Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BYĆ KOBIETĄ...

Aleksandra Krupak



 


Czym jest tak właściwie "szacunek dla kobiety", nad tym zastanawia się zapewne niejeden mężczyzna, próbujący stać się współczesnym ideałem, bądź chociażby człowiekiem, który swoją postawą będzie budził szacunek w oczach innych ludzi.

Każda z kobiet może dać inną odpowiedź, bo dla każdej liczą się inne wartości, jednak jest kilka zasad, które od zawsze były znane tak zwanym "gentlemanom". To zachowania, które, wyznaczane rozwojem cywilizacji i zmieniającą się kulturą, zawsze świadczyły o fizycznej i kulturowej różnicy płci, która już w starożytności podzieliła ludzkość na "ładniejszą" i "brzydszą" część. To przede wszystkim różnice w wyglądzie i budowie, wyznaczające dawniej miejsce kobiety w świecie, stanowią kodeks niepisanych norm. Niektóre z nich, jak opieka nad ciężarną, zapewnienie rodzinie poczucia bezpieczeństwa, w tym materialnego, czy wykonywanie za kobietę zadań związanych z siłą fizyczną, są tak stare jak ludzkość i nie zmieniły się przez wieki.
W ciągu tysiącleci mężczyźni byli główną podporą kobiet, pracowali, przynosili pieniądze, a żona pracowała w domu, czekając na męża, wychowując dzieci i strzegąc domowego ogniska. Kariera zawodowa kobiet była czymś społecznie nieznanym, a nieliczne przykłady sukni na tronach wynikały z kontynuacji dynastii, a nie z wolnego wyboru. Były to jednak przypadki rzadkie, a kobieta-władczyni zatracała swoją kobiecość i zaczynała być odbierana jako osoba rządząca i sposób na przedłużenie linii dynastycznej, której szacunek należy się nie ze względu na jej płeć, ale funkcję społeczną i polityczną, która przypadła jej w udziale.
W każdej epoce odbierano ten szacunek w różny sposób. W starożytności kobiety miały za zadanie być nałożnicami oraz poddanymi, jednak z upływem lat stosunek do płci żeńskiej bardzo się zmienił. Średniowiecze obrazuje nam dzielnych rycerzy broniących swoich królów, którzy za wszelką cenę pragną powrócić do domu, do swojej ukochanej. Zresztą Średniowiecze wyidealizowało w pozytywny sposób kobietę jako muzę i obiekt westchnień. Czasami żałuję, że bardowie to już relikt przeszłości, nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoryś z nich wyśpiewywał mi w nocy pod oknem serenady. Mam natomiast wątpliwości, czy spodobałoby się to moim rodzicom, którzy wstają codziennie rano do pracy.
Myślę, że to wojny zmieniły funkcję kobiety w społeczeństwie. Opuszczone przez mężów, którzy poszli walczyć za ojczyznę i nieraz z tej walki nie wracali, zmuszone były do wyuczenia się zadań, które zawsze były domeną "brzydszej" części ludzkości. Samodzielnie wychowywały dzieci, pracowały na roli, w fabrykach, walczyły w partyzantce i robiły tysiące innych rzeczy, które jeszcze na początku XX wieku były nie do pomyślenia. Myślę, że to zmieniło też je same i męskie spojrzenie na kobiecość. Zaczęły się zachowywać jak mężczyźni - ciężko pracowały, walczyły, piły alkohol, paliły papierosy i przejęły swobodny sposób zachowania, czyli inicjatywę w nawiązywaniu nowych znajomości. Zmianie uległy wszelkie normy społeczne. I choć od zakończenia wojny minęło ponad 60 lat, ten proces zmian wciąż trwa. Dziś nikogo już nie dziwią wulgarne kobiety, pijane w miejscach publicznych, z łatwością nawiązujące nowe kontakty, albo nawet je inicjujące. Różnica płci w znaczeniu społecznym i kulturowym zaczyna się zacierać, i pewnie niedługo zupełnie zniknie. I będzie to wina samych kobiet, które przez dziesiątki lat próbowały dorównać mężczyznom we wszystkich dziedzinach życia. Przestają teraz być kobietami, stają się partnerkami czy kumplami. Czemu zatem wymagają, by kumplom kupować kwiaty, przepuszczać ich w drzwiach, albo pisać dla nich wiersze? Dlaczego bawią je wulgaryzmy, ktore wypowiada przy nich ich chłopak, mąż, narzeczony - a potem dziwią się, że wypowiada je także pod ich adresem? Czy nie do tego go przyzwyczaiły? Równouprawnienie dało kobietom niebywałe możliwości awansu społecznego, pozbawiając je jednocześnie tej subtelności, która była źrodłem szacunku i wyjątkowego traktowania przez wieki. Teraz bardowie śpiewają w rytmie hip hopu, ale niekoniecznie miałabym ochotę, by teksty większości z tych "pieśni" były adresowane do mnie.
Marną pozostałością po dawnych, dobrych czasach jest jeszcze Dzień Kobiet, wyśmiewany przez większość mężczyzn jako "komunistyczne święto" i nikomu niepotrzebny relikt przeszłości. A ja je lubię, i bardzo żałuję, że jest wypierane przez Walentynki, które w żaden sposób nie oddadzą specyficznego klimatu tego jedynego dnia, kiedy panowie spieszą do domów, by jak naszybciej wręczyć swojej ukochanej obowiązkowego tulipana. Eeee, takie czasy nam nastały, niekobiece całkiem...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone