Kilkanaście lat temu w telewizji chodziła taka reklamówka:
"jesteśmy we własnym domu - nie stój, nie czekaj, pomóż".
No tak... Jesteśmy we własnym domu, ustawiamy w nim meble
według własnego uznania. Czyżby? Jeden mebel jest kompletnie
nie do ruszenia. Jest nim właśnie wspomniana telewizja. Konkretnie
- telewizja za przeproszeniem publiczna. Przyznaję, że na
dotychczasowe marudzenie o telewizji zerkałam z dystansem.
Nie rozgrzewały mnie dyskusje o "misji" telewizji
państwowej. Były to dla mnie frarmazony plecione przez jajogłowych
politykierów. Ostatnio jednak miarka się przebrała. W sobotę
5 października włączyłam sobie szklane pudło i na pierwszym
programie polskiej państwowej telewizji zobaczyłam dwie gówniary
w gaciach, z cyckami prawie na wierzchu, drące się po rosyjsku
"nas nie dagoniat". Rosja to kraj Dostojewskiego,
Puszkina, Czajkowskiego, Bułchakowa. Jednak z naszej państwowej
telewizji nie można się tego dowiedzieć. Mamy za to pełen
przegląd kultury bazarowo-przemytniczej, reprezentowanej dotąd
wyłącznie przez śniadych jegomości handlujących na straganach
prowincjonalnych miast i Warszawy. Burdelową szmirę TVP SA
podniosła do rangi Kultury. Takiego szamba nie widziałam nawet
w Polsacie.
Niesmak i zaskoczenie to jedna strona medalu, druga to wściekłość.
Ostatnio gruchnęło, że państwowa telewizja wyprodukuje i wyemituje
film "Siedem dni z życia premiera". Koniec złudzeń.
TVP SA jest instrumentem propagandowym w rękach rządu i Sojuszu
Lewicy Demokratycznej. Rok temu na kilka dni przed wyborami
parlamentarnymi wyemitowano film "Dramat w trzech aktach"
- kłamliwe oszczerstwo, które miało pogrzebać czyjeś szanse
w wyborach. Teraz jest odwrotnie - laurka przygotowywana dla
Leszka Millera ma chyba podnieść wynik wyborczy Sojuszu w
wyborach samorządowych.
"Jesteśmy we własnym domu"... Jestem legalistką.
Akceptuję wynik wyborów, uczciwie płacę podatki, nie jeżdżę
autobusami na gapę, nawet nie przechodzę na czerwonym świetle.
Ale poczucie indentyfikacji z poszczególnymi elementami mojego
kraju niknie przy TVP SA. Konieczny jest jakiś obywatelski
ruch sprzeciwu. Nie chodzi mi o gromadzenie dynamitu - to,
mam nadzieję nie będzie potrzebne, ale tej hydrze trzeba ukręcić
łeb. Postanowiłam, że nie będę oglądała żadnego programu TVP
SA. Zakazałam też dzieciom, nawet mężowi przemówiłam do rozsądku.
Co więcej, nie płacę abonamentu!!! Na pohybel czerwonym borsukom!
|