Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SZKLANA KULA

Paweł F. Weiden



Krzysztof Kolumb

Żarówka T.A. Edisona

Nikola Tesla

 


Ostatnio przeglądając wycinki bardzo starych gazet natrafiłem na wyniki ankiety pod tytułem: Jak wyobrażasz sobie życie w roku 2000. Niestety na wycinku nie było daty wydania, ale z kontekstu wnioskuję, że gazeta pochodziła prawdopodobnie z początku lat 80., czyli z okresu kiedy przed naszymi sklepami stały długie kolejki ludzi chcących na kartki kupić cokolwiek.

"Proroctwa" zawarte w odpowiedziach były ogromnie interesujące, ale mnie najbardziej wzruszyła i jednocześnie rozbawiła odpowiedź jakiegoś starszego pana. Otóż pan ten, opisując świetlaną przyszłość jaka czekała naród, widział ją między innymi w ten sposób: "...w roku dwutysięcznym przed sklepami będą zamontowane na stałe ławki żeby w kolejkach można było wygodnie siedzieć, a nie stać"... Prognoza na szczęście nie znalazła warunków aby się spełnić, ale uzmysłowiłem sobie nagle jak trudno przewidzieć przyszłe wydarzenia i rozwój sytuacji. To ograniczenie nie dotyczy tylko przeciętnych obywateli, ale również naukowców darzonych szacunkiem ze względu na ich ogromną wiedzę. Kiedy Krzysztof Kolumb zwrócił się do Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda o sfinansowanie swojej wyprawy na zachód, dla oceny szans powodzenia takiej wyprawy została powołana specjalna komisja złożona z ówczesnych autorytetów. Wysokie gremium udowodniło jasno i naukowo w sześciu punktach, że zamiar żeglarza jest bezsensowny i niemożliwy do realizacji. "Ocean Zachodni jest nieskończony i całkowicie nieżeglowny i nie może nikogo doprowadzić do Indii", brzmiał werdykt. Jednak polityka zwyciężyła wtedy z nauką, i Kolumb, na nieszczęście dla Indian, ląd odkrył. Nie były to jednak Indie, do których dotarcia tą drogą oczekiwał. Było to natomiast miejsce, w którym już za kilkaset lat, tak jak w ówczesnej Europie, nastąpił burzliwy rozwój nauki i techniki. Wiedza była już wtedy znacznie większa aniżeli w czasach Kolumba, ale opinie autorytetów dotyczące możliwych odkryć nadal nie różniły się trafnością od tych sprzed kilku wieków.
W 1878 roku trzydziestoletni Thomas Alva Edison, mając na koncie już kilka wynalazków, oświadczył publicznie, że lada dzień w domach będzie królowało oświetlenie elektryczne wprowadzone w miejsce oświetlenia gazowego. Akcje brytyjskich spółek gazowych spadały na łeb, na szyję, doprowadzając je na skraj bankructwa. Parlament brytyjski powołał pośpiesznie komisję złożoną ze znanych uczonych, którzy bez wątpliwości ustalili, że elektryczne oświetlenie w zastosowaniu na masową skalę to kompletna bzdura i nieuprawniona fantazja. Jak ogłosiła komisja "pomysły pana Edisona są może dobre dla naszych przyjaciół zza oceanu lecz jednak niegodne uwagi ludzi praktycznych, a tym bardziej uczonych". Ważna figura jaką był główny inżynier poczty brytyjskiej, sir Wiliam Preece, z właściwym Brytyjczykom poczuciem humoru oświadczył, że "zastosowanie światła elektrycznego to wręcz ignis fatuus (błędny ognik)". Niewiele lat później żarówka elektryczna triumfalnie zaczęła wypierać oświetlenie gazowe.
Czyżby Edison był wizjonerem przewidującym znakomicie przyszłe osiągnięcia? Zdecydowanie nie. Już wkrótce popełnił kolosalny błąd. Zatrudnił bowiem u siebie w laboratorium młodego wynalazcę, emigranta z terenów obecnej Chorwacji - Nikolę Teslę. Zaproponował mu współpracę polegającą na tym, że Tesla miał doprowadzić do poprawy wydajności generowania prądu w elektrowniach. Edison obiecał, że jeśli wydajność elektrowni wzrośnie o 50 procent, Tesla otrzyma 50 tysięcy dolarów nagrody. Po rocznej pracy Tesla zaproponował Edisonowi przejście w jego elektrowniach na prąd zmienny (działały one wtedy na prąd stały), dowodząc, że poprawi to ich wydajność o wymagane 50 procent. Edison uznał stosowanie prądu zmiennego za bzdurę, i nie zapłaciwszy Tesli ani grosza wyrzucił go z pracy. Wspólnicy Edisona, właściciele Edison Electric Light Company, będąc mimo wszystko pod dużym wrażeniem jakie wywarła na nich pomysłowość młodego wynalazcy, stworzyli specjalnie dla Tesli firmę Tesla Electric Light Company. Edison przyjął to z lekceważeniem, bo zupełnie nie przewidział, że w laboratoriach swojej nowej firmy Tesla dopracuje metody generowania i przesyłu prądu zmiennego, które są stosowane do dzisiaj na całym świecie. Dzięki zastosowaniu tego prądu pracują, również stworzone przez Teslę, takie urządzenia jak świetlówka i silnik prądu zmiennego. Ostatecznie kres zbudowanych przez Edisona elektrowni na prąd stały położył kolejny wynalazek Tesli - turbina wodna, która generowała prąd zmienny wykorzystując do tego tanią energię przepływu wody w rzekach.
Tesla nie przewidział z kolei, że jego genialny wynalazek... radia ( tak, tak - to jego!) nie zostanie uznany jako jego osiągnięcie. A przecież to właśnie Tesla w 1893 roku jako pierwszy zademonstrował transmisję radiową. Uznawany za twórcę radia Guglielmo Marconi niezależnie od Popowa taką demonstrację przeprowadził dopiero dwa lata później. Rok wcześniej, w 1894 roku młody Marconi przeprowadził pierwsze udane doświadczenie: wprawił w ruch dzwonek falami Hertza z odległości 30 stóp. Reakcja ojca Marconiego była jednak pełna niechęci: "A cóż w tym ciekawego - jest tyle lepszych sposobów dzwonienia"...
Nawiasem mówiąc fakt, że to Nikola Tesla jest prawdziwym wynalazcą radia potwierdził dopiero w 1943 roku Sąd Najwyższy USA, pośmiertnie przyznając mu pierwszeństwo (przed Gulielmo Marconim) do zasadniczych patentów. Jednak nagrodę Nobla z fizyki w 1909 roku otrzymał Marconi.
Wspomniałem wcześniej o niefortunnym "dowcipie" sir Wiliama Preece'a na temat przyszłości żarówki. W tym samym czasie podobną gafę popełnił sir Pears, brytyjski minister poczty. Otóż urodzony w 1847 roku (a więc równieśnik Tesli) szkocki wynalazca Aleksander Graham Bell w lutym 1876 roku opatentował telefon i wkrótce pokazał go na wystawie Centennial Exposition w Filadelfii. Wynalazek wzbudził duże zainteresowanie i zdobył nagrodę. Mimo to towarzystwo Western Union Telegraph Company uznało telefon za niepraktyczny i... odrzuciło ofertę zakupu praw do wynalazku za sumę 100 tysięcy dolarów. Wówczas Bell i jego wspólnicy założyli w 1877 roku własną firmę, z której wywodził się późniejszy American Telephone and Telegraph Company. Wspomniany minister brytyjskiej poczty sir Pears skwitował możliwość wprowadzenia telefonu w codzienne życie słynnym stwierdzeniem: "Wynalazek pana Bella jest nam w ogóle niepotrzebny, mamy jeszcze dość chłopców na posyłki".
Śledząc dzieje wynalazków można dostrzec, że w drugiej połowie XIX wieku gwałtownie przyspieszył rozwój nowoczesnej techniki i nauki. Dotyczyło to również powstawania nowych środków lokomocji. Oczywiście i w tej dziedzinie zdarzały się zabawne przykłady niedostatków wyobraźni - nawet u sławnych uczonych.
Transport "kolejowy" istniał od starożytności - ponad 2500 lat temu był też już znany w Asyrii, później i w Rzymie. Właściwie był to transport koleinowy, ponieważ koła wozów prowadzone były w koleinach wyżłobionych w kamiennych płytach dróg. Była to wersja transportu, która zachwyciłaby dzisiejszych ekologów - napęd wykorzystywał siłę ludzkich mięśni, a w wersji mocno ciężarowej siły napędowej dostarczał poczciwy koń. W czasach nowożytnych jako szyny stosowano początkowo drewniane koryta prowadzące koła wózków. Prawdziwym impulsem dla rozkwitu transportu kolejowego było zastosowanie metalowych szyn i uruchomienie pierwszej linii kolei publicznej łączącej Stockton z Darlington w Wielkiej Brytanii. Dokonał tego George Stephenson w 1825 roku. Przed rozwojem transportu kolejowego przestrzegali jednak gorąco i z naukową precyzją ówcześni naukowcy. Głosili, że "efekt rozpowszechniania kolei żelaznej, mknącej w dodatku z szaloną prędkością 30 mil na godzinę, będzie tragiczny dla świata. Dym zasłoni niebo i zatruje powietrze, kury przestaną się nieść, krowy stracą mleko, a ludzie od pędu powietrza oszaleją!". Dziś kiedy istnieją już linie kolejowe, na których prędkość przekracza 400 km/godz. traktujemy te obawy jako zabawne, ale wtedy przyjmowano je z powagą. Technika i nauka rozwijały się oczywiście nadal, i nadal zdarzały się lapsusy dotyczące opinii głoszonych przez wybitnych naukowców.

CIĄG DALSZY - W NASTĘPNYM NUMERZE

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone