Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SEN, KTÓRY NIE MA KOŃCA

Agnieszka Krupak



 


Od kiedy Woody Allen uparł się na kręcenie filmów w Londynie, jego dzieła straciły swój metafizyczny wymiar, a nabrały ponurego ciężaru ciemnych zaułków brudnego miasta. To w nich kryją się mroczne tajemnice osobowości bohaterów, osobowości ewoluującej, która to ewolucja zaskakuje ich samych.

Jednak Allen nie pyta o determinanty kształtowania ludzkiej psychiki. Zarówno "Sen Kasandry", jak i jego przedostatni, wybitny obraz - "Wszystko gra" mówią wyraźnie, że to nie cechy osobowości, a położenie, w jakim znalazł się bohater zmuszają go do podjęcia decyzji, jakich wcześniej nigdy by nie podjął, i popychają do czynów, o które wcześniej sam siebie nie podejrzewał. Reżyser już nie pierwszy raz eksperymentuje z postaciami swoich bohaterów w sposób, za jaki behawioryści mogliby mu bić gromkie brawa.
Podobny motyw został przed ćwierćwieczem po mistrzowsku wykorzystany w komedii "Nieoczekiwana zmiana miejsc". Eddie Murphy i Dan Aykroyd, ofiary okrutnego żartu dwóch stetryczałych magnatów finansowych udowodnili, że człowiek jest istotą łatwo sterowalną i dynamicznie ewoluującą. Wystarczy stworzyć mu do tego odpowiednie warunki, a wykreują one nową i nieprzewidywalną jakość.
"Sen Kasandry" to nazwa małej łodzi, którą za ciężko zaoszczędzone pieniądze kupują dwaj bracia, spełniając tym samym jedno ze swych marzeń. I to właśnie wokół marzeń i związanych z nimi pieniędzy kręci się cała fabuła filmu. Niechlujny, neurotyczny i uzależniony od hazardu Terry (Collin Farell) ukrywa przed rodziną swoje stale rosnące długi, wykorzystując do tego wybitną zdolność konfabulacji. Jego brat Ian (Ewan McGregor, który już odebrał Hugh Grantowi miano najprzystojniejszego i najpopularniejszego brytyjskiego aktora), rozważny intelektualista, ma plany wychodzące daleko poza pracę w rodzinnej, niedochodowej restauracji rodziców. Kiedy zakochuje się w kobiecie z wyższych sfer, udaje kalifornijskiego biznesmena z branży hotelarskiej. Dziewczyna z niecierpliwością czeka na możliwość osiedlenia się z ukochanym w Kalifornii i rozpoczęcie życia na poziomie, do jakiego aspiruje. Ian potrzebuje ogromnej sumy, by móc zainwestować w hotel. Dzięki temu utrzyma miłość. W tym czasie Terry przegrywa w kasynie duże pieniądze i traci pracę. Wierzyciele zaczynają upominać się o zwrot długów. Obaj bracia dramatycznie potrzebują wsparcia finansowego. W sukurs przychodzi im przypadek.
W ich zaniedbanym, londyńskim domu zjawia się dawno niewidziany brat matki, milioner (Tom Wilkinson). Jest dla chłopców jedyną szansą ratunku przed życiową katastrofą. Zgadza się na pożyczkę wielkiej kwoty pieniędzy, ale stawia warunek, którego bracia się nie spodziewali - muszą zabić człowieka, zagrażającego pozycji wujka w świecie biznesu.
Zawódł mnie Tom Wilkinson ogromnie, bo jest go w filmie za mało, a poza tym gra bez wdzięku, który tak fantastycznie zaprezentował w "Goło i wesoło" i w "Dobrej kobiecie". Jego rola jest epizodyczna, i nie ukrywam, że liczyłam na większy dramatyzm, a przynajmniej odrobinę kokieterii lub przewrotności. Wilkinson nie zakończył historii granej przez siebie postaci - spodziewałam się, że okaże się oszustem, który w rezultacie odmówi chłopcom wsparcia, albo biedakiem udającym milionera. Tymczasem nie okazało się zupełnie nic, tak jakby końcowe sceny z jego udziałem zostały niechcący wycięte przez montażystę. Szkoda.
"Sen Kasandry" został okrzyknięty "najlepszym filmem Allena", i jest to właściwy marketing, a zarazem obietnica intelektualnej uczty dla kogoś, kto oglądał wcześniejsze produkcje Woody'ego. Niestety, reżyser wypłukał z idealnie konsekwentnego filmu "Wszystko gra" pomysł na klimat i psychologię postaci, a to co zostało wlał w odmęty wód, po których pływał "Sen Kasandry". Trudno nie zauważyć podobieństw fabuły, której motywy są w obu filmach bliźniacze: nagła szansa na poprawienie jakości życia, relatywizm zasad moralnych i zbrodnia, przychodząca zaskakująco łatwo. Allenowskie morderstwa są czyste, bez hollywoodzkich autopsji, wiwisekcji życiorysów ofiar i żmudnych, policyjnych śledztw. Tu bohaterem jest morderca, nie ofiara, która jest jedynie środkiem do pokazania jak bardzo można zrelatywizować swoje zasady moralne, by strzepać z ramienia okruchy kłopotów. Trywialność tego schematu burzy jedna zasada: to zbrodniarz jest bohaterem pozytywnym, a motywy jego postępowania są tak jasne i logiczne, że siłą rzeczy widz identyfikuje się z nim i sympatyzuje z jego działaniem.
Allen nie byłby sobą, gdyby do tego psychologiczno-klasowego sosu nie dolał odrobiny Dostojewskiego. XIX-wieczna Rosja wciąż jest dla niego pojęciem transcendentalnym i zarazem egzotycznym, więc to dzięki Dostojewskiemu bohater "Wszystko gra" wkupia się w łaski wyższych sfer, a w filmie "Mężowie i żony", jako wykładowca literatury, określa Fiodora "pełnym daniem z witaminą i ziarnem pszenicy". Z Rosją przełomu XIX i XX wieku rozprawił się reżyser w komedii "Miłość i śmierć", której akcja rozgrywa się w czasach caratu, a domieszka allenowskiej filozofii i metafizyki zmieniły obraz burleski w sen wariata. Swoją drogą ciekawe czy Puszkin lub Karamzin byli aż tak przejęci Hawthornem i Twainem...
Ucieszyłam się, kiedy Woody Allen zapowiedział, że kolejne swoje produkcje będzie realizował w Nowym Jorku. Przytłaczająca atmosfera zapyziałego Londynu, eklektycznej architektury, braku zieleni i wszechobecnej cegły pozostawia we mnie traumatyczne wspomnienie najgorszej z europejskich klaustrofobii. Brakowało mi ujęć ze spacerów po Manhattanie, które rozpychają miejską przestrzeń, starając się wydobyć nie tylko pełny obraz nakręconych scen, ale i oddech z często przyciężkawych monologów. Zresztą Woody Allen jest w swojej filozofii bardzo amerykański i rezygnacja z ciasnej, brytyjskiej pozy wyjdzie mu na dobre.
Ale wracając do "Snu Kasandry" - film jest niczym innym jak zaproszeniem widza na kolację z Dostojewskim. Mamy bowiem zbrodnię, jest kara, i sam Rodion Raskolnikow, który siedzi w głowie Terry'ego i żąda nawrócenia.
Pozornie fabuła jest spójna i chronologiczna, ale w rzeczywistości ten film nie ma zakończenia. Brakuje uwieńczenia wątków bogatego wujka i narzeczonych obu braci, które były istotnym motorem ich działań. Brakuje emocji rodziców, którzy najbardziej ucierpią na odwiedzinach ukochanego krewnego. Gdzie się to wszystko podziało? Każda historia powinna mieć swój koniec, więc proszę - zagraj to jeszcze raz, Woody.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone