Z niesmakiem
przyglądam się wzajemnemu opluwaniu polityków, czyli kampanii
wyborczej. Spoty wyborcze na tyle mnie brzydzą, że od kilkunastu
dni nie zwracam na nie uwagi.
Polscy politycy to w przeważającej mierze zwykli hochsztaplerzy,
geszefciarze, którym nie zależy na dobru Polski, ani rodzimego
regionu. Im w głowach jedno - tworzenie w ramach uprawianej
"polityki" kolejnej sitwy, wchodzenie w stare układy
i budowanie nowych.
W polskiej rzeczywistości przy sejmowym żłobie pozostają dinozaury
polskiej polityki. To oni od 1989 roku reżyserują nam kolejne
spektakle. Większość z nich to wieczni, jak bieda w Bangladeszu,
towarzysze partyjniacy.
Właśnie partyjniactwo stało się największą bolączką naszego
kraju. Nad Wisłą, jak mało gdzie w Europie, szemrany układ
ma się dobrze. Chcąc nie chcąc stajemy się świadkami niezwykle
drogiego, jak na kieszeń polskiego obywatela, przedstawienia
cyrkowego. Przysłuchuję się politycznym bredniom, kłamstwu
głoszonemu w ramach debat telewizyjnych, kolejnych konwencji
programowych - i jako żywo stają mi przed oczyma obrazy z
mojej młodości. Propagandowo ten sam skutek ma odnieść paplanina
liderów tych dziwnych hybrydowych ugrupowań politycznych,
co głoszenie haseł za czasów PRL. Ten sam namolny ton. Wiele
podobieństw, prawie doskonała kopia, z jednym wyjątkiem: te
same lub podobnie brzmiące ułudy głoszone są przez znacznie
liczniejsze niż wtedy hordy partyjniaków.
Kim jest partyjniak? To wyspecjalizowany, wyselekcjonowany,
nieszczególnie mądry cwaniak, bez żadnych zahamowań. To zazwyczaj
urodzony hochsztapler, któremu kłamstwo płynie z ust niczym
miód z dobrze ułożonej pasieki. Odważę się użyć śmiałego określenia
- to polityczny przestępca. Samo życie pokazuje, że w tym
określeniu nie ma krzty przesady. Sejm to współczesne lobby
bliskich sobie mentalnie ciemnych charakterów, dla których
udział w jednym czy drugim środowisku o charakterze mafijno-biznesowym
to nic nadzwyczajnego. W razie wpadki zasłaniają się immunitetem.
Przyłapani za rękę na złodziejskim geszefcie wołają, że to
nie ich ręka. To oni hamują rozwój niemalże wszystkich dziedzin
życia. Za ich sprawą mamy ciągle dziury w drogach, w budżetach,
niemoc produkcyjną, lichwę i polską biedę. Na domiar złego
wszystkich tych hamulcowych musimy niestety utrzymywać. Za
obecną kampanię, czyli ucieczkę od politycznej i karnej odpowiedzialności,
można by uratować niejeden szpital, dom dziecka czy wiejską
szkołę.
Dziwi mnie jednak naiwność odbiorców tej taniej, ale jakże
kosztownej dla podatnika szmiry, którą karmią nas w ramach
uprawiania politycznego stręczycielstwa. Ciągle znajdują oni
dość sił i czasu, by oglądać kolejne seriale z udziałem politycznych
kłamców. Jakaś ponadludzka, niewyobrażalnie dziwna niemoc
nie pozwala im oderwać się od przeszłości. Jednak polityczne
upiory straszą dziś naiwnych nie przeszłością, a przyszłością.
Dlatego, mając świadomość nieuchronności braku jakichkolwiek
zmian, postanowiłem nie zawracać sobie głowy tymi kreaturami.
Jeśli zupełnie przypadkowo trafię na jakąś kolejną debatę,
czy sprawozdanie z konwencji, to potraktuję to jako Muppet
Show, w którym ktoś mniej lub bardziej umiejętnie steruje
rodzimymi lalkami.
Mam dwie wiadomości, obie są niestety złe! Pójście do urn
spowoduje zachowanie status quo, pozostanie w domu oznacza
to samo. Czyli wbrew prawom fizyki jesteśmy narażeni na działanie
politycznego perpetuum mobile.
|