Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



FATUM NA BLEJTRAMACH

Agnieszka Krupak




Są obrazy, które cieszą oko, są też takie, które niepokoją. Niektóre z płócien mają ogromną wartość artystyczną lub materialną. Spotkałam się również z malowidłami o niekwestionowanej wartości terapeutycznej. Istnieje też spora grupa dzieł malarskich będących przedmiotem badań nie tylko historyków sztuki, ale również teologów i psychologów.

To obrazy będące dziełami modlitewnymi, np. ikony, które już dawno wyszły poza duchowe granice prawosławia i są źródłem zachwytu artystów i kolekcjonerów sztuki. W obszernym zbiorze malarstwa polskiego widnieją dzieła, którym religia przypisuje cudowną moc. Jest to np. słynący z licznych cudów obraz Matki Bożej Licheńskiej, zdobiący ołtarz główny w bazylice mniejszej w Licheniu Starym. Nie ma też Polaka, który nie znałby historii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, który, według zapisków Jana Długosza, czynił cuda jeszcze przed przywiezieniem go do Polski w XIV wieku. Właśnie na to oblicze Matki Boskiej patrzyli obrońcy Jasnej Góry, modląc się o zwycięstwo nad szwedzkim najeźdźcą w 1655 r. Sześćdziesiąt dwa lata później odbyła się na Jasnej Górze koronacja obrazu, jako niekwestionowanego źródła boskiej mocy. Od tego czasu klasztor jest miejscem pielgrzymek dla setek tysęcy ludzi z całej Europy. Cudowna moc zachowana w obrazie przyciąga wiernych, proszących Boga o łaski.
Czy jednak wiecie, że na ścianach wielu domów wiszą obrazy, które sprowadzają nieszczęścia na swoich właścicieli? Płótna przeklęte, o których nie tylko krążą legendy, jakoby były nawiedzone - ale istnieją realne dowody na to, że rzucona na nie klątwa działa.

Tajemnicza Virginia

Anna mieszka w Keswick i jest właścicielką obrazu, który cieszy się od lat tajemnicza sławą. Jej dom to niski, podłużny budynek, z którego większa część przeznaczona została na pensjonat. W zimowej otulinie Keswick wygląda uroczo. Jezioro jest zamarznięte, a na małym cypelku przy samym pensjonacie stoją stoliki i krzesła dla lubiących zimowy relaks gości. Wyobrażam sobie jak pięknie musi tu być także w innych porach roku.
Pokoj w "Inn on the Lake" jest wyposażony we wszystko, co potrzebne do spędzenia weekendu. Łazienka z prysznicem, czyściutkie ręczniki, kuchnia, lodówka, naczynia, sztućce; przestrzennie i cieplutko. Rozpakowujemy się i idziemy na obiad do Anny. Obrazy wiszą u niej na każdej ścianie, ale szczególną uwagę przyciaga "Virginia o białej twarzy". Podąża za spojrzeniem, więc trudno oderwać od niej wzrok.
- Goście proszą czasem o zgodę na zrobienie zdjęcia Virginii - mówi Anna. - Niedawno była u nas duża impreza, spotkanie starych bywalców. Ktoś poprosił, żebym zasłoniła czymś Virginię, bo źle czuł się z tym, że ona podąża za nim swoim niesamowitym wzrokiem. Kilka dni później mieliśmy w pensjonacie gości, Kanadyjczyków pochodzenia rosyjskiego. Rosjanka weszła na chwilkę do mojego domu, usiadła, popatrzyła na obraz... i zasłabła. Musiałam wezwać karetkę; dopiero po zastrzykach kobieta doszła do siębie. Okazało się, że sama jest malarką, obytą na co dzień ze sztuką - jednak ten obraz poruszył ją nie tylko techniką malarską, ale przede wszystkim jakąś tajemniczą energią. Potem wyznała mi, że patrząc na Virginię czuła, że opada z sił. Tak więc czasem obraz znika ze ściany na wyraźne życzenie moich gości, jednak prędzej czy poźniej wraca na swoje miejsce. W moim odczuciu zasługuje sobie na szczególne traktowanie i nie może być ponownie trzymany w ukryciu - dodaje Anna.
Poprzednimi właścicielami obrazu była sycylijska rodzina, ktora wyemigrowała do Kanady ponad siędemdziesiąt lat temu. Anna znalazła się kiedyś w ich wielkim, bogatym domu, gdzie miała okazję przyjrzeć się niezwykłej galerii obrazów i antycznych mebli. Włoszka, widząc zafascynowanie Anny niektórymi dziełami, zaprowadziła ją do piwnicy i pokazała zasłonięty jakimś materiałem obraz. Anna zapytała dlaczego nie wisi on na ścianie, razem z innymi dziełami sztuki. - Moja rodzina nie chce go w domu - powiedziała Włoszka, po czym wyjawiła jego historię. Od wielu lat obraz krażył po domach w tej samej, licznej rodzinie, jednak mimo jego niezaprzeczalnego piękna i tajemniczości, nie cieszył się dobrą sławą wśród członków rodziny. Prawdopodobnie na skutek zbiegu różnych okoliczności kolejni jego właściciele wiązali posiadanie go z niekorzystnymi wydarzeniami losowymi. W rodzinie pojawiły się choroby, wypadki, a wnuk właścicieli urodził się z zespołem Downa. Zaczęto przebąkiwać, że obrazu trzeba się pozbyć. Jednak rodzina była do niego zbyt przywiązana, by usunąć go bezpowrotnie. Owinięty w płótno leżał przez wiele lat w piwnicy, wśród sterty innych nieprzydatnych rzeczy. Aż do dnia, kiedy zajrzała tam Anna...
Obraz zafascynował ją od pierwszego wejrzenia. Uznała, że jest magiczny i nie tam powinno być jego miejsce. Zaproponowała więc włascicielce odkupienie obrazu. Ku zaskoczeniu Anny, Włoszka bez wahania podarowała go jej, upewniając się, że Anna jest świadoma jego tajemniczej historii.

Obrazy energetyczne

Od ponad czterech lat obraz zdobi ściany salonu w Keswick, zajmując szczególne miejsce w jej kolekcji. Jest niezwykły, osnuty mgiełką tajemniczości i niewypowiedzianego lęku. Ciężka rama i czarno-granatowa kolorystyka barw wręcz przytłacza. Białe elementy nie rozjaśniają ciemnego tla, sprawiają raczej wrażenie żałobnej symboliki. Dziewczyna na zdjęciu jest młodziutka, ma najwyżej dwadzieścia kilka lat. Nos ma groteskowo czerwony. - Pewnie od płaczu - mówi Anna.
To, co przykuwa wzrok, to oczy dziewczyny. - To nie są oczy człowieka - mówi Anna, i dodaje - Ludzi najbardziej fascynują i jednocześnie przerażają właśnie te oczy. W nich jest potworna rozpacz. Ta kobieta została przez kogoś bardzo skrzywdzona. Mimo że pewnie już nie żyje, mam wrażenie, że nadal cierpi.
Anna podejrzewa, że modelka zmarła, ponieważ, jak ustaliła poprzednia właścicielka obrazu, został on namalowany siedemdziesiąt trzy lata temu. Dziś Virginia dobiegałaby setki. Ale kto wie...
Korzystając ze sposobności, zrobiłam kilka zdjęć obrazu. Po powrocie do domu powiększyłam zdjęcia tak jak tylko było to możliwe. Przepuściłam je przez specjalny filtr. I nagle, wpatrując się w monitor komputera poczułam, jak po plecach przechodzą mi ciarki... Już wiem, dlaczego wszystkich tak niepokoją oczy tej dziewczyny. Przy dużym powiększeniu widać, że w jej źrenicach malarz umieścił jeszcze jedną postać. Wyraźnie widać sylwetkę kobiety w jasnej sukni, leżącej na łóżku. Pewnie już nigdy się nie dowiemy, jaką tajemnicę kryją w sobie oczy modelki i świadkiem czego była Virginia...
- Obrazy mogą oddziaływać na ludzi, na ich zdrowie - mówi Zbyszek Kaczorowski, terapeuta, trener NLS (New Lifestyle). - Może być to związane z energią kształtu, czyli feng shui. Bo wszystko jest energią. Przedmioty mogą ją kumulować, a potem emitować. Kiedyś ludzie nosili amulety, dziś niektórzy się z tego śmieją, ale siła oddziaływania "amuletu" jest naukowo udowodniona. Jak one działają? Kamienie półszlachetne, np. ametyst czy agat, bardzo szybko kumulują wibracje emocjonalne. Każdy z nas przebywa również w środowisku negatywnym, czyli tam, gdzie ma miejsce konflikt, gdzie ludzie się kłócą, gdzie wyrażają negatywne emocje, bo sami takie wyrażamy niejednokrotnie - podkreśla Zbyszek.
- Pamiętamy ze szkoły, że kwarc ma pamięć. Niektóre kamienie też mają pamięć i ściągają emocje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Można powiedzieć, że one "nasiąkają" pozytywną lub negatywną energią. I nawet, gdy już odłączymy się od np. przykrej sytuacji, ona nadal tkwi w kamieniu i odziałuje na naszą psychikę i nasze zdrowie. Więc jeśli ktoś lubi biżuterię, nosi kamienie, musi pamiętać, że mogą rzutować na jego samopoczucie - kontynuuje Zbyszek. - Pamiętam, jak doradziłem kobiecie cierpiącej na migreny, by umyła swoją biżuterię pod bieżącą wodą, a pierścionki z kamieniami potrzymała dobę w wodzie z solą. Dziwiła się, ale to zrobiła. Migreny zniknęły bezpowrotnie. Podobnie jest z innymi przedmiotami - są ludzie, którzy tworzą amulety. Potrafią swoją siłę psychiczną skondensować w czymkolwiek. Taki przedmiot może pomagać nam psychicznie, ze względu na silną wibrację pozytywną poprawia zdrowie i samopoczucie.
- Podobnie ma się rzecz z obrazami - tłumaczy Zbyszek. - W Kanadzie mieszka Polka, która maluje obrazy energetyczne. Znam przypadki, kiedy jej dzieła uzdrowiły ludzi.
Człowiek, który malował obraz uznawany za "nawiedzony" mógł przekazać swoje emocje, w tym wypadku negatywne. Ludzie mają ogromną siłę psychiczną, i ta siła jest wielokrotnie namacalna. Proszę zauważyć, jak potrafimy wpłynąć na drugiego człowieka samą mową lub tylko gestem. Ten człowiek od razu się zmienia, może nawet dostać zawału. Bo nasz przekaz to energia.

Duchy z malowidła

Po powrocie z Keswick skontaktowałam się z redaktorem naczelnym witryny internetowej npn.ehost.pl. Marcin Mizera tak oto opisał podobną historię obrazu, który uznany został za fatum: "Malowidłem, cieszącym się sławą "przeklętego" jest obraz namalowany w 1978 roku przez artystę Billa Stonehama "Hands resist him" ("Ręce go odrzucają"). Przedstawia samego malarza jako 5-letniego chłopca w towarzystwie lalki, której zadaniem jest oprowadzenie go po jego poprzednich wcieleniach. Symbolem poprzednich żyć są dłonie znajdujące się za oknem, które z kolei stanowi cienką granice między snem a rzeczywistością. Artysta powiedział, że namalował ten obraz zainspirowany nieświadomością zbiorową Carla Gustawa Junga.
- Ludzie sztuki w pewnym sensię odbierają sygnały w niej zawarte, które później znajdują odzwierciedlenie w ich twórczości - stwierdził Stoneham. Osoby, które miały kontakt z obrazem dostawały nagłych zawrotów głowy oraz nudności. U dzieci wywoływał przerażenie, płakały, nie chcąc na niego patrzeć. Miały miejsce także o wiele bardziej tajemnicze i przerażające przypadki. Np. w niewyjaśnionych okolicznościach zginął założyciel galerii, w której "Hands resist him" był pokazywany. Ten sam los spotkał osobę, która jako pierwsza wpisała obraz do jednego z katalogów. Przerażeni ludzie donosili, iż w ich mieszkaniach pojawiają się budzące grozę postaci, bardzo podobne do tych z obrazu.
W lutym 2000 roku "Hands resist him" pojawił się na serwisie aukcyjnym eBay. Wywołało to wielkie poruszenie i mnóstwo kontrowersji. Anonimowy sprzedawca powiedział, iż zobaczył go u pewnego zbieracza śmieci, który miał go znaleźć gdzieś w okolicy jakiegoś starego browaru. Wydał mu się wart zainteresowania i postanowił go natychmiast odkupić. Nie miał pojęcia, że wszedł właśnie w posiadanie jednego z "przeklętych" obrazów. Jakiś czas później jego czteroletnia córka zaczęła opowiadać, iż widzi, jak postacie z malowidła chodzą po mieszkaniu. Przy pomocy zamontowanego w domu aparatu fotograficznego udało się wykonać kilka zdjęć postaci, jednak były one bardzo nieostre i zamazane. Mężczyzna postanowił wystawić obraz na aukcję. I nawet podczas jej trwania dostawał sygnały, że zamieszczone w internecie zdjęcia obrazu wywołują u ludzi dziwne stany niepokoju oraz senne koszmary. W rezultacie "Hands resist him" został sprzedany za 1025 dolarów.
Kończąc, muszę wspominieć o przeżyciu, które dotknęło mnie osobiście... Otóż pod koniec marca 2005 roku wszedłem w posiadanie kopii tych dwóch obrazów, a dzień później, po instalacji nagrywarki w moim komputerze, miały miejsce ciekawe rzeczy. Na początku komputer w ogóle nie chciał się włączyć, a gdy już łaskawie to uczynił, Windows przestał funkcjonować. Okazało się później, iż spalił się twardy dysk. Skończyło się na jego wymianie oraz instalacji nowego systemu. Oczywiście, do tej sprawy podchodzę z dużym uśmiechem. Bo przecież był to tylko zbieg okoliczności..."
Kiedy spytalam Annę, co ma zamiar zrobić z obrazem, odpowiedziała, że chociaż Virginia jest dla niej niemym świadkiem ciężkich chwil, to samym swoim istnieniem sprawiła, że Anna nawiazała wiele kontaktów z nietuzinkowymi i wrażliwymi ludźmi. Jednak mimo faktu, że jest z obrazem emocjonalnie związana, uważa, że nadszedł czas, by przekazać go w inne rece. Są bowiem kolekcjonerzy, którzy marzą o takiej gratce w swojej galerii. Obrazy naznaczone piętnem - jakie by ono nie było, są marzeniem, często niedostępnym dla kolekcjonerów sztuki. Jednak Anna zdecydowała, że jeśli Virginia nie znajdzie "dobrego" dla siebie domu, pozostanie w mini galerii w Keswick jako dodatkowa i wyjątkowa atrakcja pensjonatu.
Obiecałam Annie, że pomogę jej wystawić obraz na internetowej aukcji. Krótko potem zadzwoniła do mnie mówiąc, że ma dwie wiadomości, dobrą i złą. - Najpierw dobra - mówię. Ona na to: - Zgłosił się chętny, który chce kupić obraz natychmiast. - To fantastycznie! A kto to jest?
Anna po chwili milczenia odrzekła: - To jest właśnie ta zła wiadomość. To twój mąż.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone