Kto
z nas nie chciałby wznieść się w przestworza okalające błękitem
naszą kochaną Ziemię? Niejeden marzy, aby ujrzeć piękno świata
z wysokości. Teraz już wiem, że wszystko jest na wyciągnięcie
ręki.
Miałem przyjemność wybrać się na niedawny XII Międzynarodowy
Piknik Lotniczy Góraszka 2007. Program imprezy zapowiadał
się ciekawym harmonogramem i unikatowymi modelami samolotów
z całego świata.
Dojazd do Góraszki okazał się ciężką próbą. Wypełniony po
same brzegi autobus komunikacji miejskiej mknął niczym błyskawica
pośród innych pojazdów. Sygnalizacja świetlna oraz liczne
zakręty powodowały, iż większość osób w środku pojazdu odczuwała
ujemne przeciążenie, miażdżąc swymi ciałami pasażerów z przodu.
Ludzie mdleli i wołali o większą ilość świeżego powietrza,
jednak po dotarciu na miejsce większość z nas od razu zapomniała
o przykrej podróży, słysząc potężny warkot silników nad głowami.
Wejście na teren lotniska przebiegło w szybkim tempie. Obsługa
była miła, z góry oferując swoją pomoc w razie jakichkolwiek
pytań. Tłum ludzi wokół licznych stałych ekspozycji na terenie
lotniska zapowiadał dobrą zabawę. Pierwszą atrakcją, którą
ujrzałem, był legendarny myśliwiec P-51D Mustang, który pojawił
się nad góraszkowym lotniskiem. Jego śmiałe akrobacje na niskiej
wysokości zapierały dech w piersi. Ten najbardziej znany amerykański
samolot z czasów II wojny światowej potrafi zachwycić swą
zwinnością i gracją nawet najbardziej wymagającego obserwatora.
Następna w kolejce była eskadra samolotów: Jak-18, Jak 18-A
oraz Jak 52TD, maszyn szkoleniowych dla początkujących lotników.
Samoloty zademonstrowały idealny przelot w szyku, łącznie
z wieloma śmiałymi akrobacjami.
Po krótkim czasie na niebie ukazał się An-2, potocznie zwanym
"Antkiem", zrzucając z wysokości 1500 metrów liczną
grupę skoczków spadochronowych. Silny wiatr sprawił, iż większość
spadochroniarzy została rozrzucona nad całym lotniskiem. Przed
trybuną VIP-ów grała orkiestra dęta. Jej wesołe brzmienie
zostało na chwilę przerwane przez jednego ze skoczków, który
mimowolnie wylądował wśród muzyków, powodując przerażenie
i panikę pobliskich gapowiczów.
Kulminacją tego dnia miał być pokaz lotniczy samolotów De
Havilland DH-100 Vampire oraz Douglas A-26 Invader, jednak
z przyczyn technicznych nie przybyły one na tegoroczny piknik
w Góraszce. Prawdziwe mistrzostwo zaprezentował za to zespół
akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry. Grupa naszych reprezentacyjnych
pilotów wywodzi się z Radomia, a lata na maszynach TS-11 Iskra.
Cała kadra posiada najwyższe kwalifikacje (mistrzowską klasę
pilota wojskowego), o czy mogliśmy się przekonać oglądając
śmiałe akrobacje w powietrzu. Charakterystycznym elementem
grupy jest biało-czerwony dym wypuszczany w pobliżu wylotu
turbiny samolotu.
Dużą popularnością cieszył się pokaz śmigłowców bojowych i
transportowych, m.in. Bölkow Bö 105, Bell UH-1D, Bell 407,
Eurocopter EC-135 oraz MI-2 Plus. Większość z nich zademonstrowała
widzom dużą ilość ewolucji powietrznych, takich jak lot do
tyłu, pikowanie, lot w kształcie leja czy nawrót w miejscu.
W czasie przerwy można było podziwiać modele samolotów, m.in.
Messerschmitt Bf 109 G6 odrestaurowany dzięki fundacji Polskie
Orły, który został odnaleziony na dnie jeziora Trzebuń w woj.
zachodniopomorskim. Organizatorom udało się też sprowadzić
na płytę lotniska dwusilnikowy bombowiec B-25 Mitchell, który
drugiego dnia dał znakomity pokaz nad liczną publiką pikniku.
Amerykański średniopłat miał okazję zademonstrować lot z otwartym
lukiem bombowym, symulując atak. Dźwięk silnika tej maszyny
zostawił wszelkie atrakcje imprezy w tyle. Po wylądowaniu
na murawie lotniska pobiegłem czym prędzej do samolotu, aby
zamienić zdanie z pilotami, którzy sprowadzili tę maszynę
aż ze Szwajcarii. Spacerując w pobliżu tej pięknej latającej
fortecy poczułem się niepewnie wobec ogromu silników oraz
dużej liczby karabinów maszynowych.
Nie zawiódł mistrz Polski w akrobacji samolotowej Robert Kowalik,
który wykonał akrobacje na samolocie Extra-300L. Jego śmiałe
podniebne ewolucje niemal wstrzymywały bicie serca obserwatorów.
Potem było jeszcze ciekawiej. Kowalik w swojej maszynie ścigał
się z samochodem Porsche Cayenne S Transsyberia. Oczywiście
wyścig wygrał samolot Extra-300L, który przy pionowym locie
może osiągnąć prędkość nawet do 400 km/h.
Gdy opuszczałem imprezę, pożegnał mnie warkot silnika polskiego
samolotu PZL M-18 Dromader, jednej z najlepszych maszyn służących
do gaszenia pożarów lasów lub spryskiwania chemikaliami upraw
rolnych. Ostatnia przygoda spotkała mnie w drodze powrotnej
autobusem komunikacji miejskiej. Autobus jechał z zawrotną
prędkością, tak jakby prowadził go kierowca rajdowy, po warszawskich
ulicach oraz... krawężnikach. Może facet za kółkiem za bardzo
napatrzył się na samoloty?
P.S. Dziękuję Pani Agnieszce Korotyńskiej za wszelkie starania
w ułatwieniu pracy dziennikarza.
|