Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



RAJ PO SĄSIEDZKU

Olaf Ważyński



 

 


To było dość dawno, ponad piętnaście lat temu. Na południe od Polski leżała wtedy Czechosłowacja, kraj bratni ustrojowo. Jeździło się tam nawet często - to na wycieczki, to na zakupy. Bo jakoś tak się złożyło, że choć ustrój był ten sam (wtedy mówiło się: jedynie słuszny), to u sąsiadów półki sklepowe były pełniejsze. Wśród młodzieży szczególnym wzięciem cieszyły się orzeszki arachidowe i słodkie mleczko w tubce. No i proszę, wyszedłem na zgreda!
Ale wtedy, chyba w 1986 roku, byłem szczawiem. Skończyłem właśnie pierwszą klasę ogólniaka. Mimo to rodzice, nie bacząc na moje protesty, wysłali mnie na kolonie. Co za dyshonor! W tym wieku jeździło się już na obozy, kolonie były dobre dla smarkaczy z podstawówki! Okazało się, że to kolonie za granicą. Dobre i to, trochę zmiękłem.

I tak wylądowałem w raju, a właściwie w Raju. Pełnym pięknych zakątków i urokliwych zamków. Czeski Raj - bo o niego tu chodzi - to rozległa wyżyna na skraju Sudetów. Nazwę wymyślił dziewiętnastowieczny czeski bajkopisarz, Jaroslava Vrchlicky. Facet zakochał się w tych okolicach, i wcale mu się nie dziwię. Jest tu po prostu pięknie...
Miliony lat temu rozrabiały tu wulkany, które pozostawiły po sobie mnóstwo stromych, bazaltowych stożków. Na jednym z nich rozsiadł się zamek Trosky. Zwiedzaliśmy go któregoś dnia; wycieczka była całkiem sympatyczna, choć towarzystwo kolonijne generalnie niespecjalnie udane. Zamek za to niesamowity! Mówi się o nim, że jest symbolem Czeskiego Raju. Wybudowano go na dwóch wierzchołkach komina wulkanicznego, nad przepaścią. W czasach swojej świetności był nie raz oblegany, ale ze względu na trudny dostęp kończyło się to zawsze niepowodzeniem. Często zmieniał swoich właścicieli, swego czasu był nawet siedzibą zbójnickich rycerzy. Zamek ma dwie wysokie wieże o śmiesznych nazwach: Panna i Baba. Widok, jaki się z nich roztacza, jest nie do opisania: widać nie tylko cały Czeski Raj, ale też Karkonosze i Góry Izerskie.

Takich wycieczek robiliśmy więcej, na przykład do Prachovskich Skał. To właściwie esencja Czeskiego Raju. Gromada skał piaskowcowych, tworząca prawdziwe skalne miasta. Malowniczy teren, a jednocześnie łatwo dostępny. W sensie wędrówek po pieszych szlakach turystycznych, oczywiście. Bo same skały to już domena tylko wspinaczy. Widzieliśmy ich tam zresztą sporo.
Zwiedzaliśmy też okoliczne miasteczka. Najbardziej zapisał mi się w pamięci Jičin. Kto ma tyle lat co ja, od razu się domyśli dlaczego. Ale czytelnicy, którzy urodzili się później, mogą nie pamiętać bajek o rozbójniku Rumcajsie. A kiedyś była to całkiem popularna kreskówka! Rumcajs to zresztą postać nie tylko z telewizora. Zgodnie z nią mieszkał właśnie pod Jičinem. W mieście jest muzeum poświęcone słynnemu rozbójnikowi. Jest chyba nawet ulica Rumcajsa.

Jeździliśmy też wtedy na dalsze wycieczki - do Liberca, czy Pragi. Ale to już inna historia. A do Czeskiego Raju już więcej nie pojechałem. Sam nie wiem czemu. Może nie było okazji. A może te piękne krajobrazy tak silnie wryły mi się w pamięć, że nie potrzebowałem jej odświeżać. Ale to głupia wymówka, prawda?

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone