Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SOCJALE

Bartłomiej Walczak



 


26 maja był dla wybranych dniem wolnym od pracy. Wielu niezorientowanych ludzi pocałowało klamki uczelni, urzędów. Wszystko to skłoniło mnie do przekonania, że oto wśród rodaków kształtuje się kolejna linia podziału. Na równych i równiejszych.

Polacy są podzieleni. Głosują na tych - albo na tamtych, chodzą do kościoła - albo nie, mieszkają na wsi - albo w mieście. Kolejną linię podziału stwarza proporcja, w jakiej ludzie mogą korzystać z tak zwanego socjalu. Są więc uzależnieni od niego w stu procentach "socjale" i z drugiej strony normalni ludzie, którzy wolą nie zaglądać nikomu do kieszeni i sami zapracować na swój dobrobyt. Ci drudzy, to ciężko pracujący szaracy, tyrający po 10 -12 godzin, gotowi szukać pracy nawet tysiące kilometrów od swoich domów.
"Socjale" to beneficjenci systemu, określonego kiedyś przez Balcerowicza w następujący sposób: "udają, że pracują, a państwo udaje, że im płaci". Nie chcę nikogo obrażać. Wiem, że w instytucjach finansowanych z budżetu centralnego albo samorządowego jest wielu, naprawdę wielu wspaniałych, ciężko pracujących ludzi, którzy swoje zajęcie traktują jak misję, starają się je wykonywać najlepiej jak potrafią. Wiem, że są to nierzadko specjaliści najwyższej klasy w swoich dziedzinach. Ale generalny obraz, który wyrobiłem sobie na podstawie własnych obserwacji skłania mnie do, być może, krzywdzących uogólnień. Z góry przepraszam.
Ale jasna cholera mnie bierze, gdy widzę, że na przykład do szkół trafiają nauczyciele, którzy uczą dzieci nie dlatego, że je kochają, ale dlatego, że są nieudacznikami i nic innego w życiu nie potrafią robić. Dlatego w poszukiwaniu ciepłej posadki trafiają w końcu do szkół. Potem taki nauczyciel dostaje jakiś kwit, który sprawia, że do emerytury nikt go nie może ruszyć. Takich reliktów mentalności komunistycznej mamy niestety wiele na każdym kroku. Ostatnio zwiedzałem muzea, w których nie ma NIC. W budynku w centrum miasta, którego wartość jest po prostu monstrualna, jest sobie kilka tysięcy metrów kwadratowych przetartego parkietu, wokół którego unosi się atmosfera stęchłego nieróbstwa. Żadnych zwiedzających, żadnych interesujących KOGOKOLWIEK eksponatów. Oczywiście ta instytucja ma swój budżet i parę dziesiątek osób zatrudnionych na etacie i dziergających w kącie kolejny sweterek dla wnusi. Jak ja ich nienawidzę! Chrzanione darmozjady, dorywające się do moich pieniędzy pod chytrze znalezionym pretekstem rzekomej troski o dziedzictwo narodowe. Z takim argumentem oczywiście nie wypada dyskutować. Zresztą jest on przywoływany przy wielu okazjach. To dziesiątki teatrów, oper i innych przybytków, których poziom woła o pomstę do nieba, a załoga pogrąża się w alkoholowej frustracji.
Następna grupa socjali to urzędasy. Ze strachu o własną posadę wymyślają od czasu do czasu różne bzdury, by udowodnić że są absolutnie niezbędni i bez nich świat się zawali. W przerwie między jedną a drugą kawą wysączoną ze szklanki w metalowym albo wiklinowym koszyczku wydzwaniają, oczywiście na mój koszt, do swoich koleżanek. Parszywe biurwy, które jeśli tylko mogą, znajdują sobie ofiarę i życiowe klęski wyładowują na małych żuczkach jak ja, które mają czelność o coś zapytać.
Patologicznym przykładem socjali są policjanci. Wystarczy posłuchać co mówią młodzi ludzie, którzy starają się o zdobycie munduru. Dlaczego zgłaszają się do policji? "Bo to pewna praca". Do jasnej cholery!. Kto pozwolił, by policjanci w swojej pracy czuli się pewnie? Z jakiej racji tym grubiejącym baranom o ilorazie inteligencji tucznika daje się poczucie pewności!?! Potem fałszują statystyki przestępczości, żeby wykazać, że ta maleje. Święte krowy socjalizmu biorą na potęgę fałszywe zwolnienia lekarskie, bo jako chyba jedyna grupa zawodowa dostają 100 procent uposażenia za czas spędzony na zwolnieniu. Toż to absurd rodem z pisemek satyrycznych! Po jaką cholerę jest utrzymywana fikcja policji! Sto tysięcy tępaków w mundurach pławiących się w poczuciu bezkarności, a nie służby dla podatników!
Całe tabuny ludzi, o mentalności reprezentowanej wyrażeniem: "mnie się należy". Z niezwykłą pewnością siebie poruszają się po obszarze "trzynastek", "dodatków", "becikowych", "wakacji pod gruszą", mnóstwa najróżniejszych "zasiłków", i "zaległego urlopu". I wszystko to za moje pieniądze, odbierane pod przymusem!
Prowadzę własną działalność gospodarczą i z wysiłkiem, który każdego dnia wykańcza mnie coraz bardziej, próbuję wiązać koniec z końcem. O przywilejach socjali mogę co najwyżej pomarzyć. Ja tych nędznych śmierdzących leni po prostu nie cierpię. Zarzynają mnie każdego miesiąca, kiedy odprowadzam podatek na te cholerne muzea, szkoły, urzędy, teatry. Wszystko to jest oczywiście totalną fikcją. Szkoły udają, że uczą, ale dzieci i tak trzeba wysyłać na korepetycje; teatry grają, ale dla wycieczek zakładowych; muzea to w wielu przypadkach nie wiadomo nawet po co są, tak samo zresztą z biurwami; policjanci przesiadują w fast-foodach. Dlatego będę się mścił. Nie mam wyboru. Przed socjalami trzeba się bronić. Myślę o nich, ilekroć biorę fałszywą fakturę, fikcyjne koszty, lewe zwolnienie. To za te wasze "wakacje pod gruszą". I za 26 maja, kiedy w odróżnieniu od normalnych ludzi nie szliście do pracy, lenie śmierdzące.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone