Niejeden
kraj może się poszczycić sławnymi kochankami, którym nie dane
było zaznać długiego szczęścia - Romeo i Julia, Tristan i
Izolda, Hero i Leander... Ale niewielu z nich jest owianych
mgiełką takiego patosu jak hiszpańska para: Juan Diego de
Marcilla i Isabel de Segura. Tragicznie rozdzieleni za życia,
potępieni kochankowie z Teruel są nierozłączni po śmierci.
Ich historia rozegrała się we wczesnych latach XIII wieku,
i choć jest bez wątpienia romantyczna, niesie też ze sobą
pewną pożyteczną przestrogę - jak ważny jest każdy dzień.
Diego i Isabel znali się od dziecka i od dawna planowali ślub.
Ojciec dziewczyny jednak był temu przeciwny. "Isabel
pochodziła z bogatej rodziny, ale Diego był drugim synem swoich
rodziców i nic nie dziedziczył", opowiada przewodniczka
w kościele św. Piotra w Teruel, stojąc obok dwóch marmurowych
grobowców. "Młodzieniec został więc wysłany na wojnę.
Dano mu dokładnie pięć lat na zgromadzenie majątku".
Wyznaczony czas jednak minął, i Isabel musiała ulec ciągłym
żądaniom ojca. Wydano ją za Don Pedro de Azagra z pobliskiego
Albarracín. Nazajutrz powrócił z krucjaty Diego, wioząc ze
sobą wozy pełne łupów. Tragicznym zrządzeniem losu mężczyzna
nie zapamiętał dokładnie dnia, w którym poprosił o rękę Isabel.
Pamiętała za to jej rodzina.
Dłonie zastygłe w czasie
"Tej nocy Diego przyszedł do domu dziewczyny i poprosił
o pocałunek", kontynuuje opowieść przewodniczka. "Isabel
nie zgodziła się tłumacząc, że wyszła za mąż za innego. Słysząc
te słowa Diego padł martwy na ziemię."
Następnego dnia Isabel przyszła na jego pogrzeb odziana w
czerń. "Dziś daję ci pocałunek, którego odmówiłam wczoraj",
rzekła i upadła bez życia na ciało swego kochanka.
Dziś oboje leżą obok siebie w kościele, gdzie odnaleziono
ich zwłoki w 1555 roku. Dwie romantyczne podobizny - dzieło
XX-wiecznego rzeźbiarza hiszpańskiego Juana de Ávalosa, zdobią
wieka kamiennych trumien, na których widnieją też herby obu
rodzin.
Diego jest wyobrażony jako krzepki wojownik, Isabel - zmysłowa
kobieta. Wyciągają ku sobie ręce; dłonie, jakby zastygłe w
czasie, jednak się nie dotykają - ostatecznie Isabel była
zamężną kobietą.
Pod wyciągniętymi dłońmi tkwią w wazonie czerwone róże. Z
boku trumien są zaś okratowania, przez które widać wysuszone
zwłoki. Wszystko to bardzo romantyczne. Ale czy prawdziwe?
"Datowanie metodą spalania węgla pozwoliło ustalić, że
są to ciała właśnie tej dwójki młodych, około dwudziestoletnich
ludzi, zmarłych śmiercią naturalną", podkreśla stanowczo
przewodniczka. Wielu naukowców nie jest jednak przekonanych,
że ta historia jest prawdziwa. Głównie dlatego, że uderzająco
podobna opowieść (o Troilusie i Chryzejdzie) wyszła spod pióra
Włocha Giovanniego Boccaccio w 1353 roku.
Sami Hiszpanie zdają się niezbyt przykładać wiarę do romantycznej
historii. Funkcjonuje w tym kraju powiedzenie: "Los amantes
de Teruel, tonta ella y tonto el" ("Kochankowie
z Teruel, głupia ona, głupi on"). Jednak Kościół jest
co najmniej zadowolony z romantycznej legendy. Na miejscu
jest nawet stoisko, gdzie można sobie przypiąć do ubrania
czerwone serduszko ze specjalnym przesłaniem dla ukochanej
osoby. W Teruel odbywa się w połowie lutego fiesta ku czci
nieszczęśliwych kochanków. Ich smutne losy są odgrywane przez
mieszkańców przebranych w średniowieczne kostiumy.
Otwarta księga
Niewielkie, około 30-tysięczne miasto jest jakby zapomniane
przez resztę Hiszpanii. Stąd wyzywający slogan: "Teruel
istnieje"! A przecież ma niezaprzeczalny urok. Jak na
przykład wieże Mudejar, które służyły niegdyś czterem celom:
wisiały na nich dzwony; były punktami obserwacyjnymi w czasie
wojny; funkcjonowały jako bramy w murach obronnych; i były
punktem odniesienia podczas poruszania się po mieście.
XII-wieczną katedrę trzeba zobaczyć co najmniej z jednego
powodu - fantastycznych malowideł i rzeźb na sklepieniu, autorstwa
mauretańskich artystów. 55 stopni prowadzi w górę do galeryjki,
z której można podziwiać wspaniałe dzieło sztuki - panoramę
pełną barwnych postaci średniowiecznych kupców i rzemieślników,
ich żon i codziennego życia.
"To jakby otwarta księga ukazująca czasy Średniowiecza,
z mieszanką elementów arabskich i chrześcijańskich",
mówi przewodniczka. "Stąd skopiowaliśmy wzór strojów
na nasz coroczny festiwal".
Co ciekawe, zdobienia na sklepieniu zostały ponownie odkryte
dopiero podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30. XX
wieku. Miasto kilkakrotnie przechodziło z rąk Republikanów
do frankistów, i odwrotnie. Bomba, która spadła na katedrę,
uszkodziła fałszywy strop i odsłoniła ten właściwy, który
na szczęście uległ zniszczeniu tylko w niewielkiej części.
Przepadły za to katedralne organy.
Teruel może się pochwalić malowniczym akweduktem zbudowanym
w XVI wieku. Nie można stąd wyjechać nie wysłuchawszy też
legendy, mówiącej o powstaniu miasta. Przewodniczka wyjaśnia,
że historia dotyczy roku 1171. Stoimy na Plaza del Torico,
otoczeni przykuwającymi wzrok domami w modernistycznym stylu,
z wyraźnymi wpływami Gaudi'ego. Pośrodku placu, na kolumnie
stoją mały czarny byk i gwiazda, symbol miasta.
Według legendy, podczas bitwy z wojskami Alfonsa II, Maurowie
zgromadzili stado dzikich byków, przywiązali im do rogów drewno
i podpalili je. Następnie pognali stado na wzgórze, na którym
bronili się Hiszpanie. Atak został odparty, ale jednemu bykowi
udało się wbiec na szczyt. "Legenda mówi, że za bykiem
podążała gwiazda. W miejscu gdzie się zatrzymała, założono
później miasto", opowiada przewodniczka.
Ale i tak Teruel jest do dziś znane jako miasto miłości.
|