Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



GODNOŚĆ WYCENIONA

Witold Filipowicz


 

 


Był już bunt prokuratorów, teraz mamy bunt sędziów. Bunty mają zawsze jakiś cel. W przypadku sędziów tym celem jest godność. Mierzona, jak się wydaje, wysokością gaży.

Wsłuchując się w treść sędziowskich protestów odnosi się wrażenie, że zmierzają w jednym kierunku - dajcie nam więcej, więcej, więcej... Uzasadnieniem tych żądań jest, było nie było, szczególna rola sędziego w życiu publicznym polskiego społeczeństwa. Wszak to od sędziego, w wielu przypadkach, zależy niejeden los człowieka, któremu się przyszło poddać rozstrzygnięciom sądowym.
W klasycznym podziale władzy sądownictwo jest jednym z filarów demokratycznego państwa prawnego. Z tego punktu widzenia głos środowiska sędziowskiego jest głosem trzeciego filaru władzy i nie może pozostawać niesłyszalnym.
Zgrzytem jednak w tych - załóżmy, słusznych protestach i żądaniach, jest coraz powszechniejsza w społeczeństwie opinia o jakości wymiaru sprawiedliwości. Nie tylko tych osób, które przegrywają swoje sprawy przed sądami. Krytyka w takich przypadkach jest naturalnym przejawem, choć nie znaczy to w żadnym razie, że jest wówczas krytyką bezpodstawną.
Głosy krytyczne słychać też ze strony osób niezwiązanych z postępowaniami sądowymi osobiście, a nawet za strony osób, które swoje sprawy wygrywają. Nieco słabiej słychać krytykę ze strony samego środowiska prawniczego, w szczególności samych sędziów. Tu głównie przeważają skargi na warunki pracy i - oczywiście, płacy.
Może dziwić krytyka jakości wymiaru sprawiedliwości wypowiadana przez osoby, które w końcu swoje sprawy wygrywają. Jednakże warto sobie uświadomić, że wygrana sprawa to często całe lata angażowania się w procesy, koszty, czasem utrata zdrowia. Nierzadko ekonomiczna ruina tego, który mimo wygranej sprawy popada w nędzę. Pyrrusowe zwycięstwa nie są niczym nadzwyczajnym w polskiej rzeczywistości.
Śledząc tego rodzaju sprawy, poczynając od sposobu ich rozpatrywania na poziomie sądu rejonowego przez asesora, aż do Sądu Najwyższego włącznie, niejednokrotnie można zadawać sobie wciąż to samo pytanie: czemu ma służyć polski wymiar sprawiedliwości. Co jest celem sądowych postępowań - czy poszukiwanie sprawiedliwości i ochrony jednostki, której dzieje się krzywda, czy sąd ma cele priorytetowe w postaci restrykcyjnego przestrzegania procedur? To zresztą temat niewyczerpany i nie powinien niknąć w dyskusjach, przykrywany sporami doktrynalnymi, w których człowiek wydaje się być traktowany wyłącznie jako element procesu.
Wzrastająca liczba spraw wnoszonych przez obywateli do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a zwłaszcza wzrastająca liczba spraw wygrywanych w Trybunale, powinna być wystarczającym sygnałem, że w polskim wymiarze sprawiedliwości nie dzieje się dobrze i nic nie wskazuje na to, że są jakieś symptomy poprawy.
Co gorsza, należy pamiętać o tym, że na ogół - z uwagi na obowiązek wyczerpania drogi sądowej w kraju, wygrane sprawy przeciwko państwu polskiemu w jakimś stopniu dają świadectwo o polskim wymiarze sprawiedliwości na poziomie Sądu Najwyższego. To może uświadamiać, jaka jest ta jakość na poziomach niższych - apelacyjnym, okręgowym, rejonowym. Dotyczy to również sądownictwa administracyjnego.
Występując do ETPC skarży się nie sam wyrok, choć to on jest podstawą wniesienia skargi, ale skarży się państwo, w imieniu którego te skarżone wyroki zapadają, więc w istocie skarży się cały system wymiaru sprawiedliwości (gdzie w kolejnych instancjach utrzymywany jest wyrok, uznany potem przez ETPC jako naruszający prawa człowieka). To jest powód do wstydu. Nie dla państwa, dla wymiaru sprawiedliwości.
Jakie są konsekwencje takich wyroków na korzyść skarżącego? Na ogół odszkodowania, czasem nawet dość wysokie, choć w większości symboliczne, gdy uzmysłowić sobie, jaką drogę i z jakimi konsekwencjami przez całe lata musiał się zmierzyć skarżący. Ostatnio odszkodowania zaczynają nieco wzrastać, pojawia się bowiem tendencja do wyrównywania szkód wyrządzonych przez państwo obywatelowi w wymiarze bardziej adekwatnym do strat rzeczywistych.
