George Lucas poszedł po rozum do głowy. Kiczowate i familijne
"Mroczne widmo" musiało mu się odbić potężną czkawką,
bo drugi epizod "Gwiezdnych Wojen" - w przeciwieństwie
do pierwszego - nie rozczarowuje. Oczywiście znów można zarzucać
reżyserowi, że nadużywa komputerów, że zbyt wcześnie wprowadza
niektórych bohaterów sagi (Boba Fett), że niektóre fragmenty
filmu trącą komiksowym banałem (sceny w fabryce robotów),
itp., itd. Ale "Atak klonów" ma swoje plusy - i
to mocne.
Po pierwsze - intryga. Już po niej widać, że to raczej film
nie dla dzieci (przeciętny małolat raczej nie połapie się
w jej zawiłościach). Wszak wojna klonów to awantura szyta
grubymi nićmi. To klasyczna zagrywka mająca na celu odwrócenie
uwagi opinii publicznej od rzeczywistych zamiarów i poczynań.
Czyich? Tego nie wyjawię, choć każdy kto oglądał "starą"
Trylogię, zna odpowiedź na to pytanie.
Po drugie - Anakin Skywalker. Jego młodzieńcza zadziorność
i pyszałkowata arogancja są przedstawione znakomicie. Duże
brawa dla Haydena Christensena! George Lucas w naprawdę genialny
sposób pokazał też, jak zaczęła się droga młodego Jedi ku
ciemnej stronie Mocy. Bo przecież paradoksalnie sprawiła to...
miłość.
Po trzecie - rycerze Jedi. Nareszcie widać, dlaczego nazywa
się ich rycerzami! Gromada postaci z mieczami świetlnymi w
dłoniach nacierająca na wroga ma w sobie coś z klimatu "Braveheart".
Nawiasem mówiąc, takiej bijatyki jeszcze w "Gwiezdnych
wojnach" nie było.
Usłyszałem opinię, że pierwsze kwadranse filmu są nudne i
usypiające. Rzeczywiście - pozostałe epizody sagi zaczynają
się bardziej dynamicznumi sekwencjami. Z drugiej strony sceny
szalonego pościgu za skrytobójcą trudno nazwać sennymi. A
że Lucas postanowił drobiazgowo rozegrać narodziny uczucia
między Anakinem i Amidalą? To bardzo ważny, wręcz kluczowy
wątek. Moim zdaniem nie wymagał skrócenia. Poza tym Natalie
Portman jest taka śliczna!
Denerwuje mnie trochę brak konsekwencji, prowadzący do głupich
anachronizmów. Dlaczego w "Ataku klonów" R2D2 potrafi
latać, a w późniejszych epizodach już nie? Przecież za młodych
lat Obi-Wana i Anakina technologia nie może być bardziej rozwinięta
niż 30 lat później! Jak na mój gust, za mało tu też scen rozgrywających
się w przestrzeni kosmicznej - w końcu te wojny są GWIEZDNE,
prawda?
Czekam teraz z niecierpliwością na epizod trzeci. Ciekawe,
jak Lucas zmieści w nim przewrót Palpatine'a, narodziny Luke'a
i Lei oraz przemianę (dorosłego!) Anakina w Vadera. Po drodze
trzeba jeszcze uśmiercić Amidalę, hrabiego Dooku i wszystkich
Jedi. No, prawie wszystkich.
|