Założyciel
manchesterskiego klubu akoustik Anarkhy (aA), niejaki The
Observa, był bardzo zaintrygowany dwoma osobnikami z południowej
Anglii, którzy pewnego dnia zastukali do jego drzwi. - To
właściwie kto gra w tym zespole? - zapytał. Jeden z osobników
odpowiedział: - Tylko Sam i ja ("It's just Sam and me").
Tego wieczoru, razem z wymyśloną właśnie nazwą oficjalnie
narodził się zespół Sam and Me. Tworzący go Sam Pridell i
Rowan Dawes oczywiście grali razem już od jakiegoś czasu,
ale rozmowa z właścicielem aA stała się jakby trampoliną,
dzięki której spróbowali skoczyć trochę wyżej.
Pierwsze muzyczne kroki chłopaki stawiały kilka lat wcześniej.
Sam i Rowan poznali się w 1997 roku w Brighton, gdzie obaj
studiowali. Początkowo pogrywali w różnych grupach z innymi
muzykami. Własną założyli w 2003 roku. Myli się ten, kto sądzie,
że powstaniu duetu towarzyszyły deklaracje podobne do tych,
jakie składali kiedyś na plaży w Venice Jim Morrison i Ray
Manzarek ("Założymy zespół rockowy i zarobimy milion
dolarów"). Po pierwsze Brytyjczykom nawet nie śnił się
żaden milion, a po drugie nie zamierzali wcale grać rocka.
Ich dewizą od samego początku było "pisać ładne piosenki
i puszczać je w obieg". Przyznacie sami - nie ma w tym
haśle ani nic rewolucyjnego, ani w ogóle odkrywczego. Ale
działa!
Co właściwie gra duet Sam and Me? Złośliwi powiedzą, że studencki
rock. Można by odbić piłeczkę i przypomnieć, że od "studenckiego
rocka" zaczynał R.E.M. Ale nieważne, i tak pudło. Piosenki
Sam and Me to lekki, melodyjny, bezpretensjonalny pop z naleciałościami
folkowymi - na dwie gitary, fortepian, czasem ksylofon. Fajne
harmonie, chwytliwe melodie - coś pomiędzy Simonem & Garfunkelem
a Elliothem Smithem .
Po roku wspólnego grania chłopaki przeprowadziły się do Londynu.
Od 2004 roku regularnie zaczęli występować zarówno w stolicy,
jak i Brighton i Manchesterze. Robili za rozgrzewacza przed
takimi kapelami jak Lone Pigeon, Art Brut, Nine Black Alps,
czy The Longcut.
Po serii produkowanych chałupniczo płytek demo, w sierpniu
2005 roku Sam i Rowan wydali wreszcie debiutanckiego singla
"Sonic Boomerang" ,
który w porównaniu do poprzednich nagrań brzmi całkiem nowocześnie.
Kilka rozgłośni chwyciło haczyk i wrzuciło piosenkę na swoje
playlisty. Teledysk do tego kawałka pokazywała też stacja
MTV2. A recenzenci? Pisali o połączeniu tradycji i wyobraźni,
zachwycali się harmoniami, podkreślali talent kompozytorski
i skromność wykonawców. Jeden nawet napisał, że te piosenki
za 20 lat też będą brzmiały świeżo. Jednym słowem - sukces?
No, jeszcze nie. Mimo współpracy z niezależną wytwórnią Sam
and Me nadal jest jakby w zawieszeniu i ciągle nie ma poważnego
kontraktu. A szkoda. Jestem pewien, że to co panowie Pridell
i Dawes mają do zaoferowania, spodobałoby się szerszej publiczności.
Na koniec jeszcze ciekawostka. Jedną z piosenek zespołu, "Ex's",
nagrał jako cover sam Bob Dylan !
Eee... No, brzmi jak Bob Dylan... Ale to chyba żart. Na pewno
żart.
|