Niemal
każdy, nawet w tak zamierzchłych czasach jak III RP, chciał
zostać reprezentantem narodu w parlamencie. Wielu z nas nadal
o tym marzy, a nadzieje na objęcie tego zacnego stanowiska
rosną - kiedy przyjrzymy się dokładniej życiorysom miłościwie
nam panującym.
Postawmy się w roli przeciętnego Kowalskiego, który pała
nieposkromioną i niezaspokojoną żądzą władzy. Wspólnie z Kowalskim
spróbujmy dostać się do parlamentu w roli posła. Ale jak to
zrobić?
Sama myśl o rządzeniu przyszła na myśl Kowalskiemu w pewien
słoneczny poniedziałek, kiedy nasz bohater siedział wygodnie
- w mniej wygodnym, dwudziestoparoletnim fotelu, który kupił
za "amerykanske" dolary w Peweksie. Fotel błagał
o eutanazję już od dobrych kilku lat, lecz okrutne warunki
kapitalizmu nie pozwoliły Kowalskiemu na znalezienie dobrze
płatnej pracy, a co za tym idzie uniemożliwiły wymianę fotela
na nowy. Przed zapadłym siedziskiem stał telewizor, też nie
pierwszej młodości, w który Kowalski wpatrywał się mocno już
podchmielony.
Przypadek sprawił, że program, który przyszło oglądać Kowalskiemu,
to obrady sejmowe. Wcześniej nasz bohater nigdy nie interesował
się polityką, lecz zmieniło się to tak szybko, jak zmienił
się jego wyraz twarzy, gdy na ekranie telewizora ujrzał swojego
kolegę z zawodówki. Ów kolega zasiadał teraz w ławie sejmowej
i zajęty był pisaniem, arcyważnego zapewne, sms-a. Ubrany
w elegancki garnitur, na szyi gustowny biało-czerwony krawat,
twarz nieco zmieniona, bo bardziej zadbana niż kiedyś, opalona,
ogolona - taka mądra. Na początku mowę Kowalskiemu odjęło,
lecz po chwili wyartykułował na całe gardło kilkanaście epitetów
na temat swojego dawnego kolegi. W głowie bohatera, wypełnionej
po brzegi procentami, pojawiła się jednak złota, jak kolor
jego ulubionego trunku, myśl. Skoro ten... (tu znowu Kowalski
zrobił sobię przerwę na kilkanaście wyszukanych słów, po czym
kontynuował) może zostać posłem, to dlaczego ja nie mogę?
I tak zrodziła się myśl, a jak się później okaże, życiowy
cel Kowalskiego - zostać posłem.
Kowalski nie chciał startować z ramienia partii, bo partie
zawsze kojarzyły mu się z komunistami, ale bardzo spodobał
mu się krawat, który zobaczył w telewizji, na szyi swojego
kolegi, więc postanowił wstąpić do Samoobrony. Miał sporo
oszczędności, które zebrał oszukując trochę na zeznaniach
podatkowych i robiąc inne przekręty. Odważył się na akt tzw.
"darowizny" na rzecz partii i natychmiast został
wpisany na pierwsze miejsce na liście wyborczej w swoim okręgu.
W kampanii wyborczej starał się zjednać sobie rozmaite środowiska
- od chłopów, którym zafundował mocno zakrapianą alkoholem
imprezę w jednej z remiz, do której udało mu się pozyskać
nowy wóz strażacki; poprzez sfrustrowanych mieszkańców miast,
którzy zniechęceni stanem polityki w ich kraju kolejny raz
dali się nabrać na przedwyborcze obietnice wygłaszane przez
Kowalskiego; reprezentantów jednej z młodzieżówek innej partii
politycznej, z którymi wziął udział w koncercie, na którym
sala była udekorowana swastykami; aż po swoją liczną rodzinę
oraz przyjaciół, którym zagwarantował różnorakie stanowiska
w partii, już po wyborach. Jak powiedział ktoś mądry: "przezorny
zawsze ubezpieczony", dlatego nasz bohater postanowił
pójść w ślady jednej ze sławnych już posłanek Samoobrony -
Renaty B. i sfałszował raptem kilkaset podpisów na liście
wyborczej. Później pozostało mu już tylko czekać.
Kilka tygodni później w rodzinie Kowalskiego zapanowała euforia.
Wbrew wynikom sondażowym nasz bohater dostał się do parlamentu
- został posłem. Spełniło się jego marzenie i zaczął realizować
swój życiowy plan, który powstał przy odrobinie przypadku
oraz alkoholu, przed telewizorem. Tuż po wyborach gazety rozpisywały
się o hucznych imprezach w pokoju hotelu sejmowego, w którym
mieszkał poseł Kowalski. Świadkowie twierdzą, że oprócz libacji
alkoholowej, na cześć nowego reprezentanta narodu odśpiewano
rownież takie pieśni jak: "Oto jest dzień, który dał
nam Pan", czy "Kowalski naszym przyjacielem jest".
Teraz przed posłem Kowalskim stoi nowe zadanie: udowodnić
w Sejmie, że został słusznie wybrany i zapewnić sobie, swojej
rodzinie i znajomym jak najwyższe stanowiska w tworzonym rządzie.
O tym, jak poseł Kowalski radzi sobie w walce o jeszcze lepszy
byt, napiszę niebawem.
Autor publikuje również na stronie internetowej
http://karolkornet.blog.onet.pl.
|