Zupełnie
niedawno ktoś mi powiedział, że nachodzą go czasem dziwne
myśli. Żebym tylko jeszcze mógł sobie twarz przypomnieć mojego
rozmówcy. Włączyłem opcję "skanuj". Nic z tego,
nie udało odnaleźć się obrazu w pamięci podręcznej, do głębszej
- brak dostępu.
Ale, ale! Przecież rozmowa była przez telefon! Uff, jaka
ulga, a już miałem sobie wmówić, że szwankuje mój system,
że czasem wygląda jakby był z demobilu po Niemcach. Nieużywany,
ale całkiem do niczego.
Tak. Myśli nam czasem same przebiegają, nagle - zupełnie jak
czarny kot na dzień dobry; ale co tam, idziemy dalej, aby
do przodu, do celu.
Nie bardzo znam się na kobietach, samochodach, kwiatach, muzyce,
poezji. Nie znam się na ludziach, psach i kotach. Na pogodzie
też się znam. Dla mnie to wszystko kosmos. Dla innych małe
piwo. Ale na jednej rzeczy znam się wyśmienicie, a mianowicie
na zastawianiu pułapek na... samego siebie.
A to taboret zostawię w przejściu, i nocą sześć nóg nagle
załomocze, kiedy się wywalam na podłogę. Zagłuszam ten rumor
soczystą wiązanką; uspokajam sam siebie? Noc mija, ból potłuczonych
kości też. Połamany taboret ma za swoje; ląduje na strychu
obok innych mebli, które podobnie dokończyły żywota: za dużo
się tu już nie pomieści, ale i też nie ma co - zaczyna mi
brakować mebli.
Wychodzę do saloniku po drugą część...
O, w mordę! Jeszcze nie wyszedłem, a już wracam, z guzem na
czole! Nastąpiłem na grabie, które mnie napadły nagle. Wczoraj
zostawiłem je przy drzwiach wracając z ogrodu. Oddałem, one
dwa razy jeszcze...
Teraz stoję przed lustrem z żelazkiem przy guzie. Czuję pieczenie
jak diabli. No tak! Nie wyłączyłem z sieci. Zmęczony i nieszczęśliwy
chcę usiąść, ale na czym, skoro pusto w koło. Na sedes? A
jak mnie połknie, wypluje i wypłynę w oczyszczalni miejskiej...?
Więc na wszelki wypadek się kładę. Jutro też będzie widno.
Biała mysz przebiega ukradkiem, odsłania żółte zęby w szyderczym
uśmiechu. Zasypiam zmęczony nocą i piorunującym porankiem.
Na pohybel czarnym kotom.
|