Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NAJWIĘKSZA DARMOWA BAZA DANYCH

Agnieszka Krupak




Popularność serwisu społecznościowego Nasza Klasa stale rośnie. Niedawno obsługa portalu z dumą obwieściła, że liczba zalogowanych "uczniów" przekroczyła 6 mln. To w rzeczy samej robi wrażenie, nawet biorąc pod uwagę fakt, że część użytkowników jedynie się zalogowała, ale praktycznie nie uczestniczy w życiu portalu i swojej świeżo odnalezionej klasy.

Ale nie w sukcesie rzecz. Natknęłam się niedawno na artykuł w gorzowskiej GW, którego autorka podnosi problem nieodpowiedzialnych policjantów i świeżo upieczonych absolwentów szkół policyjnych w Szczytnie, Poznaniu, Pile czy Katowicach. Panowie tajniacy, ku przerażeniu swoich przełożonych, pozdejmowali przylepione brody, czarne okulary, opuścili kołnierze prochowców, obfotgrafowali się w mundurach, krótkich spodenkach, z psami, żonami czy puszkami piwa, i umieścili te fotki na portalu, wraz ze swoim imieniem, nazwiskiem, oraz adresami pokończonych szkół. James Bond pewnie zagryzłby brwi z konsternacji, ale nie jeden z oficerów grupy operacyjnej, który w swoim profilu zwierzył się nawet co robi, i w jakim celu.
Starsi stażem policjanci i przełożeni zdekonspirowanych funkcjonariuszy są przerażeni falą bezmyślności, która niesie ze sobą niebezpieczeństwo nie tylko dla prowadzonych spraw, ale zagrożenie życia dla "tajnych" i ich rodzin. Wystarczy bowiem, zdaniem jednego ze starych wyjadaczy, by przestępca poznał imię lub rasę psa, a tajny stróż prawa lub jego rodzina mogą znaleźć się w niebezpieczeństwie. A co w takim razie zrobić z półgłówkami, którzy w swoich galeriach zamieścili zdjęcia własnych dzieci wraz z ich imionami i informacjami, do jakich przedszkoli chodzą? Odstrzelić od razu, czy poczekać, aż zrobi to lokalna mafia?
- Na Naszej Klasie zalogowały się znane osoby - szczycą się administratorzy portalu. Są wśrod nich artyści, politycy, dziennikarze i parlamentarzyści. Oficjalny cel jest jeden - odnowić dawne znajomości i zajrzeć w życiorysy zapomnianych kolegów ze szkolnej ławy. Celem nieoficjalnym może być żądza wiedzy o tym, jak komuś się powiodło, przekazanie informacji, jak się nam powiodło i zerknięcie, czy klasowa piękność wizualnie bardzo podupadła. W pojemnych galeriach zamieszczane są zdjęcia dzieci, w celach pochwalno-poglądowych. O ile nie ma to większego znaczenia przy osobach niepublicznych, to zakrawa na całkowitą bezmyślność w przypadku osób publicznych, pracowników administracji państwowej, właścicieli dochodowych firm czy właśnie pracowników policji. Dziecko znanej lub wyjątkowo zamożnej osoby, z całkowicie obnażoną prywatnością, podane jest na tacy pod nos wszelkiej maści przestępców, szantażystów czy choćby osiedlowych mętów. W ten sposób jego bezpieczeństwo, zamiast być chronione, wystawione jest na prawdziwą próbę ognia.
Nie dotyczy to tylko Naszej Klasy. Niedawno Onet zamieścił na swojej stronie głównej link do blogu młodej matki na jakimś kupkowo-kaszkowym forum dość niskich lotów. Blog straszył, ale nie tylko ze względu na wagę przemyśleń autorki i jej styl literacki. Bezmyślna dziewczyna zamieściła w swoim blogu nagie zdjęcia swojego około rocznego dziecka. Skomentowałam to, ale zareagowała w sposób mało salonowy. Napisałam więc do niej prywatny list pytając, czy wie, ilu pedofilów ściąga teraz te zdjęcia i będzie nimi handlować na pedofilskich stronach w internecie. I czy ten brak szacunku do własnego dziecka jest wynikiem wyłącznie jej głupoty, czy postanowiła poniżyć swojego synka w sobie tylko znanym celu? Po kilku godzinach zajrzałam na jej stronę żeby sprawdzić, czy zareagowała. I tu spotkało mnie spore zaskoczenie - zniknął cały blog. Wykasowała nie tylko zdjęcia, ale zlikwidowała swoją stronę. Na szczęście dla siebie i tego biednego chłopczyka.
Wracając do największej obecnie w Polsce bezpłatnej bazy danych, jaką jest Nasza Klasa - jestem przekonana, że popularność serwisu wzrasta nie tylko wśród użytkowników, ale też wielu polskich instytucji. Portal musi być skrupulatnie monitorowany przez urzędy publiczne, które zatrudniają specjalistów do spraw internetu. Ich zadaniem jest wyłapywanie informacji o petencie/kliencie/pacjencie/obywatelu z sieci. Niedawno policja ujęła przestępcę, który zadzwonił do jednej z warszawskich komend policji z informacją, że z zemsty podłożył pod nią bombę. Dzięki namierzeniu numeru komórkowego ustalono dane błyskotliwego mściciela, natomiast miejsce jego pobytu wskazały posty na klasowym forum. Bystrzak wpadł, policjantom poprawiły się statystyki wykrywalności, a portal społecznościowy może poszczycić się opracowaniem metody na skuteczną współpracę z policją. Oklaski!
Dzięki galeriom zdjęć na pewno zwiększy się wykrywalność oszustw podatkowych, bo nic tak nie rozsierdzi poborcy skarbowego, jak fotografia ubogiego dłużnika w nowym porsche, np. pod jakąś dziką palmą. Być może ręce zaciera też druga z moich ulubionych polskich instytucji, czyli ZUS. Zdjęcie balującego niedoszłego rencisty, któremu nie daje (oficjalnie) żyć i pracować sterany kręgosłup może być dowodem w sprawie o próbę oszustwa, wyłudzenia, czy jakiejkolwiek, gdzie chory doznał cudownego ozdrowienia, ale zapomniał poinformować o tym odpowiednią instytucję.
Największa polska baza danych rozrasta się codziennie poprzez pączkowanie. Bezpłatne dane płyną, lecą, fruną i mkną do komputerów tych, którzy wcześniej musieli je kupować lub uzyskiwać podstępem. Ale najzabawniejsze jest to, że sami obywatele łamią jedną z ustaw, która została opracowana dla ich szeroko pojętego dobra. Kuriozalna i utrudniająca codzienne życie Polakom, znienawidzona przeze mnie Ustawa o ochronie danych osobowych zjada własny ogon. I tak się przy tym dławi i krztusi, że aż miło popatrzeć. Prawdziwy polski karnawał!

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone