Podobno
Polskę od reszty cywilizowanego świata można rozpoznać po
ogrodzeniach. W odróżnieniu od innych zakątków świata u nas
płot jest główną, jeśli nie jedną z najważniejszych części
dobytku. Wyznaczyć granicę, oddzielić moje od cudzego, wreszcie
uczynić z działki twierdzę - to tkwi w naszych głowach wyjątkowo
głęboko.
Gdy przechodzę wzdłuż ulicy w tak zwanej dzielnicy willowej
co kilka sekund jestem straszony ujadaniem wściekłych bestii.
Z reguły bydlę doskakuje do płotu, piana sączy mu się z pyska,
w głosie potwora słychać ochotę rozszarpania mi gardła. Pytam:
jak świadczy to o właścicielach takich piesków? Na ich miejscu
zapadłbym się pod ziemię ze wstydu. W moich oczach posiadacze
takich pupilków to albo paranoicy, żyjący w przeświadczeniu
nieustającego zagrożenia, albo prymitywy o mentalności tak
zwanego bejsbola.
Swoją słabość i lęk ludzie chcą skryć za mordą psa obronnego.
Jak im się zdaje, kupują go zamiast pistoletu. Później o tragedię
nietrudno. Od czasu do czasu słychać o potworach, które zagryzły
właściciela, sąsiada, albo przypadkową osobę. "Uwaga
zły pies!", "Dobiegnę do furtki w 3 sekundy",
"Ja tu rządzę" - to wybrane przykłady z napisów
zamieszczanych na wejściach do prywatnych posesji. Ujawnia
to wyjątkowo głębokie kompleksy właściciela nieruchomości.
Powiedzmy sobie szczerze, że na złodziejach tego typu tabliczki
nie robią prawdopodobnie większego wrażenia. Ale zdaniem buraków
wieszających takie "ostrzeżenia" - im brutalniej,
tym lepiej; psychiczna agresja ma wywoływać trwogę u potencjalnego
bandyty.
Przypomina to nieco falę zainteresowania tak zwaną bronią
gazową na początku lat 90. Ludzie masowo wyrabiali sobie pozwolenia
na kawałek żelastwa nie wiadomo do czego. Miało to kształt
pistoletu, było ciężkie i z założenia miało obezwładnić napastnika.
Musiałby to być zresztą wyjątkowy safanduła, żeby pozwolić
ofierze dobyć "broni". Ta zresztą była jednakowo
niebezpieczna dla napastnika, jak i posiadacza. Jeśli ten
pierwszy był pod wpływem alkoholu, to bilans potyczki musiał
być rozstrzygnięty na korzyść bandyty.
Tę obsesję podsycają ciągłe doniesienia o brutalnych morderstwach,
gwałtach, rozbojach. W końcu w gazetach nic nie sprzedaje
się tak dobrze jak krew i sperma. Każda okazja do epatowania
bólem i przemocą jest przez niektóre media wykorzystywana
do granic przyzwoitości. To sprawia, że poczucie bezpieczeństwa
jest coraz niższe, osiągając u niektórych poziom paranoi.
Ale czy naprawdę jest aż tak źle?
|