Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KIEROWCY EKSTREMALNI

Eryk Reguła



 

 


Kilka tygodni temu moją znajomą zwiedzającą Rzym obudził w środku nocy okropny hałas. Okazało się, że jadący z dużą prędkością samochód potrącił dwoje turystów, którzy przechodzili przez ulicę blisko Castel Sant'Angelo, starożytnego mauzoleum zamienionego na fortecę. Oboje zginęli na miejscu.

Kierowca, syn policjanta, został zatrzymany parę kilometrów dalej. Zawartość alkoholu w jego krwi czterokrotnie przekraczała dozwoloną ilość.
Jazda po alkoholu - podobnie jak publiczne nadużywanie procentów, nie jest we Włoszech częstym zjawiskiem. W przeciwieństwie do szalonych, brawurowych popisów na drogach. Jak wynika ze statystyk, tylko w Rzymie ginie każdego tygodnia co najmniej jeden pieszy; nierzadko właśnie turysta.
Czy Włosi są najgorszymi kierowcami w Europie? Czy podróż do Italii to już turystyka ekstremalna?
Wbrew pozorom nie jest łatwo stworzyć jasny ranking porównawczy, ponieważ nie wszystkie kraje europejskie stosują jednakowy sposób kwalifikowania wypadków drogowych. Jednak obejmujący 10 państw raport brytyjskiego Towarzystwa Automobilowego rzuca przynajmniej trochę światła na sytuację na drogach Europy. W zestawieniu najgorszych krajów pod względem wypadków drogowych (Polski nie uwzględniono) Włochy znalazły się na drugim miejscu.
Według Brytyjczyków najmniej bezpiecznie jest na drogach w Hiszpanii. W 2005 roku na każdy milion mieszkańców przypadło tam blisko 16 pieszych zabitych w wypadkach drogowych. We Włoszech było to około 12 pieszych na milion mieszkańców - ponad dwa razy więcej niż w Holandii.
Żadna z tych statystyk nie przekłada się oczywiście na poradnik dla turystów. Ale nawet dla najbardziej doświadczonych bywalców Rzymu przejście przez ulice jest nie lada wyzwaniem i trudną sztuką.
Niektórzy twierdzą, że najlepszym sposobem jest nawiązanie kontaktu wzrokowego z kierowcą. Inni ripostują, że w ten sposób można co najwyżej stać się mimowolnym uczestnikiem gry "kto pierwszy stchórzy". Tylko jedna zasada wydaje się pewna: twoje szanse na przeżycie wzrosną, jeśli będziesz korzystać z wyznaczonych przejść dla pieszych.
Ale nie zawsze. Kilka miesięcy temu moi rzymscy znajomi wracali razem z trójką dzieci ze szkolnego przedstawienia. Niedaleko Circus Maximus przechodzili przez szeroką i ruchliwą ulicę - oczywiście korzystając z przejścia dla pieszych. Kiedy weszli na jezdnię, jedno auto zatrzymało się, skuter już nie. Kierujący nim mężczyzna widać uświadomił sobie, że za sekundę uderzy w nas niczym kij bilardowy w kule, bo przechylił skuter na bok, by szybciej zwolnić. Jednoślad jednak wpadł w poślizg i potrącił lekko nogę siedmioletniej dziewczynki. Dopiero po kilku godzinach spędzonych w szpitalu okazało się, na szczęście, że noga nie została złamana.
Moja rada dla turystów odwiedzających Rzym? Kiedy już wchodzicie na przejście dla pieszych, nie zatrzymujcie się i nie zwalniajcie. Rzymianie nie tylko jeżdżą tak, jakby byli wszyscy kierowcami rajdowymi, ale oczekują od pieszych, że ci przejdą przez jezdnię w szybkim tempie.
Szybka modlitwa też może pomóc.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone