Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SZKLANE OKO OPATRZNOŚCI

Olaf Ważyński




Człowiek chciałby czasem zamyślić się, podumać, zastanowić przez chwilę nad Złem i Dobrem. Krótko mówiąc - pofilozofować. Przecież nie będzie tego robił siedząc na sedesie. Kuli się więc na kanapie. Jeśli jest to kanapa w przeciętnym polskim mieszkaniu, to na pewno naprzeciwko stoi telewizor. A jak telewizor, to wiadomo - trzeba włączyć. A tam albo martyrologia, albo głupawe teleturnieje. No, czasem dadzą komedię. Bo przecież ludzie chcą się śmiać.
Pamiętam jak kiedyś w wypożyczalni kaset wideo poprosiłem o "Casablankę". Pani za ladą zapytała: "To wojenny, czy sensacyjny"? Niby w porządku - trochę wojenny, trochę sensacyjny, nawet trochę (bardzo) miłosny, ale... Zajrzałem do katalogu, i znalazłem tam zabójcze pająki, krew na ulicach, prawnuka Frankensteina, mutanty, zboczeńców i nawet jednego prywatnego detektywa, za to w sutannie. Gdyby te sto kilka lat temu bracia Lumiere mogli przewidzieć przyszłość kina, zajęliby się pewnie czymś innym, na przykład uprawą pomidorów. "Na szczęście jest telewizja" - pomyślałem, i wróciłem do domu.

Wieczorem wyłączyli prąd. Jakaś poważna awaria, w dodatku w całej dzielnicy. Zapadły ciemności, ucichło radio, wyłączyła się lodówka. Próbowałem sobie wyobrazić, co by było, gdyby tak wyłączono prąd w całym mieście. Na kilka dni. Gwałtownie wzrosłaby przestępczość, później także przyrost naturalny (he, he). Ale nie to byłoby najgorsze. Uczucia bezradności, zagubienia i samotności tysięcy ludzi, którzy nie mogliby oglądać telewizji, nie dałoby się z niczym porównać. Rytm codzienności, kształtowany od lat pstryknięciem pilota, zostałby nagle zachwiany. Samobójców byłoby pewnie więcej niż w Stanach Zjednoczonych w pamiętnym 1929 roku. A jednak wieszcz wywróżył: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie"...

Potem prąd włączyli. Tysiące ludzi z westchnieniem ulgi zacisnęło dłonie na pilotach. Świat został uratowany. Znów mogliśmy radować oczy widokiem palmowych plaż, tłumu na ulicach Los Angeles, albo umięśnionych supermenów i ich platynowłosych kochanek. Jakiż to wspaniały wynalazek, ta nasza kochana telewizja! Tylko jedno nie daje mi spokoju. Skąd się bierze tylu frustratów, co to wstają z fotela, wychodzą na ulicę, snują się po mieście i z nudów robią głupstwa? Vanitas vanitatum. A może przesadzam, może nie jest tak źle? Może to opatrzność puszcza do nas... oko?

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone