Kilka
tygodni temu moją znajomą zwiedzającą Rzym obudził w środku
nocy okropny hałas. Okazało się, że jadący z dużą prędkością
samochód potrącił dwoje turystów, którzy przechodzili przez
ulicę blisko Castel Sant'Angelo, starożytnego mauzoleum zamienionego
na fortecę. Oboje zginęli na miejscu.
Kierowca, syn policjanta, został zatrzymany parę kilometrów
dalej. Zawartość alkoholu w jego krwi czterokrotnie przekraczała
dozwoloną ilość.
Jazda po alkoholu - podobnie jak publiczne nadużywanie procentów,
nie jest we Włoszech częstym zjawiskiem. W przeciwieństwie
do szalonych, brawurowych popisów na drogach. Jak wynika ze
statystyk, tylko w Rzymie ginie każdego tygodnia co najmniej
jeden pieszy; nierzadko właśnie turysta.
Czy Włosi są najgorszymi kierowcami w Europie? Czy podróż
do Italii to już turystyka ekstremalna?
Wbrew pozorom nie jest łatwo stworzyć jasny ranking porównawczy,
ponieważ nie wszystkie kraje europejskie stosują jednakowy
sposób kwalifikowania wypadków drogowych. Jednak obejmujący
10 państw raport brytyjskiego Towarzystwa Automobilowego rzuca
przynajmniej trochę światła na sytuację na drogach Europy.
W zestawieniu najgorszych krajów pod względem wypadków drogowych
(Polski nie uwzględniono) Włochy znalazły się na drugim miejscu.
Według Brytyjczyków najmniej bezpiecznie jest na drogach w
Hiszpanii. W 2005 roku na każdy milion mieszkańców przypadło
tam blisko 16 pieszych zabitych w wypadkach drogowych. We
Włoszech było to około 12 pieszych na milion mieszkańców -
ponad dwa razy więcej niż w Holandii.
Żadna z tych statystyk nie przekłada się oczywiście na poradnik
dla turystów. Ale nawet dla najbardziej doświadczonych bywalców
Rzymu przejście przez ulice jest nie lada wyzwaniem i trudną
sztuką.
Niektórzy twierdzą, że najlepszym sposobem jest nawiązanie
kontaktu wzrokowego z kierowcą. Inni ripostują, że w ten sposób
można co najwyżej stać się mimowolnym uczestnikiem gry "kto
pierwszy stchórzy". Tylko jedna zasada wydaje się pewna:
twoje szanse na przeżycie wzrosną, jeśli będziesz korzystać
z wyznaczonych przejść dla pieszych.
Ale nie zawsze. Kilka miesięcy temu moi rzymscy znajomi wracali
razem z trójką dzieci ze szkolnego przedstawienia. Niedaleko
Circus Maximus przechodzili przez szeroką i ruchliwą ulicę
- oczywiście korzystając z przejścia dla pieszych. Kiedy weszli
na jezdnię, jedno auto zatrzymało się, skuter już nie. Kierujący
nim mężczyzna widać uświadomił sobie, że za sekundę uderzy
w nas niczym kij bilardowy w kule, bo przechylił skuter na
bok, by szybciej zwolnić. Jednoślad jednak wpadł w poślizg
i potrącił lekko nogę siedmioletniej dziewczynki. Dopiero
po kilku godzinach spędzonych w szpitalu okazało się, na szczęście,
że noga nie została złamana.
Moja rada dla turystów odwiedzających Rzym? Kiedy już wchodzicie
na przejście dla pieszych, nie zatrzymujcie się i nie zwalniajcie.
Rzymianie nie tylko jeżdżą tak, jakby byli wszyscy kierowcami
rajdowymi, ale oczekują od pieszych, że ci przejdą przez jezdnię
w szybkim tempie.
Szybka modlitwa też może pomóc.
|