Rozpoczął się Nowy Rok, trwa - naturalny
dla każdego - okres dokonywania podsumowań. Bartosz-po-prostu
proponuje swoje zestawienie ulubionych płyt roku 2006 (aczkolwiek
niektóre z nich zostały wydane w roku 2005).
13. PJ Harvey - The Peel Sessions (1991-2004)
Kompilacja utworów nagrywanych przez Polly Jean dla BBC na
przestrzeni ostatnich kilkunastu lat oraz na przestrzeni całej
swojej dotychczasowej kariery. Brakuje nagrań premierowych
oraz piosenek z "To Bring You My Love". Trochę to
smutne, choć z drugiej strony radiowe wykonania nigdy nie
publikowanych na regularnych albumach utworów, takich jak
"Naked Cousin" czy "Losing Ground", pozostawiają
w pamięci niezacieralny ślad. Zdecydowanie dobry wstęp do
planowanego na ten rok materiału premierowego. Dla początkujących
oraz dla kolekcjonerów.
12. The Breakestra - Hit The Floor
Namiętność w rytmach funky ,
fleszbeki z koncertu w Dublinie, odrestaurowana i naoliwiona
"Sex Machine". Dla wymagających, wybrednych i nietuzinkowych
nostalgików.
11. Bitter:Sweet - The Mating Game
Wyluzowanie i zrelaksowanie, czyli chillout w klasycznym wydaniu.
Dla snobistycznych dwudziestoparolatków, dla których obecność
na ścieżce dźwiękowej do "Diabeł ubiera się u Prady"
jest wyróżnieniem i powodem do dumy. Ciepłe, puchowe brzmienie.
Leciutkie płatki śniegu, gorący jabłecznik i drum'n'bass.
10. Kelis - Was Here
Zlepiona z popiołów królowa ideologicznego eklektyzmu. Do
swojego powrotnego albumu zaprzęgła chyba wszystkich topowych
producentów R'n'B i Pop, nie zostawiając dla swoich konkurentek
nic wartościowego. Odrodzona i ostrzyżona proponuje słuchaczom
podróż przez style i gatunki, od soulu po calypso, od kiczowatego
rocka po natchnione gospel, przebierając w wizerunkach jak
w fatałaszkach konsekwentnie zmierza w kierunku jak najbardziej
zasłużonego tytułu cybernetycznej Tiny Turner XXI wieku .
Dla nudzących się szybko - tą płytą tak szybko się nie znudzicie.
9. The Brand New Heavies - Get Used To It
Dla lubiących happy endy i powroty. Po latach rozstania, po
kilku płytach nagranych osobno, N'Dea Davenport zeszła się
z zespołem i wspólnie nagrali, ośmielam się twierdzić, bodaj
najlepszą płytę w historii Brand New Heavies. Stylistycznie
materiał nie odbiega nawet na milimetr od najpopularniejszych
obecnie oldskulowych rytmów, nie grzeszy oryginalnością, ale
za to jak kołysze. Kołysze bardzo.
8. Amy Winehouse - Back To Black
Dama w czerni, niegdyś w chórkach u Annie Lennox, czyli na
kolana chamy i czapki z głów. Słowa jak miecze, głos jak pioruny,
trzęsienie ziemi i tsunami razem wzięte. W ten sposób, proszę
Państwa, rodzą się gwiazdy .
Dla zdecydowanych i spragnionych mocnych wrażeń.
7. Wax Tailor - Tales of the Forgotten Melodies
Ciekawy projekt, który odkryłem z rażącym opóźnieniem. Bezduszny
trip-hop, któremu za teksty służą dialogi wycięte ze starych
filmów. Dziesiątki, setki pojedynczych linijek, porozcinanych
na pojedyncze słowa i pozlepianych w niepokojące obrazy. Dla
lubiących eksperymenty i horrory z lat czterdziestych.
6. Corinne Bailey Rae - Corinne Bailey Rae
Tradycjonalistka. Z pozoru bezpłciowa jak płyty Sade i tak
samo jak ona rozbrajająca naiwnym romantyzmem. Dla mnie w
jej szaleństwie jest jednak metoda, dlatego na razie dalsze
komentarze pozwolę sobie dyplomatycznie przemilczeć. Niewykluczone,
że już całkiem niedługo wyjdzie na moje i będę mógł bez skrupułów
wyskoczyć z bezczelnym "a nie mówiłem?". Doskonałe
"Like A Star" ,
niezwykłe "Seasons Change", jednym słowem bardzo
zgrabny pop-soul z nieograniczonym potencjałem. Neutralny
prezent dla starszych członków rodziny, nastolatek zakochanych
w Ani z Zielonego Wzgórza oraz przeciwników aborcji.
5. Slowtrain - Santimanitay
Lady Z ze swoim namiętnym żeńskim barytonem i wizerunkiem
odrestaurowanej Grace Jones to spełniona nadzieja europejskiego
klubowego jazzu. Druga płyta nagrana z duńskim DJ-em Mortenem
Varano, tym razem pod lekko mylącą, zmienioną nazwą Slowtrainsoul,
oscyluje wokół soulu w odmianach bardziej rytmicznych niż
na znakomitym debiucie sprzed kilku lat. To jedno z tych wydawnictw,
o których szybko się nie zapomina. Dla ambitnych, dla niewyżytych
oraz niezakompleksionych.
4. Basement Jaxx - Crazy Itch Radio
Szalone i dzikie ujście emocji wszelakich. Bez ściemy i bez
ideologii. Żyj szybko i umieraj młodo, pij żeby zapomnieć,
śpiewaj i tańcz, kochaj na zabój. Wszystkie te oklepane łatki
wpadają jednym uchem wielkiej basement-jaxx'owej machiny i
przemielone na didżejskich mikserach wypadają z drugiej strony
całkowicie wyzute z oryginalnych znaczeń. Cudowna, pozornie
beztroska afirmacja życia w rytmach bałkańskiego disco. Tylko
i wyłącznie dla potrafiących przymrużyć jedno oko i jednocześnie
zapłakać drugim .
3. Nicole Willis & The Soul Investigators - Keep Reachin'
Up
Rozerotyzowany i dźwięczny wokal, głęboka aksamitna barwa
i zmysłowe melodie przyprawiające o dreszcze - to wizytówka
dziewczyny Jimi'ego Tenora. Zaskakująca płyta rodem z [sic!]
Finlandii, która niebezpiecznie zaostrza apetyt na kontynuację.
Trzymam kciuki, tym bardziej, że utwór otwierający album to,
zdaje się, najlepsza piosenka, jaką usłyszałem w minionym
roku .
Dla zwolenników zaciśniętych kciuków.
2. Peaches - Impeach My Bush
Dla chorych psychicznie, zaburzonych emocjonalnie, zboczonych
oraz dla zwolenników/przeciwników obecnego prezydenta USA.
Więcej w
138 numerze Sprawy.
1. Muzykoterapia - Muzykoterapia
Płyta, która samym swoim istnieniem przyćmiewa wszystkie inne
ubiegłoroczne dokonania polskich artystów. Zestaw obowiązkowy.
Dla patriotów. Recenzja w
134 numerze Sprawy.
Autor publikuje również na stronie internetowej
http://bartosz-po-prostu.blog.pl
|