Okładka
Zasady współpracy - Archiwum

 



JEGO ODEJŚCIE

Vice Sprawca




"Polacy stracili wiarę we wszelkie autorytety, w polityków, dziennikarzy. Jedyna osoba, która mogła ich jednoczyć, to papież. Teraz nawet on odszedł" - takie zdanie wypowiedziane przez zupełnie przypadkową osobę usłyszałem w telewizji w sobotę 2 kwietnia. Faktycznie. Powstaje pustka.

Powiedzmy sobie szczerze, mało kto w ogóle ma orientację w sprawach, o których wypowiadał się Jan Paweł II. Co więcej, bardzo często (choć nie w Polsce) papież był krytykowany za swoje poglądy. Nikt jednak nie kwestionował jego autorytetu. On udowodnił, że trzyma się swoich racji nie ze względu na chwilową koniunkturę, po to by zyskać popularność i sympatię. On to robił z innych powodów. I tego będzie brakowało najbardziej. Przekonania, że nie ma już osoby, która całym swoim życiem świadczyła o wartościach, które głosiła.
Życie z każdym rokiem stawia nowe pytania. Wiele z nich wywołuje konsternację, wybór nie wydaje się jasny. Wiele spraw stawia nas przed koniecznością wyboru mniej lub bardziej szarego odcienia. Ale nie dla Jana Pawła II. Tak, tak, nie, nie. To głos, który docierał z Watykanu. Można się z tym głosem nie godzić, choć z dzisiejszej perspektywy opinie, że był to pontyfikat konserwatywny, hamujący postęp Kościoła wydają się niesmaczne. To miarka telewizyjno-ogłupiającej sieczki przystawiana do instytucji, która takim ocenom się nie poddaje.
Niewątpliwie celibat, klonowanie, eutanazja, antykoncepcja - to kwestie, które wkrótce staną na porządku dziennym w Kościele. Marzę o tym, by bez względu na kierunek, w jakim podążą ewentualne zmiany, były one wsparte takim autorytetem, jaki miał Jan Paweł II.
W tych dniach Polacy byli zjednoczeni jak rzadko kiedy. Jednak nie wszyscy. Gdy w piątek pierwszego kwietnia zaczęła się agonia Jana Pawła Drugiego, usłyszałem w jednej z lokalnych stacji radiowych w Poznaniu zdania o "wyrywaniu d...", a prezenter z kretyńskim tonem naćpanego abnegata mówił, że "atmosfera jest zarąbista i ma nadzieję, że weekend też będzie taki fajny". Wszystko to działo się na antenie radia należącego do polskiego koncernu, który w swoim statucie ma napisane, że tworzą go ludzie, którym bliskie są wartości wyrosłe z nurtu "Solidarności". W czasie, gdy w poznańskiej Farze odprawiana była o północy Msza święta w intencji papieża, przez pobliskie uliczki przewalały się grupy podchmielonych, wulgarnych smarkaczy. W knajpach piwo lało się strumieniami. Może nie warto o tym pisać w tym momencie. Mam jednak pesymistyczne wrażenie, że odejście papieża sprawi, że jedyna przestrzeń, w której Polacy znajdowali swoje odniesienie i poczucie wspólnoty legnie w gruzach.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone