Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SUKCES PO POLSKU

Marek Olżyński



 


Pierwsze strony polskich publikatorów krzyczały niedawno o zwycięstwie polskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej na drodze do ME. "Belgia pokonana!" , "Historyczny awans Polski na Euro!", "Smolarek bohaterem!" itp. bzdury...

Jednak mało kto zauważył w jak kiepskim stylu przyszło naszym wygrać ten mecz. Belgowie nie postawili absolutnie żadnych warunków. Ot, biegali troszkę, aby nie zmarznąć na chorzowskiej murawie. Dziwią mnie "spektakularne" podania belgijskich obrońców na swoim przedpolu, to było wręcz oficjalne (ustalone?) zaproszenie, aby stworzyć polskim zawodnikom jakąkolwiek szansę. Przecież Belgom absolutnie nie zależało na wygranej, co było widać nawet bez użycia "szkła kontaktowego". A na dodatek w drużynie przeciwnika zagrała młodzież, która już niedługo może nam sprawić potężne lanie, jeśli tylko stawką meczu nie będzie pietruszka...
O ile przy pierwszym golu można mówić o wielkiej przypadkowości (piłka wybita od bramkarza odbija się szczęśliwie od Smolarka, i toczy się prosto do pustej bramki), to przy drugim golu podnoszenie tego faktu do rangi mistrzowskiego zagrania jest szyderstwem ze wspaniałej techniki wielu piłkarzy, którzy na co dzień są wirtuozami piłki nożnej. Naszym zawodnikom, podobnie jak politykom, jak zwykle zabrakło świeżości, o kondycji z litości nie wspomnę. Przy zapełnionych do ostatniego miejsca trybunach największy sukces odniosły... browary; większość z nich już dawno niepolska. To zapewne najlepszy wynik finansowy, który być może pobił rekord sprzedaży z minionego chłodnego lata.
Zachłystywanie się sukcesem przez sprawozdawców sportowych ukazuje ich miałkość, brak rzetelnego podejścia do dziennikarskiego rzemiosła. Deprecjonuje wizerunek pięknego widowiska jakim zazwyczaj jest zmaganie się dwóch jedenastek na murawie. Odsłania całkowity brak przyzwoitości i uczciwości. Zresztą te przypadłości są niejako już wkomponowane w życie.
Stajemy się nie tylko biernymi odbiorcami show, ale bierzemy w tych spektaklach czynny udział. Ulegamy medialnej socjotechnice i bezwiednie, niczym zaprogramowane na bezmyślność, pozbawione wolnej woli i rozumu maszyny wysyłamy sms na: najlepszego piłkarza, artystę, polityka itd. Niejako kreujemy smutną nieprawdziwą rzeczywistość, gdzie prawda została sprowadzona do niewyobrażalnego absurdu. Oklaskujemy kicz i miernotę, udające prawdziwą sztukę.
Jakoś nikt dziś nie komentuje fatalnych prób oddania strzałów na bramkę Belgów, czym popisali się kilkakrotnie nasi czołowi napastnicy: dla nich niewystarczające byłyby nawet (zestawione razem) trzy bramki do rugby! Piłka w żenującej odległości od bramki opuszczała plac gry. Nie wiem, czy nie opuściła nawet stadionu narodowego. Zgotowane na żywo owacyjne podziękowanie za "spektakularne" zwycięstwo zatarło w tych chłopakach poczucie odpowiedzialności za bardzo poważne braki w piłkarskim rzemiośle. Wiedzeni niestającą falą triumfu zapomną wnet, że odegrali marny spektakl, który ze zwykłej imitacji został przekuty na prawdziwe piłkarskie widowisko.
Ten "sukces" jest prostą drogą do jeszcze większej kompromitacji, na którą my, kibice jesteśmy niestety skazani.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone