Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NIEBIESKI ODKURZACZ

Lucjan Bilski



 


Musical jako gatunek filmowy ma swoje najlepsze lata za sobą. Znam wielu kinomanów, u których samo hasło wywołuje grymas niechęci. I dlatego cieszę się, że "Once" nie jest klasycznym musicalem.

Określenie "film muzyczny" też jakoś tu nie pasuje. Choć to właśnie piosenkom przypadła rola przekazania najważniejszych treści. Ich autor jednocześnie zagrał rolę ulicznego grajka, który nie ma dość śmiałości, by zaprezentować światu swoją twórczość, dlatego własne piosenki śpiewa dopiero po zmroku, kiedy ulice pustoszeją. Może więc jednak "film muzyczny"?
Bądź co bądź to dzięki muzyce spotyka się dwójka głównych bohaterów - Irlandczyk i imigrantka z Czech. On zajmuje się naprawą odkurzaczy i dorabia sobie graniem na ulicach Dublina. Ona sprząta i sprzedaje kwiaty. Oboje mają talent muzyczny i złamane serca. Dziewczyna, po pierwszym spotkaniu, prosi o naprawienie zepsutego odkurzacza, a potem ciągnie za sobą niebieskie urządzenie niby pieska na spacer - ta dziwna i trochę zabawna scena jest początkiem znajomości i zbliżania się ku sobie dwojga młodych ludzi tęskniących do prawdziwej miłości.
Bezpretensjonalna historia opowiedziana skromnymi środkami i za niewielkie pieniądze (raptem 75 tys. funtów) stała się przebojem festiwalu filmowego w Sundance. Kiedy film trafił na rynek amerykański jego odbiór wśród widzów i pozytywne reakcje krytyków zaskoczyły nawet samych twórców. Zwieńczeniem fali sukcesów była statuetka Oscara przyznana Glenowi Hansardowi i Markecie Irglovej za piosenkę "Falling Slowly".
"Once" miał wszelkie szanse by zniknąć z ekranów niezauważony i w tempie błyskawicznym. Co sprawiło, że zagłosowała na niego nogami tak liczna publiczność? Nostalgiczne piosenki? Magia prostej opowieści o rodzącym się uczuciu? Sądzę, że raczej fundamentalna prawda, która jest przesłaniem filmu: tę właściwą osobę spotkasz tylko raz w życiu. Okoliczności mogą nie sprzyjać waszemu związkowi, ale jeśli dacie sobie nawzajem coś ważnego - choćby natchnienie twórcze, wasze życie będzie odtąd pełniejsze, wartościowsze.
Glen Hansard jest muzykiem, można by rzec, zawodowym. Od 18 lat przewodzi grupie The Frames, popularnemu irlandzkiemu zespołowi folk-rockowemu. W początkowym okresie działalności zespołu grał w nim na gitarze basowej John Carney - dziś reżyser telewizyjny i filmowy, który wyreżyserował "Once". Panowie znają się jak łyse konie, bez trudu zatem stworzyli wspólnie scenariusz i umieścili w nim piosenki Hansarda. Wkrótce stało się jasne, że tylko on może zagrać bohatera filmu "Once". Tym bardziej, że w gruncie rzeczy zagrał samego siebie - począwszy od samych korzeni, czyli gitarowego brzdąkania na ulicy, po współpracę z czeską pieśniarką. Marketa Irglova naprawdę komponuje, gra i śpiewa. Z Hansardem zetknęła się pierwszy raz w Czechach na festiwalu folkowym; miała wtedy 13 lat. Dwa lata temu oboje nagrali wspólnie płytę "The Swell Season", a dziś są parą. Tak oto rzeczywistość przegoniła filmową fikcję.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone