Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W GOŚCINIE U WIELKICH MISTRZÓW

Olaf Ważyński



W Tomarze znakami templariuszy wybrukowano nawet ulice
Masywna budowla Convento de Christo budzi respekt
Wnętrze Charoli nie przypomina przeciętnego koœcioła
Krużganki Œwiętej Barbary przylegajš do Charoli od zachodu

Kto nie słyszał o templariuszach? Na opowieściach o ich skarbach pasła się niejedna młoda wyobraźnia. Dość przypomnieć książkę i serial o dzielnym Panu Samochodziku, który szukał ich na Warmii i Mazurach. Moja żona i ja skarb templariuszy znaleźliśmy w Portugalii, tam gdzie była ich siedziba. Tym skarbem jest zamek i klasztor w mieście Tomar.

Pociągiem z Lizbony do Tomaru jechaliśmy jakieś dwie godziny. Nie przypatrywaliśmy się specjalnie krajobrazom za oknem - było upalne lato i szybko schowaliśmy się przed palącymi promieniami słońca za zasłonką.
Wbrew temu, co mówią przewodniki, miasto jest dość nudne. Szachownica identycznych ulic nie zachęca do zwiedzania. Pewnie dlatego większośc turystów od razu kieruje się na wzgórze. Z centrum Tomaru idzie się tam tylko kwadrans, ale w słonecznym skwarze droga piekielnie się dłuży. Jednak to, co zobaczyliśmy na szczycie wzniesienia, rekompensuje ten trud...
Convento de Christo to prawdziwa perła portugalskiej i europejskiej architektury. Style: romański, manueliński i renesansowy przeplatają się tu w oszałamiającej pięknem mozaice. Budowla z jednej strony onieśmiela potężnymi konstrukcjami, z drugiej - zachwyca miesternymi detalami.

Klasztor zbudował w 1162 roku Gualdim Pais, pierwszy i zarazem największy mistrz templariuszy. Przez długie lata była tu siedziba zakonu. Templariusze postawili sobie za cel oczyszczenie Portugalii z Maurów. Minął niespełna rok i wypełnili świętą misję. Nagroda była hojna - zakon dostał zamki i rozległe grunty. Wkrótce stał się na tyle potężny, że zaczął zagrażać sąsiednim władcom.
Templariuszy zaczęto - dosłownie - tępić. W 1314 roku zakon został rozwiązany, zresztą za zgoda papieża. Wprawdzie odnowiono go już 6 lat później, ale podlegał już bezpośrednio królowi Portugalii, no i musiał zmienić nazwę (na Rycerzy Chrystusa).

Aga i ja kupiliśmy bilety i rozpoczęliśmy wędrówkę po labiryntach Convento de Christo. Trasa zwiedzania prowadziła nas przez poszczególne części zespołu, które wznoszono w różnych epokach. Na początku - niedostępne niestety ruiny zamku księcia Henryka Żeglarza, który przez kilkanaście lat był Wielkim Mistrzem Zakonu. Potem korytarzami o chłodnych ścianach przeszliśmy do Charoli. To świątynia o kształcie rotundy, miejsce po prostu niesamowite!
Ołtarz znajduje się tu pośrodku. Wokół w ścianach są głębokie nisze. Legenda mówi, że templariusze słuchali mszy... siedząc na koniach! Trafiliśmy akurat na prace renowacyjne, ale udało mi się zrobić zdjęcie wewnątrz Charoli. Ze zrozumiałych względów nie mogłem użyć lampy błyskowej...

Dalej czekały nas kolejne cuda. Schody poprowadziły nas na krużganki: pierwsze, drugie, trzecie, następne i następne... W sumie jest ich tu siedem. Można wśród nich naprawdę zabłądzić. Tym bardziej, że łączy je mnóstwo tajemniczych przejść, schodków i korytarzyków.
Oglądaliśmy też cele zakonników, refektarze, pokoje dla gości. Duże wrażenie zrobiły na mnie długie, wysokie, krzyżujące się korytarze. Na deser zostawiliśmy sobie grube mury obronne, z których widać miasto w dole. No i odpoczynek w klasztornych ogrodach.

Jeśli kiedykolwiek wybierzecie się do Portugalii, koniecznie wpiszcie sobie Tomar do programu wycieczki! Ten kraj staje się u nas modny, więc pewnie niedługo będzie okazja.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone