Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NAUKA FILANTROPII

Mikołaj Bednarczuk




Męczy mnie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Co roku na początku stycznia jestem rozdarty. Cenię ideę filantropii i wolontariatu, ale wkurza mnie ogólnonarodowa histeria podsycana przez drugi kanał Telewizji Polskiej.

Sztuczny entuzjazm, na siłę prowokowany wrzask, nobliwe prezenterki, które nieudolnie ukrywając wysiłek próbują dostosować się do konwencji, urzędowe zadowolenie, i doprowadzające mnie do szału "sie ma!"... Wszyscy próbują prześcignąć Owsiaka w byciu Owsiakiem. Dobrze, że nie jąkają się tak jak on.
Wszystko byłoby może jedynie kolejną akcją prowadzoną przez telewizję, ale to szaleństwo rozłazi się po ulicach. Czuję się niemal zaszczuty. Oczywiście młodzież jest bardzo uprzejma, ale czuję zażenowanie, gdy daję do zrozumienia, że nie mam ochoty ulegać temu wariactwu. To nie mój klimat. Nie chcę być zaczepiany na każdym rogu. Cóż, najlepiej nie wychodzić z domu, albo nakleić sobie serduszko na czole. Z drugiej strony, w moim mieście widziałem sprzęt kupiony przez Orkiestrę. Uczciwie przyznaję, że owoce tej akcji są dobre.
Jednak Orkiestra to już prawdziwa machina. Ile jeszcze osób pamięta pierwszy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Była to zwykła zbiórka pieniędzy organizowana dla potrzeb kardiochirurgii dziecięcej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. To miał być jednorazowy happening. To, co u swych źródeł było spontanicznym apelem skierowanym do młodych widzów TVP (pamiętacie pieniądze przesyłane do programu "Róbta co chceta"?), zamieniło się w przemysł.
Pierwszy raz zazgrzytało rok temu, gdy przyznano, że podliczona kwota nie była większa od zebranej rok wcześniej. Ciśnienie czują sami organizatorzy, którzy na tegorocznych plakatach reklamujących Orkiestrę poza datą podawali dziwny komunikat. Wyeksponowana była łączna kwota zebrana w ciągu dwunastu lat przez Orkiestrę - oraz ta przeznaczona na sprzęt. Tyle tylko, że ta pierwsza jest mniejsza! Do tego podpis, że 2 + 2 = nie 22, a 4. Ja tego nie rozumiem! Skąd się wzięła różnica?!?! A więc Orkiestra skutecznie obraca pieniędzmi zebranymi od ludzi? Czy istnieje jakieś sprawozdanie, które pozwoliłoby skontrolować sposób pomnożenia pieniędzy? Czy poczynione inwestycje są ryzykowne?
Wywoływania ogólnonarodowej histerii pozazdrościły TVP telewizje komercyjne. One też wzięły się za zbawienie świata. Najbardziej wkurzył mnie TVN. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wykorzystują straszliwą tragedię w Azji do wykreowania określonego wizerunku własnej marki. Niechby zbierali pieniądze przez sms-y, ale przecież za każdym razem przy komunikacie o zbiórce pojawia się nazwa "TVN". Tu nie chodzi wyłącznie o pomoc. To raczej nachalna kampania wizerunkowa. Oto TVN jawi nam się jako wrażliwa firma, której ołtarzem jest ekran telewizora, a składane na nim ofiary to sms-y. Między widzami powstaje sztuczna więź, której wspólnym mianownikiem jest telewizor. Niestety nie dostrzegłem informacji, czy tak jak zazwyczaj połowa kwoty z sms-a przypada operatorowi telefonii komórkowej. Czy aby ktoś na tym wszystkim nie zarabia? Jeśli tak, to dlaczego nie dowiedziałem się tego z zajawek puszczanych w TVN???
W Wigilię Bożego Narodzenia, zupełnie przez przypadek byłem w jadłodajni prowadzonej przez jedno ze zgromadzeń zakonnych. Opłatek, ryba, kapusta i kilkadziesiąt głodnych osób, które w telewizji wypadłyby raczej bardzo słabo. Może to nazbyt prostoduszne i naiwne, ale wzruszyłem się. Oto bez rozgłosu i fleszy są ludzie, którzy po prostu pomagają innym, robiąc swoje.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone