Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



DOSIĘGNĄĆ SZCZYTÓW NIEBA

Andrzej Mackiewicz




Kto z nas nie chciałby wznieść się w przestworza okalające błękitem naszą kochaną Ziemię? Niejeden marzy, aby ujrzeć piękno świata z wysokości. Teraz już wiem, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Miałem przyjemność wybrać się na niedawny XII Międzynarodowy Piknik Lotniczy Góraszka 2007. Program imprezy zapowiadał się ciekawym harmonogramem i unikatowymi modelami samolotów z całego świata.
Dojazd do Góraszki okazał się ciężką próbą. Wypełniony po same brzegi autobus komunikacji miejskiej mknął niczym błyskawica pośród innych pojazdów. Sygnalizacja świetlna oraz liczne zakręty powodowały, iż większość osób w środku pojazdu odczuwała ujemne przeciążenie, miażdżąc swymi ciałami pasażerów z przodu. Ludzie mdleli i wołali o większą ilość świeżego powietrza, jednak po dotarciu na miejsce większość z nas od razu zapomniała o przykrej podróży, słysząc potężny warkot silników nad głowami.
Wejście na teren lotniska przebiegło w szybkim tempie. Obsługa była miła, z góry oferując swoją pomoc w razie jakichkolwiek pytań. Tłum ludzi wokół licznych stałych ekspozycji na terenie lotniska zapowiadał dobrą zabawę. Pierwszą atrakcją, którą ujrzałem, był legendarny myśliwiec P-51D Mustang, który pojawił się nad góraszkowym lotniskiem. Jego śmiałe akrobacje na niskiej wysokości zapierały dech w piersi. Ten najbardziej znany amerykański samolot z czasów II wojny światowej potrafi zachwycić swą zwinnością i gracją nawet najbardziej wymagającego obserwatora.
Następna w kolejce była eskadra samolotów: Jak-18, Jak 18-A oraz Jak 52TD, maszyn szkoleniowych dla początkujących lotników. Samoloty zademonstrowały idealny przelot w szyku, łącznie z wieloma śmiałymi akrobacjami.
Po krótkim czasie na niebie ukazał się An-2, potocznie zwanym "Antkiem", zrzucając z wysokości 1500 metrów liczną grupę skoczków spadochronowych. Silny wiatr sprawił, iż większość spadochroniarzy została rozrzucona nad całym lotniskiem. Przed trybuną VIP-ów grała orkiestra dęta. Jej wesołe brzmienie zostało na chwilę przerwane przez jednego ze skoczków, który mimowolnie wylądował wśród muzyków, powodując przerażenie i panikę pobliskich gapowiczów.
Kulminacją tego dnia miał być pokaz lotniczy samolotów De Havilland DH-100 Vampire oraz Douglas A-26 Invader, jednak z przyczyn technicznych nie przybyły one na tegoroczny piknik w Góraszce. Prawdziwe mistrzostwo zaprezentował za to zespół akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry. Grupa naszych reprezentacyjnych pilotów wywodzi się z Radomia, a lata na maszynach TS-11 Iskra. Cała kadra posiada najwyższe kwalifikacje (mistrzowską klasę pilota wojskowego), o czy mogliśmy się przekonać oglądając śmiałe akrobacje w powietrzu. Charakterystycznym elementem grupy jest biało-czerwony dym wypuszczany w pobliżu wylotu turbiny samolotu.
Dużą popularnością cieszył się pokaz śmigłowców bojowych i transportowych, m.in. Bölkow Bö 105, Bell UH-1D, Bell 407, Eurocopter EC-135 oraz MI-2 Plus. Większość z nich zademonstrowała widzom dużą ilość ewolucji powietrznych, takich jak lot do tyłu, pikowanie, lot w kształcie leja czy nawrót w miejscu.
W czasie przerwy można było podziwiać modele samolotów, m.in. Messerschmitt Bf 109 G6 odrestaurowany dzięki fundacji Polskie Orły, który został odnaleziony na dnie jeziora Trzebuń w woj. zachodniopomorskim. Organizatorom udało się też sprowadzić na płytę lotniska dwusilnikowy bombowiec B-25 Mitchell, który drugiego dnia dał znakomity pokaz nad liczną publiką pikniku. Amerykański średniopłat miał okazję zademonstrować lot z otwartym lukiem bombowym, symulując atak. Dźwięk silnika tej maszyny zostawił wszelkie atrakcje imprezy w tyle. Po wylądowaniu na murawie lotniska pobiegłem czym prędzej do samolotu, aby zamienić zdanie z pilotami, którzy sprowadzili tę maszynę aż ze Szwajcarii. Spacerując w pobliżu tej pięknej latającej fortecy poczułem się niepewnie wobec ogromu silników oraz dużej liczby karabinów maszynowych.
Nie zawiódł mistrz Polski w akrobacji samolotowej Robert Kowalik, który wykonał akrobacje na samolocie Extra-300L. Jego śmiałe podniebne ewolucje niemal wstrzymywały bicie serca obserwatorów. Potem było jeszcze ciekawiej. Kowalik w swojej maszynie ścigał się z samochodem Porsche Cayenne S Transsyberia. Oczywiście wyścig wygrał samolot Extra-300L, który przy pionowym locie może osiągnąć prędkość nawet do 400 km/h.
Gdy opuszczałem imprezę, pożegnał mnie warkot silnika polskiego samolotu PZL M-18 Dromader, jednej z najlepszych maszyn służących do gaszenia pożarów lasów lub spryskiwania chemikaliami upraw rolnych. Ostatnia przygoda spotkała mnie w drodze powrotnej autobusem komunikacji miejskiej. Autobus jechał z zawrotną prędkością, tak jakby prowadził go kierowca rajdowy, po warszawskich ulicach oraz... krawężnikach. Może facet za kółkiem za bardzo napatrzył się na samoloty?

P.S. Dziękuję Pani Agnieszce Korotyńskiej za wszelkie starania w ułatwieniu pracy dziennikarza.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone