Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KRÓTKI FELIETON MASKULINISTYCZNY

Sylwester Poniewski



 


O różnicy między kobietą i mężczyzną w sposobie postrzegania i komunikacji napisano już tonę książek. Wytarte powiedzonka w rodzaju "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" u nikogo nie wywołają ani uśmiechu ani zmarszczenia brwi. Dlaczego więc daję się zaskakiwać niemal na każdym kroku?

Podobno z czysto chemicznego punktu widzenia różnica między męskością i kobiecością sprowadza się do paru atomów węgla, gdzieś tam w komórce. Kto by pomyślał, prawda? Ale trzeba o tym myśleć. Niekoniecznie o atomach. Trzeźwo myślący mężczyzna, jak to się mówi, twardo stąpający po ziemi, nie może zapominać o różnicach dzielących obie płci. Chodzi mi o różnice w formułowaniu myśli i odbiorze słów.
Będzie trochę banalnie, ale czyż życie nie bywa banalne? Będzie również trochę uogólnień (choć tych zazwyczaj się wystrzegam) - po to, by nie rzucać konkretnymi nazwiskami.
Na ogół jestem odporny na pokusy wyklinania całej populacji kobiet, ale pomijając kilka wyjątków zadziwiająca jest u nich zbieżność w rozumowaniu i wyciąganiu wniosków. Ktoś nazwał to solidarnością wewnątrzgatunkową. Dowcipniś! Ja tu widzę nic innego jak schemat myślowy. Pewnych schematów kobiecy umysł po prostu nie przeskoczy, i już. Najzdrowiej jest przyjąć to jako pewnik. Ba! Ja też sobie tłumaczę, że kobieca logika jest pokrętna, a w ogóle to trudno ją nazwać logiką. I co z tego? I nic, bo każdą kobietę odruchowo chcę traktować jak myślącą po męsku (czyli logicznie). Stąd nieporozumienia, zgrzyty, kłótnie...
Dlaczego kobieta inaczej interpretuje pewne słowa niż mężczyzna? Oto jest pytanie! Jeśli powiesz przy obiedzie: "stek jest odrobinę za twardy", możesz być pewien, że w tej sekundzie w głowie twojej żony/dziewczyny zaczną rodzić się setki domysłów i podejrzeń. "Powiedział, że stek jest za twardy - co miał na myśli? Zaraz, zaraz... Wczoraj później niż zwykle wrócił z pracy. Pewnie jadł obiad z jakąś flądrą. No tak! Zaprosiła go do siebie i usmażyła stek. A potem zaciągnęła do łóżka! Drań! Świnia!" Itd. Stąd nieporozumienia, zgrzyty, kłótnie...
Inny przykład. Spróbuj powiedzieć koleżance (z pracy, z uczelni, sąsiadce): "Śniłaś mi się". Zakładając, że nie chodzi ci o podryw, twój komunikat znaczy dokładnie tyle, co słowa go tworzące. "Śniłaś mi się" znaczy: "miałem sen, w którym pojawiłaś się ty". Koniec, kropka. Niestety, koleżanka prawdopodobnie zrozumie to inaczej. "Śniłaś mi się" - czyli "śnię, marzę, myślę o tobie". Być może także "pożądam cię", a najprawdopodobniej "kocham cię". Nagle okazuje się, że koleżanka zaczyna się tobą interesować. Jeśli jest ładna, zgrabna, inteligentna (albo przynajmniej bogata), a ty jesteś "bez pary", to nie ma problemu. Problem pojawia się, kiedy jesteś w związku z kim innym (i nie chodzi ci o podryw). Mówiąc koleżance "śniłaś mi się" dzielisz się z nią ciekawostką przyrodniczą. Koleżanka jednak jest przekonana, że chciałeś jej powiedzieć coś więcej. Stąd nieporozumienia, zgrzyty, kłótnie...
Coś podobnego przytrafiło mi się stosunkowo niedawno. Jak się to skończy, nie wiem, bo koleżanka dostała na moim punkcie czegoś w rodzaju obsesji. Nie ratuje mnie wcale fakt, że nie jest ani ładna, ani bogata. Mam narzeczoną, a całe to zamieszanie odbiło się także na naszym związku. Sam na siebie ukręciłem bicz. I pomyśleć, że wszystko przez te kilka atomów węgla...
Chyba jeszcze raz obejrzę sobie film "Fatalne zauroczenie". Może mnie do czegoś zainspiruje.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone