Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



STAN ZAGROŻENIA

Olgierd Marcyniuk



 


Podobno Polskę od reszty cywilizowanego świata można rozpoznać po ogrodzeniach. W odróżnieniu od innych zakątków świata u nas płot jest główną, jeśli nie jedną z najważniejszych części dobytku. Wyznaczyć granicę, oddzielić moje od cudzego, wreszcie uczynić z działki twierdzę - to tkwi w naszych głowach wyjątkowo głęboko.

Gdy przechodzę wzdłuż ulicy w tak zwanej dzielnicy willowej co kilka sekund jestem straszony ujadaniem wściekłych bestii. Z reguły bydlę doskakuje do płotu, piana sączy mu się z pyska, w głosie potwora słychać ochotę rozszarpania mi gardła. Pytam: jak świadczy to o właścicielach takich piesków? Na ich miejscu zapadłbym się pod ziemię ze wstydu. W moich oczach posiadacze takich pupilków to albo paranoicy, żyjący w przeświadczeniu nieustającego zagrożenia, albo prymitywy o mentalności tak zwanego bejsbola.
Swoją słabość i lęk ludzie chcą skryć za mordą psa obronnego. Jak im się zdaje, kupują go zamiast pistoletu. Później o tragedię nietrudno. Od czasu do czasu słychać o potworach, które zagryzły właściciela, sąsiada, albo przypadkową osobę. "Uwaga zły pies!", "Dobiegnę do furtki w 3 sekundy", "Ja tu rządzę" - to wybrane przykłady z napisów zamieszczanych na wejściach do prywatnych posesji. Ujawnia to wyjątkowo głębokie kompleksy właściciela nieruchomości. Powiedzmy sobie szczerze, że na złodziejach tego typu tabliczki nie robią prawdopodobnie większego wrażenia. Ale zdaniem buraków wieszających takie "ostrzeżenia" - im brutalniej, tym lepiej; psychiczna agresja ma wywoływać trwogę u potencjalnego bandyty.
Przypomina to nieco falę zainteresowania tak zwaną bronią gazową na początku lat 90. Ludzie masowo wyrabiali sobie pozwolenia na kawałek żelastwa nie wiadomo do czego. Miało to kształt pistoletu, było ciężkie i z założenia miało obezwładnić napastnika. Musiałby to być zresztą wyjątkowy safanduła, żeby pozwolić ofierze dobyć "broni". Ta zresztą była jednakowo niebezpieczna dla napastnika, jak i posiadacza. Jeśli ten pierwszy był pod wpływem alkoholu, to bilans potyczki musiał być rozstrzygnięty na korzyść bandyty.
Tę obsesję podsycają ciągłe doniesienia o brutalnych morderstwach, gwałtach, rozbojach. W końcu w gazetach nic nie sprzedaje się tak dobrze jak krew i sperma. Każda okazja do epatowania bólem i przemocą jest przez niektóre media wykorzystywana do granic przyzwoitości. To sprawia, że poczucie bezpieczeństwa jest coraz niższe, osiągając u niektórych poziom paranoi. Ale czy naprawdę jest aż tak źle?

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone