Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KRYZYS KOŚCIOŁA

Karol Mrówka



 


Sprawa arcybiskupa Wielgusa to bez wątpienia jeden z największych kryzysów polskiego Kościoła ostatnich lat. Po raz kolejny pokutuje bardzo częsta postawa przeczekania - lepiej pozamiatać pod dywan, niż wyjaśnić coś od początku do końca. Teraz to się mści.

To ta sama mentalność, która katowanej przez alkoholika kobiecie każe mówić wszystkim, że ma wspaniałego męża. Tylko, że to nie jest prawda - i prędzej czy później wszyscy się o tym dowiedzą. Hierarchowie kościelni pokazywali już, że z bolącymi problemami nie potrafią sobie poradzić. Co by nie powiedzieć sprawa arcybiskupa Paetza jest tu modelowa. Ale przecież problem lustracji również przekracza horyzonty naszych następców apostołów. Jedni mówią, że od tego rodzaju spraw są organy państwa, a księża są takimi samymi ludźmi jak adwokaci, dentyści czy dziennikarze. Drudzy kierują się maksymą "pożyjemy, zobaczymy". Lepiej poczekać, latami sprawdzać i... No właśnie. Co? Poczekać aż wszyscy zainteresowani poumierają? Zapomną? Widać jak na dłoni, że te problemy trzeba rozwiązywać TERAZ. Nie wiem, czy rozwiązywanie problemów oznacza ich wywlekanie - jak mówią niektórzy. Przekonująco brzmią argumenty, że wątpliwości nie przekreślają człowieka. Ale w niektórych sytuacjach jednak przekreślają. Być może trzeba czasem kogoś odsunąć, upomnieć. Taki jest niestety koszt naszej historii. Nawet, jeśli ktoś w swoim sumieniu uparcie uważa, że jest niewinny.
Smutne, że trzeba było angażować w to wszystko papieża. Ale najsmutniejsze, że autorytetem najwyższego zwierzchnika Kościoła wspierali się również nasi hierarchowie. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź stwierdził publicznie, że papież znał przeszłość arcybiskupa Wielgusa. Z kolei arcybiskup Gocłowski obwieścił, że gdyby tak było, to abp Wielgus nigdy nie zostałby desygnowany na stanowisko metropolity warszawskiego. Nie jest ważne, który z hierarchów ma rację. Ważniejsze jest to, że mówią co innego.
Polski Kościół jest podzielony. Wbrew dotychczasowym sformułowaniom publicystów nie chodzi o istnienie Kościoła "toruńskiego" i "krakowskiego". Problemem jest to, że w swoich ocenach różnią się sami hierarchowie. Zwlekanie z działaniem jest oznaką ich ogromnej słabości. Angażowanie do sporów autorytetu papieża jest już skandalem. Co by się stało, gdyby ingres się odbył? Ludzie zaczęliby wątpić w słuszność decyzji Benedykta XVI. To polscy hierarchowie swoją opieszałością, bezradnością, oderwaniem od rzeczywistości narazili Watykan na utratę autorytetu. Zabrnęło to tak daleko, że już teraz dla części wiernych obecny papież jest "zły". Bardzo wyraźnie było to widać w niedzielę 7 stycznia w warszawskiej archikatedrze. Decyzję arcybiskupa Wielgusa o rezygnacji część wiernych przyjęła okrzykami "zostań z nami". Oznacza to, że uważają siebie, albo przynajmniej ojca Rydzyka, za mądrzejszych od papieża. Tylko czekać, aż w niektórych mediach zacznie się przeciwstawianie "naszego papieża" "papieżowi Niemcowi".
Jakie mogą być konsekwencje kryzysu, którego jesteśmy świadkami? Może wreszcie Watykan pokaże swoją stanowczość. Tu nie czas na operowanie skalpelem. Tu trzeba siekiery. Może wreszcie coś stanie się z nieszczęsnymi mediami, nazywającymi siebie wbrew woli niektórych członków episkopatu "katolickimi". Może wreszcie znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił być wyrocznią w naszych problemach. Kardynał Dziwisz tych nadziei nie spełnił. Polscy wierni potrzebują klarownych odpowiedzi. Zamiast tego bez ustanku dostają sygnały, które relatywizują zło. Niestety, są to sygnały z samego szczytu kościelnej hierarchii.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone