Co za czasy! Nic już nie jest pewne - ani pogoda latem, ani
wierność żony, ani stabilność akcji dotcomów. W dodatku dowiadujemy
się właśnie, że badania za pomocą detektorów kłamstw nie są
wiarygodnym testem prawdomówności i nie powinny być stosowane
do wykrywania potencjalnych szpiegów! Takie oświadczenie wyszło
od ekspertów z amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk. Wartość
maszyn do wykrywania kłamstw, czyli tzw. wariografów, od dłuższego
czasu jest kwestionowana, ale dopiero teraz wypowiedzieli
się w tej sprawie naukowcy z grona, które zrzesza najwybitniejszych
specjalistów w USA i sporządza raporty dla rządu w sprawach
zastosowań nauki.
W raporcie wykonanym na zamówienie Ministerstwa Energetyki,
które zarządza m.in. amerykańskim arsenałem atomowym, eksperci
z Akademii negatywnie ocenili przydatność wykrywaczy kłamstw
przy selekcji kandydatów do pracy w laboratoriach nuklearnych.
Do zamówienia raportu skłoniły resort kontrowersje wokół oskarżenia
o szpiegostwo pewnego specjalisty z laboratorium atomowego
w Loz Alamos. Wen Ho Lee został oskarżony, bo - jak mu powiedziano
- nie przeszedł testu z wariografem, chociaż później przyznano,
że wynik nie był jednoznaczny. W amerykańskim resorcie energetyki
wybrano potem do przetestowania z wykrywaczem kłamstw prawie
1600 osób, pracujących przy programach objętych tajemnicą
państwową. Wiele testów dało wynik "fałszywie pozytywny",
co sprawiło, że część pracowników na znak protestu zwolniła
się z pracy.
Wynalezione w latach 40. XX wieku maszyny do wykrywania kłamstw
badają rozmaite zmiany fizjologiczne, które są reakcją na
serię pytań: wahania rytmu serca, oddechu czy ciśnienia krwi.
To wszystko może być bowiem sygnałem napięcia czy niepokoju.
Użycie wykrywacza kłamstw zakłada, że ludzie, którzy kłamią,
są w stanie napięcia emocjonalnego, co powoduje u nich określone
zmiany w funkcjonowaniu ich organizmów.
Po podłączeniu badanego do aparatu zadaje się serię pytań
kontrolnych w celu wykalibrowania urządzenia i ustanowienia
punktów odniesienia do interpretacji właściwych pytań. Pytania
kontrolne to np. Czy był Pan na Mount Everest? lub Czy nazywa
się Pan Jan Nowak?. Na pytania w czasie testu na poligrafie
odpowiada się tak lub nie. Po zadaniu pytań kontrolnych następuje
właściwy test. Gdy badany kłamie, mierzone parametry rosną.
W sądach w USA na ogół nie uznaje się wyników takich testów
jako dowodu winy oskarżonego, gdyż osoby niewinne często nie
przechodzą takiej próby. Wiadomo też, że niektórzy przestępcy,
a zwłaszcza doświadczeni agenci wywiadu, potrafią "oszukać"
detektory kłamstw. Próba z wariografem nie wykazała na przykład
kłamstw w czasie testów, jakim poddawano osławionego szpiega
Aldrzicha Amesa, odsiadującego karę dożywocia za przekazywanie
amerykańskich tajemnic KGB i wywiadowi rosyjskiemu.
Dla nas to i tak raczej bajka o żelaznym wilku. W Polsce
wykrywacze kłamstw stosuje się niezwykle rzadko. Pozostaje
jedynie kwestia powszechnej niepewności. I bezkarnego kłamania.
|