A co się dzieje po takim wyroku, który państwo musi wykonać? Państwo je wykonuje, z oporami czasem, ale to osobna kwestia. Jeśli jednak przyznane zostaje odszkodowanie, to je wypłaca. Z jakich pieniędzy? Oczywiście, z budżetu państwa. I to jest jedna strona medalu. Jest jednak drugi aspekt, znacznie ważniejszy. Jakie skutki takiego wyroku ponosi nasz wymiar sprawiedliwości w rozumieniu skutków dla konkretnych sędziów, którzy brali udział w procesie orzekania - od pierwszej do ostatniej instancji? Otóż nic nie wiadomo o jakichkolwiek skutkach.
W konsekwencji cała plejada sędziów, tych domagających się uznania ich godności, czy też godności urzędu, jaki reprezentują (mierzonej przez nich samych wysokością gaży), pozostaje w błogim poczuciu dobrze wypełnionych obowiązków. Również ci sędziowie, których wyroki są ocenione negatywnie przez ETPC.
A co z godnością tych, którzy wyrokami rażąco naruszającymi prawo sami wystawiają świadectwo polskiemu wymiarowi sprawiedliwości? Co z sędziami, których orzeczenia wręcz narzucają podejrzenie stronniczości, o ile nie przestępstwa? Solidarność korporacyjna zawsze ma brać górę?
Sąd jest niezawisły, sąd podlega tylko ustawom - czy to tylko hasła, które mają rozgrzeszać każdą nieprawidłowość? I co się dzieje, jeśli sąd sam ustawy łamie?
Funkcjonuje obecnie prawo skargi na wyrok niezgodny z prawem. Nawet przewiduje żądanie odszkodowania. Ale kto ma to orzekać? Sędziowie. Ile razy sędziowie orzekali przeciwko swoim kolegom po fachu? Mamy do czynienia z układem naczyń połączonych. Jak w każdej korporacji, jak w większości środowisk.
Tylko że błędy, a przede wszystkim sprzeniewierzenie się misji swojego zawodu, w przypadku np. pielęgniarki, skutkują konsekwencjami niezwykle dolegliwymi dla niej samej. Trudniej jest w przypadku nauczycieli, a w przypadku lekarzy droga pociągnięcia go do odpowiedzialności nabiera wyjątkowej wyboistości. Tu mechanizmy tej pejoratywnie rozumianej solidarności środowiskowej najbardziej dają się zauważyć. W przypadku sędziów droga taka w ogóle staje się niewidoczna, a jeśli nawet coś się pojawi, to szybko gdzieś niknie i ciągu dalszego, a zwłaszcza finału, nie widać. Immunitet, szczególna rola, gwarancja niezależności, poczucie bezpieczeństwa w procesie orzekania... - sędziowie mają cały wachlarz argumentacji. Słusznej, nie da się zaprzeczyć. Ale nie wówczas, gdy te atrybuty mają służyć jako tarcza dla analfabety prawnego i każdej niegodziwości.
Jeśli pod tymi hasłami, za przyzwoleniem całego środowiska, mogą całymi latami kryć się ludzie, którzy kompromitują środowisko i wyrządzają de facto ogromne szkody całemu wymiarowi sprawiedliwości, to i sam wymiar nie powinien się dziwić, że społeczeństwo coraz częściej daje wyraz swojej dezaprobacie.
Jeśli więc sędziowie rzeczywiście chcą walczyć o swoją godność, o godność urzędu orzekającego w imieniu Rzeczypospolitej, to najpierw niech zaczną od porządkowania własnego środowiska. Rozpinanie parasoli ochronnych nad swoimi kolegami, którzy powinni sami niejednokrotnie znaleźć się tam, gdzie wysyłają podsądnych, godności temu urzędowi nie przydaje.
Przeciwnie. Z wypowiedzi na wielu stronach internetowych, w tym i o profilu prawniczym, można odczytać nastawienie części społeczeństwa do obecnych żądań i sędziowskich protestów. Bezczelność, to słowo jedno z łagodniejszych. Ostatecznie, za średnio 5 tysięcy zł miesięcznie da się jeszcze jakiś czas związać koniec z końcem.
Tymczasem, zamiast przyznawania godności mierzonej pensją, można by sędziom przyznać kieszonkowe. Na szkolenia, jak ze te grosze przeży - co na przykład nauczyciele pokażą sędziom w praktyce. Resztę z kieszonkowego można przeznaczyć na szkolenia w zakresie rozumienia treści art. 2 Konstytucji RP - co w istocie oznacza zasada tam wyrażona, że "Rzeczypospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej".
Realizacji tej zasady mają strzec właśnie sędziowie. Od tego jak to robią zależeć będzie godność urzędu. Pieniędzmi się jej nie kupi ani nie zmierzy.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone