny przykład: w eliminacjach do Eurowizji
pojawili się bracia Cugowscy. Na razie "jadą" tylko
na nazwisku - bo sukcesu zbytniego chyba nie odnieśli. Patrycja
Markowska chyba nawet coś wylansowała, ale do perfekcjonizmu
jej ojca wciąż ma daleko. Anna Maria Jopek - nie wszyscy wiedzą,
że wśród starszych ludzi większą sławą cieszy się jej ojciec
- wokalista "Mazowsza". Do bardzo muzykalnych familii
należą oczywiście Steczkowscy, czy Pospieszalscy. Warto wspomnieć
też Arkę Noego - choć te przykłady to nieco inna sytuacja.
Podobne rody pojawiają się nie tylko w Polsce. Zacznijmy
od najsłynniejszego. Natalie Cole i jej "Unforgettable"
wykonywane razem ze swoim nieżyjącym ojcem znają chyba wszyscy.
Ale takie sztuczki mikserskie pierwszy robił Hank Williams
Junior (też z nieżyjącym od lat ojcem). Na szczęście nie wszyscy
młodzi muzycy czekają na śmierć swoich rodziców. Najnowszą
płytę saksofonistki Candy Dulfer reklamuje się jako pierwsze
wspólne nagranie z jej ojcem, Hansem Dulferem. To bzdura,
bo jej słynny papa pojawiał się z córką na chyba każdej z
poprzednich płyt. Wprawdzie z reguły była to tylko mała solóweczka
- ale zawsze. Na "Big Girl" w tytułowym utworze
wystąpili nawet razem .
Od wspólnych nagrań z ojcem nie stroni też jeden z najsłynniejszych
trębaczy świata - Wynton Marsalis. Zresztą Marsalisowie należą
do najbardziej znanych klanów muzycznych - własne płyty nagrywa
także saksofonista Branford. Sam nie wiem, ilu ich tam jeszcze
jest. Podobnym rodem są Jacksonowie. Najsłynniejszy jest Michael,
ale warto zaznaczyć, że w zespole Jackson Five występował
ojciec zdolnych chłopców.
Miłośnicy muzyki elektronicznej znają nazwisko Jean Michel
Jarre. Z kolei miłośnicy muzycy filmowej muszą znać Maurice
Jarre'a. Jego temat z "Lawrence'a z Arabii" należy
już do absolutnej klasyki muzyki filmowej. Maurice ma na swoim
koncie jeszcze muzykę do takich filmów jak "Bez lęku",
"Uwierz w ducha", "Stowarzyszenie Umarłych
Poetów", czy "Fatalne zauroczenie". Oczywiście
nie wspominałbym obu panów, gdyby nie to, że Maurice jest
ojcem Jeana Michela. Zresztą bywa, że ich muzyka jest bardzo
podobna .
Na koniec jeszcze przykład z Ameryki Południowej - Bebel Gilberto,
córka królowej bossa novy Astrud Gilberto. Nagrywa płyty w
tym samym klimacie co jej matka.
Wszystkie wymienione przykłady to dynastie dwupokoleniowe.
Ciekawe, czy przydarzy się śpiewający wnuk albo wnuczka jakiejś
słynnej gwiazdy. To wcale nie jest wykluczone. Takie rzeczy
już się zdarzały. Jan Sebastian Bach był jednym z około 40
Bachów, o których do dziś się pamięta!
Przykłady można by jeszcze mnożyć. Czy jest to tylko odcinanie
kuponów od sławy "wielkich" rodziców? Niejeden raz
z pewnością tak. Ale nawet w wymienionych przykładach są i
takie, gdzie dzieci przerosły sławą swoich rodziców.
|