Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W KRAINIE JEZIOR

Anna W.




"Upewnij się, czy nie zapomniałeś o parasolu. To jeden z najbardziej deszczowych regionów Wielkiej Brytanii." Nie było jednak czasu na branie sobie do serca meteorologii regionu. To cecha wszystkich spontanicznych wypadów.

Przezorność turysty stosującego się do przewodnikowych porad siłą rzeczy wzięła w łeb i w plecaku nie miałam niczego, co mogłoby mnie uchronić choć przed kroplą deszczu. Wystarczyło jedno słowo znajomych, Tomka i Kasi, a już siedziałam w samochodzie licząc na to, iż przewodnikowe przestrogi były pisane na wyrost. Kierunek - południe. Miejsce docelowe - królestwo parasola i kaloszy, innymi słowy Kraina Jezior... bądź deszczu, jak podawał bedeker.
Nasz cel leży w północno-zachodniej Anglii, zajmując zaledwie 55 km kw. hrabstwa Cumbria. Istny raj dla miłośników Przyrody (pisanej właśnie przez duże "P"). Można tutaj znaleźć dosłownie wszystko. Jeziora i stawy, tajemnicze szuwary i samotne wyspy, rwące potoki i leniwe strumyki, wrzosowiska, soczyście zielone łąki, dębowe lasy skrywające kobierce dzwonków, ceglaste doliny i góry - pozostałość zlodowacenia sprzed 15 tysięcy lat. Nic więc dziwnego, że Kraina Jezior (Lake District) to miejsce objęte ochroną w postaci Parku Narodowego.
Urozmaicenie krajobrazu co rusz zatyka dech w piersiach. Nasz podziw miał swój początek u brzegów, drugiego co do wielkości, jeziora Ullswater. Jak większość jezior tego obszaru zaliczane jest ono do tzw. glacjalnych czyli polodowcowych. Charakterystyczny kształt wydłużonej litery "Z" nadaje mu cech wijącej się niemalże w nieskończoność wstążki. Co do samej jego nazwy, istnieje kilka wersji jej etymologii. Dwie spośród najbardziej prawdopodobnych, ktorym daje się wiarę na podstawie dokumentów przeszłości, to nazwisko Ulfa - nordyckiego wodza, który panował na tych terenach; bądź Ulphusa - saksońskiego lorda Greystock'u. Tymczasem istnieje także trzecia wersja, nie mniej wiarygodna, a moja ulubiona. Według legend i podań mitologii nordyckiej jezioro nosi nazwę po pewnym obdarzonym niesłychaną urodą bóstwie. Ull (Ullr), bo to o nim mowa, jako opiekun narciarstwa, myślistwa i łucznictwa był szczególnie czczony na Islandii, gdzie w XIII w. powstały manuskrypty "Eddy Poezji i Prozy", czyli jeden z najstarszych zapisów historii wszechświata skandynawskiego, w tym świadectwo wierzeń w Ulla. Być może nie bez związku właśnie z tą wersją etymologii nazwy Ullswater, Wordsworth napisał o nim, że "jest ono szczęśliwą kombinacją piękna i dostojeństwa, na które zasługuje każde z jezior".
Nie mniejszym cieszy się największe co do wielkości - Windermere. Długie na 17 km, o powierzchni 14,7 km kw., i głębokości 65 m (dla porównania - Śniardwy mają długość 22 km, a głębokość 24 m) jest miejscem licznych rejsów czy żeglug, a w latach 30-tych ubiegłego stulecia okazało się być także idealnym do bicia rekordów szybkości (z czasem 158,94 km/h dokonał tego sir Henry Segrave). Warto też wiedzieć, że "mere" oznacza "jezioro", natomiast Winder to nazwisko współzałożyciela spółki kolejowej Winder & Kendal, dzięki której od 1847 roku miejsce to przeżywa nieustanne oblężenie turystów. Swoją popularność Windermere zawdzięcza także autorce "Piotrusia Królika", właścicielce farmy Top Hill, Beatrix Potter, bądź jak wolą miłośnicy wielkiego ekranu, ostatniemu filmowi Chrisa Noonana udziałem Renée Zellweger.
A propos poezji. Trudno sobie wyobrazić wizytę w Lake District bez spaceru brzegami Grasmere, które szczególnie umiłował sobie wspomniany już William Wordsworth. Urodzony 28 lat przed Mickiewiczem, a 18 lat przed Szkotem Georgem Byronem, ten prekursor romantyzmu, mimo studiów w Cambridge i pobytu we Francji powrócił do ukochanej Krainy Jezior, domu lat dziecięcych - by na stałe osiąść w Cockermouth. Domu stanowiącym dziś muzeum, do którego lepiej nie wybierać się z pustym żołądkiem. Kuchnia z buchającym na palenisku ogniem oraz świeżo upichconymi smakołykami drażni bowiem niejedno podniebienie rozchodzącymi się po całym domostwie zapachami. Domu, w którym personel muzeum przebrany w stroje służby z epoki poety oferuje niejedną opowieść o jego życiu czy twórczości.
Z parasolem czy bez - jedno jest pewne: przy pierwszej nadarzającej się okazji powrócę do angielskiej Krainy Jezior. Poezja jej krajobrazu urzekła mnie na całe lata.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone