Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



STARA, DOBRA ANGLIA

Jakub Olesiński



 


Każdy album Marka Knopflera to podróż w czasie i przestrzeni. "Kill To Get Crimson", który ukazał się we wrześniu jest podróżą przede wszystkim w czasie. Przestrzeń geograficzną stanowi w głównej mierze stara, dobra Anglia.

Powrót do źródeł? Poniekąd. Główną intencją artysty było przybliżenie klimatu lat 50. i 60., czyli czasów jego młodości. Osiągnął to między innymi poprzez umiejętne połączenie elementów celtyckiego folku z charakterystycznym dla tamtych czasów brzmieniem gitary elektrycznej. Bo "Kill To Get Crimson" to bezsprzecznie album folkowy, o niepowtarzalnym klimacie. Album tak spójny i równy, jak żaden z wcześniejszych. Każdy utwór ma tu swoje miejsce, żaden nie wychodzi przed szereg i żaden nie pozostaje w tyle.
Jak zwykle Mark zaadresował płytę do odbiorców, którzy chcą dać się porwać muzyce niebanalnej i niesamowicie relaksującej. Wszyscy, którzy potrzebują ukojenia i odskoczni od szarości dnia codziennego będą oczarowani. Jednak tego, kto szuka w nowym dziele Knopflera rockowego pazura z czasów Dire Straits, spotka rozczarowanie. Mark przenosi nas bowiem do innego świata, do baśniowej rzeczywistości, w której narratorem jest przez chwilę stary, doświadczony przez wojnę właściciel jednego z londyńskich lombardów ("Heart Full Of Holes"), kiedy indziej młodzieniec namawiający ukochaną, by ruszyła razem z nim w dorosłość ("We Can Get Wild" ), a nawet XVIII-wieczny londyński bard, który zarabia na życie pisaniem ballad, w czasie kiedy tuż obok dokonuje się egzekucji ("Madame Geneva's").
Album stoi balladami. Mark Knopfler już dawno przestał się przejmować głosami krytyki i nagrywa muzykę płynącą prosto z serca. Każdy z 12 utworów zamieszczonych na "Kill To Get Crimson" jest swoistą perełką w naszyjniku. Z każdym kolejnym dokonaniem artysta wydaje się być lepszym autorem tekstów. Tak jest i tym razem. Doskonałe liryki stanowią bardzo mocny punkt tej pozycji i są świetnie zbalansowane z równie znakomitymi kompozycjami.
Wszystko rozpoczyna się zwiewnym "True Love Will Never Fade" . Otrzymujemy zarówno chwytliwą melodię, jak i pierwsze zwiastuny stylistyki albumu w postaci charakterystycznego brzmienia gitary a la Hank Marvin. Fascynacja Shadowsami odcisnęła na młodym Marku Knopflerze bardzo głęboki ślad, który odżywa w wielu momentach na tym albumie. Łagodna atmosfera stworzona przez pierwszą kompozycję, zmienia swe zabarwienie na wcześniej nie spotykany u Knopflera odcień w "Scaffolder's Wife". W roli głównej pięknie zharmonizowana partia fletu wraz z klasycznym brzmieniem gitary, do jakiego przyzwyczaił nas Mark od lat. "The Fizzy And The Still" to kolejny ukłon w stronę Hanka Marvina. Historia młodego aktora, któremu nie powiodło się w Hollywood, ma zapewne niejeden ukryty podtekst, o czym świadczy choćby sam tytuł kompozycji. "Heart Full Of Holes" żyje natomiast swoim własnym życiem, jest specyficznym snem na jawie - opowieść stanowi coś na kształt wspomnień starego człowieka, poprzeplatanych sennymi wizjami akordeonów zeskakujących z półek i grających polki, czy też klarnetu, który domaga się by go uwolnić... Koniec utworu jest niczym koniec snu: powtarzający się motyw umyka w mrok w towarzystwie dziwnych odgłosów. Nie zabrakło również wspomnień ze szkolnych lat Marka. "Secondary Waltz" to opowieść o srogim nauczycielu wychowania fizycznego, który przed świąteczną zabawą uczy młodzież walca, nie stroniąc przy tym od wojskowych metod i nawyków. Melodia jest oczywiście walcem o folkowym zabarwieniu, głównie za sprawą akordeonu. "Punish The Monkey" to z kolei najżywszy i najbardziej dynamiczny kawałek na płycie, i ostatni już pokłon Hankowi Marvinowi. Chwytliwa melodia jest tłem do opowieści o starej prawdzie - kozioł ofiarny zawsze się znajdzie, a prawdziwy winowajca spada na cztery łapy. Końcówka albumu to ballady najwyższych lotów. Zaaranżowane oryginalnie i z pomysłem. W "Behind With The Rent" słyszymy bardzo chwytliwą melodię i klasyczne brzmienie knopflerowej gitary. Sekcję rytmiczną stanowią bongosy i delikatna perkusja, zaś całość wzbogaca nienarzucająca się, ale istotna sekcja dęta. "The Fish And The Bird" oraz "Madame Geneva's" są folkowymi perełkami. Pierwsza stanowi znakomity dowód, że Mark-wokalista ma się świetnie. Śpiewa czysto i z dużym ładunkiem emocji. Ta druga przenosi nas natomiast do XVIII-wiecznego Londynu nękanego przez rozboje spowodowane "kryzysem dżinowym". Melodia idealnie oddaje ducha tamtych czasów, nawet akustyczne gitary w tle brzmią jak klawesyn. Album kończy piękne, pełne żeglarskich metafor "In The Sky", w którym oprócz akustycznej gitary pojawia się tęskna partia saksofonu, znakomicie zagrana przez Chrisa White'a.
Brzmienie "Kill To Get Crimson" nie przypomina żadnego z wcześniejszych dokonań artysty. Stanowi o tym zarówno staranny dobór bogatego, a czasami wręcz zaskakującego instrumentarium, jak i ciekawe, niespotykane wcześniej aranżacje poszczególnych utworów. Nie bez znaczenia jest również fakt, że całość została nagrana w nowym studio Knopflera, szczycącym się doskonałą akustyką oraz bogatym wyposażeniem (pamiętający sesje The Beatles sprzęt nagrywający, ale także cudeńka nowoczesnej techniki). Prace nad albumem rozpoczęły się już półtora roku temu, kiedy Mark wraz z Guyem Fletcherem - długoletnim współpracownikiem oraz współproducentem albumu, nagrali wersje demo większości utworów. Nagrania przerywano, aby w międzyczasie światło dzienne mógł ujrzeć długo oczekiwany wspólny album Knopflera i Emmylou Harris ("All The Roadrunning"), a następnie by móc wyruszyć w trasę koncertową.
"Kill To Get Crimson" to album, który nie pasuje do naszych czasów. Brak na nim nowoczesnych brzmień, brak rockowego wykopu, nie brak jednak muzyki na najwyższym poziomie. Aby w pełni docenić jego wszystkie walory, warto poświęcić mu więcej niż 56 minut jednorazowego przesłuchania - każde kolejne będzie tego warte
i pozwoli nam usłyszeć, wychwycić coś nowego. To album dla tych, którzy nie boją się przeszłości i - pomimo swego wieku, nie wyrośli z bajek.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone