Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



WOJNA IDEOLOGICZNA

Plastuch




Święte oburzenie, larum, zgrzytanie zębów. Wszystko to pojawia się w prasie po niebywałym sukcesie jaki odnosi turecki film "Dolina wilków". Muszę przyznać od razu, że tego filmu nie widziałem. Bardzo bym chciał, ale ciągle go nie ma w dystrybucji.

Wszystko co o nim wiem to informacje z prasy. Jestem nimi coraz bardziej zdumiony. I wcale nie chodzi mi o film, ale o histerię jaką wywołuje.
Czegóż to można się dowiedzieć o "Dolinie wilków". To film sensacyjny z gatunku "zabili go i uciekł", w którym główną postacią jest turecki oficer. Akcja rozgrywa się we współczesnym Iraku. Dzieło łączy fakty z fikcją. Punktem wyjścia jest zatrzymanie przez wojska amerykańskie tureckich żołnierzy. Ten incydent rzeczywiście miał miejsce. Jeden z oficerów postanowił się zemścić za zniewagę. Wyjechał do Iraku. Tam w osławionym więzieniu Abu Ghraib zobaczył katowanych więźniów. Niektórym z nich izraelski lekarz wycina narządy, które później wysyłane są do przeszczepów dla bogatych pacjentów z Izraela, Londynu, czy Nowego Jorku. Ów konował karci amerykańskich żołnierzy za to, że więźniowie przywożeni są w zbyt słabym stanie. Ich narządy nie będą się przez to nadawały do przeszczepu.
Jak są przedstawione amerykańskie wojska? Oto na przykład ukryci gdzieś na prowincji żołnierze obserwują irackie wesele. W którymś momencie goście weselni, tak jak to mają w zwyczaju, wyciągają kałasznikowy i strzelają na wiwat. "Teraz to już terroryści" - mówią amerykańscy żołnierze i zaczynają jatkę. W bezładnej strzelaninie zabijają wszystkich jak leci, łącznie z dziećmi. W finale rozwalają pana młodego. Film kończy się ponoć sceną, w której turecki bohater wbija Amerykaninowi nóż w serce. Ostrze sugestywnie zgrzyta, a zbir schodzi z tego świata. W tym momencie publiczność w kinach podobno wstaje i bije brawo.
"Dolina wilków" bije rekordy popularności. Tylko w czasie jednego weekendu obejrzało ją w Niemczech 400 tysięcy osób. Oczywiście to przede wszystkim przedstawiciele mniejszości tureckiej. Film będzie pokazywany także w innych krajach. We Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji. Niektórzy politycy już teraz domagają się zakazu emisji. Czynią tak zwłaszcza przedstawiciele chrześcijańskich demokratów w Niemczech. Na pewno są chrześcijańscy, ale takie zakazy z demokracją mają niewiele wspólnego.
Kto mieczem wojuje od miecza ginie. Pamiętacie takie filmy jak "Prawdziwe kłamstwa", albo "Komando foki"? Tak się składa, że szwarccharakterami są tam panowie o śniadym kolorze skóry. Są to obrzydliwe kreatury. Te chwasty są wyrywane przez amerykańskich herosów w mniej lub bardziej efektowny sposób. Czy ktoś wtedy protestował przeciwko takiemu obrazowi Arabów? Gdzie się wtedy podziewali ci, którzy teraz są oburzeni na twórców tureckiego filmu?
Tradycja kpienia sobie z amerykańskiej armii ma swoje korzenie w Hollywood. Przecież dajmy na to w takiej "Twierdzy" za zbrodniczymi planami ataków terrorystycznych stoją wyżsi oficerowie armii amerykańskiej. Czy ktoś wtedy protestował? Być może oburzenie bierze się teraz stąd, że "Dolina wilków" łączy fakty z absurdalną (naszym zdaniem) manipulacją. Ale spójrzmy na sprawę chłodno. Czy Amerykanie nie dokonali kilku omyłkowych bombardowań irackich wesel? Czy znacie słynne zdjęcie (jego autor dostał nagrodę World Press Photo) zrozpaczonej dziewczynki obok poplamionych krwią buciorów amerykańskiego żołdaka, który właśnie zabił jej rodziców? Czy widzieliście film z walk bodaj w Faludży, na którym amerykański żołnierz strzela do rannego i bezbronnego Irakijczyka? A może natknęliście się w internecie na zdjęcia ofiar amerykańskich bomb fosforowych, działających jak napalm? O Abu Ghraib nawet nie wspominam. Odpychamy od siebie te fakty. Wierzymy, że są smutnymi incydentami, "wypadkami przy pracy". Perspektywa arabska jest jednak zupełnie inna. Dlatego należy się jedynie dziwić, że taki film jak "Dolina wilków" powstał dopiero teraz.
Winę za, być może, upraszczające rzeczywistość schematy ponosimy wszyscy, łącznie z niżej podpisanym. Bo ja lubię tandetne kino klasy "b". Film zresztą karmi się prostymi fabułami, nie znosi komplikacji. Stąd powtarzane w dziesiątkach tytułów uproszczenia, które dla mieszkańców Kairu, czy Istambułu są skrajnie obraźliwe. W pewnym sensie sami sobie tak wychowaliśmy twórców "Doliny wilków". Mieli bardzo bogate wzorce. Nie mamy najmniejszego prawa obrażać się na to jak nas (białych Europejczyków, Amerykanów, Żydów) przedstawiają.
Najbardziej jestem ciekaw dyskusji, jaką ten film wywoła w Stanach Zjednoczonych. Dla przeciętnego bywalca McDonalda fakt, że ktoś może go aż tak bardzo nie lubić może być traumą. Bardzo mnie to rozwesela. Dziwi mnie natomiast fakt, że w "jawnie antyamerykańskim i antyizraelskim filmie" występuje dwójka nawet dość popularnych aktorów. Taki na przykład Billy Zane jest znany z mega-hitów typu "Titanic". Mają faceci przechlapane.
To początek wojny ideologicznej. Paradoks polega na tym, że jej toczenie nie ma sensu. Im dłużej będzie trwała, tym trudniej będzie ją skończyć. Podziały będą nie do zasypania.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone