Coś
się skończyło. Wraz z Jego odejściem nasz świat i nasze życie
już nigdy nie będą takie same.
Przygodnie napotkana Rosjanka mieszkająca w bloku na osiedlu
High Park w Toronto: "Nie wierzę w Boga. Nigdy nie wierzyłam,
ale wiem, że był to jedyny z wielkich tego świata, którego
po ludzku, zwyczajnie kochałam. Za jego dobroć, za ciepło
i serdeczność, jaką nam wszystkim zawsze okazywał. Tacy ludzie
zjawiają się na świecie raz na tysiąc lat."
Tak odczuwających ludzi, jak ta kobieta były na świecie miliardy.
Kochaliśmy Go niezależnie od wyznawanej religii, koloru skóry,
narodowości.
Wiedzieliśmy, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Od kilku lat
widzieliśmy, że papież z roku na rok słabnie, że choroba i
wiek, nieubłagane prawa biologii przybliżają chwilę, w której
od nas odejdzie. A jednak wierzyliśmy, że cudownym zrządzeniem
Opatrzności i dzięki sile Jego woli i ducha - On będzie trwał
przy nas i z nami.
Niczyje cierpienie i śmierć nie obudziły na świecie tylu łez
i tylu dobrych życzeń, co cierpienie i śmierć Karola Wojtyły.
Bo też ten Człowiek w ciągu długich i pracowitych lat swojego
życia odmienił świat na lepsze, dzięki Niemu my sami staliśmy
się lepsi.
Kiedy powtarzał za Chrystusem: "Nie lękajcie się"
- potwierdzał ten apel własnym życiem. Widzieliśmy, że mówi
to do nas człowiek, który się nie lęka. Człowiek, który wsparty
wiarą w Boga - wierzy w nasze dobro, że niezależnie od wszystkiego
złego, co działo się i dzieje na naszej planecie, właśnie
ta wiara to dobro przyniesie. Że wystarczy tylko ufać Panu
Bogu, a cierpienia, których wiele przecież w życiu doświadczamy
i będziemy doświadczać - bo są integralną częścią ludzkiego
życia na ziemskim padole - mogą nas wzmocnić i uczynić lepszymi.
Gasnący i cierpiący Papież dał nam w ostatnich latach jeszcze
jedno, być może najważniejsze przesłanie. "Nie lękajcie
się" - mówił tym, którzy nie potrafili, nie mieli odwagi
zmierzyć się z tajemnicą umierania. Mówił to do cywilizacji
wyznającej kult młodości i siły, która umieranie zepchnęła
na margines życia - do szpitali, domów starców, przytułków,
zakładów opieki paliatywnej.
Jakże wielu z nas pomyślało w tych dniach o najbliższych,
którzy odchodzili od nas, którym z własnego lęku odmówiliśmy
bliskości w godzinie śmierci. Być może pomógł nam zrozumieć,
że śmierć jest nierozłączną częścią naszego życia, że może
być piękna i ufna.
Była to ostatnia lekcja, jakiej nam udzielił. Być może najważniejsza.
|