Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W HOŁDZIE KOTU

Paweł Oses



 


Człowiek - instytucja, gwiazda, jedna z największych osobowości współczesnej muzyki. Czy Jeff Lorber zasłużył sobie na takie komplementy? Nie wiem, ale nawet ci, którzy nie pieją peanów na jego cześć czują sympatię do tego faceta.

Jak można nie cenić gościa, który uważany jest za prekursora jazz-fusion, smooth jazzu, czy można nie patrzeć ze zwykłą ludzką sympatią na muzyka noszącego w sobie nerkę, której dawcą była jego własna żona? Czy to przypadek, że od kilku dziesięcioleci ten 55-letni pianista utrzymuje się wciąż na topie, żartując z własnych osiągnięć, tworząc muzykę do gry komputerowej?
Wszelkie zakupy płytowe zaczynam od sprawdzania listy nazwisk muzyków sesyjnych. Gdy wśród nich pojawi się Jeff Lorber płyta zawsze ląduje w koszyku. Rzecz jasna, gdy Lorber wydaje album pod własnym nazwiskiem - biorę ją bez zastanowienia.
"He Had a Hat" to płyta, która różni się od poprzednich dokonań Lorbera. Sam artysta określa ją tak: "Robiłem płyty o smaku funky-jazz, moje płyty określane były też często jako typowy smooth jazz. Teraz chciałem wyjść poza ten schemat. Zrozumiałem, że mnóstwo ludzi oczekuje czegoś więcej. Muzyka z mojej nowej płyty jest raczej zabawą i radością wypływającą ze współpracy z artystami, których zawsze niezwykle ceniłem. Nawet jeśli nie wybiłem się szczególnie poza to, czego dokonałem wcześniej - udało się jedno, czułem się wolny od jakichkolwiek oczekiwań. Moimi mistrzami zawsze byli Herbie Hancock i Bill Evans i myślę, że w tej płycie udało się osiągnąć styl, dzięki któremu oni są sławni". Już tylko za tego typu stwierdzenie Lorberowi należy się szczególny szacunek. To skromność i szczerość niespotykana w show-biznesie.
"He Had a Hat" zaiste raczej mało przypomina wcześniejsze płyty. Zaczyna się z wielką pompą. W "Anthem For a New America" zadęcie jest symboliczne, ale też całkiem dosłowne. Słychać waltornie, potęgę kilkudziesięcioosobowego kwintetu smyczkowego, harfę. Lorber użył orkiestry symfonicznej! Warto przypomnieć, że inspiracją do tego było nagranie "No Ordinary Love" z płyty "When I Fall in Love" Chrisa Botti'ego. Utwór wówczas zaaranżował Lorber.
Tytułowy kawałek daje już wytchnienie od symfonicznych egzaltacji. Tu zaczyna się wreszcie jazz. Nie ma banalnego refrenu powtórzonego trzy razy plus coda. Temat w unisonie z saksofonem (Kirk Whalum) prowadzi do ciągu harmonicznego, w który Lorberowi jakimś cudem udaje się wkomponować swoje solo He Had a Hat. "Grandma's Hand" to trochę gospelowy, nieco sentymentalny utwór, z przebijającą w treści tęsknotą za dzieciństwem. O dziwo, wokalista Eric Benet bardziej jest znany z nieudanego małżeństwa z aktorką Helle Berry niż swojej twórczości - a szkoda. Gwiazdą "Surreptitions" jest Randy Becker. Tu odejście od wcześniejszego stylu Lorbera jest chyba najwyraźniejsze z całej płyty Surreptitions. Funkowe zacięcie Lorbera słychać z kolei w "Hudson". To jest ten klimat, za którego pianistę wielbią tysiące fanów na całym świecie Hudson.
Nie wszystko przypadło mi do gustu. Zupełnie nie trawię wycia duetu Paula Cile - Eric Benet w utworze "The Other Side of the Hart". Słuchanie wzajemnego przekrzykiwania się wokalistów męczy. Z kolei w "Super Fusion Unit" brakuje zaczepienia dla zmysłów. Solówka Lorbera wije się, ale przypomina wspinaczkę po ścianie, na której nie ma się o co oprzeć. Utwór kończy się po czterech minutach, właściwie nie wiadomo dlaczego nie po trzech. Spokojny klimat wraca w "Requiem for Gandalf". To hołd oddany kotu, który towarzyszył pianiście przez dwadzieścia lat Requiem for Gandalf.
Nieco zaskakujący jest personel muzyczny, który towarzyszy Lorberowi. To w sumie dwudziestu słynnych muzyków, każdy z nich gra tu w kilku utworach. W każdym kawałku razem jest więc oddzielny gwiazdorski skład. Jest tu dwóch trębaczy (Chris Botti, Randy Becker), pięcioro saksofonistów (m. in. Tom Scott, Kirk Whalum, Gerald Albright), trzech gitarzystów (Paul Brown, Paul Jackson Jr., Rusell Malone), dwójka basistów (Alex Al, Brian Bromberg), trójka perkusistów (Abraham Laboriel Jr., Vinnie Colaiuta, Dave Weckl), itd.
"He Had a Hat" to płyta zróżnicowana, zaskakująca dla fanów Jeffa Lorbera, płyta która w kolekcji miłośnika jazzu może sąsiadować z najcenniejszymi nagraniami.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone