Spalone
słońcem dno kanionu nie sprawia wrażenia gościnnej okolicy.
Zakurzona droga prowadzi przez dawne terytoria Indian Navajo.
Żeby dostać się do Chaco Canyon trzeba najpierw przejechać
przez płytki kanion Gallo Wash. Na granicy parku narodowego
asfaltowa nawierzchnia zamienia się w bruk.
Mija się parking, kilka niewielkich ruin i wjeżdża w głęboką
dolinę, szeroką na milę. To właśnie Chaco Canyon. To tu znajdują
się największe, najlepiej zachowane i zaawansowane architektonicznie
pozostałości osiedli prekolumbijskich na pograniczu amerykańsko-meksykańskim.
O dawnych mieszkańcach tych stron, Indianach Anasazi, niewiele
wiadomo. Przywędrowali tu w pierwszych wiekach naszej ery
z południa, z terenów dzisiejszego Meksyku. Byli ludem rolniczym
- a więc nie ekspansywnym. W stosunku do ludów europejskich
byli opóźnieni o parę tysięcy lat, zarówno pod względem technologicznym
(nie znali łuku, koła garnarskiego, nie rozwinęli produkcji
metalu), jak i kulturowym (nie mieli na przykład pisma). Potrafili
jednak budować drogi oraz zwarte, kamienne osiedla o skomplikowanej
konstrukcji.
Indianie Anasazi żyli przede wszystkim na styku dzisiejszych
stanów Arizona, Nowy Meksyk, Utah i Kolorado. Nie grzebali
zmarłych; archeologom i etnografom trudno odtworzyć ich zwyczaje.
Kiedy na ich tereny zaczęły napływać agresywne ludy z północy,
Anasazi nie potrafili się im przeciwstawić. Nie wystarczyły
obronne konstrukcje. Do tego zaczął zmieniać się klimat -
częste susze doprowadziły do stepowienia ziemi. Lud Anasazi
odszedł na południe, pozostawiając tylko nieliczne grupy potomków.
Chaco Canyon otoczony jest ogromnymi połaciami pustkowia.
Ta część stanu Nowy Meksyk jest przeważnie płaska i pustynna.
Przecina ją kilka słabo uczęszczanych dróg. Monotonny krajobraz
urozmaicają nieliczne skaliste wzniesienia. Brak wody, długie
zimy i gorące lata sprawiają, że nie jest to najlepsze miejsce
na budowanie cywilizacji. A jednak wzniesione tu osiedla Indian
Anasazi były zamieszkane przez trzysta lat. Stanowiły swego
rodzaju centrum, od którego rozchodziły się drogi prowadzące
do pozostałych kolonii odległych nawet o 100 km.
Od 1907 roku tereny te obejmuje park narodowy Chaco Culture
National Historical Park. W kanionie znajdują się najciekawsze
ruiny. Dziesięć największych stanowisk łączy droga, która
pętlą obiega wnętrze doliny, wijąc się u stóp skalistych piaskowcowych
zboczy. Trzeba całego dnia, by zobaczyć wszystkie tutejsze
osiedla oraz te na okolicznych wzniesieniach.
Ruiny indiańskich wiosek są tajemnicze i intrygujące. Tym
bardziej, że przeznaczenie niektórych budowli do dziś nie
zostało rozszyfrowane. Przykładem choćby Pueblo Bonito - czteropiętrowa
konstrukcja w kształcie litery D. Nie ma otworów wejściowych,
nie wiadomo czemu służyła. Początkowo przypuszczano, że była
to budowla o obronnym charakterze. Obecnie sądzi się raczej,
że mógł to być jakiś magazyn. Archeologowie nie są też do
końca pewni roli tzw. kiv - okrągłych budowli z tajemniczymi
otworami w ścianach. Prawdopodobnie służyły jako spichlerze,
ale równie dobrze mogły być miejscem zgromadzeń albo rytualnych
obrzędów religijnych.
Trwałość zabudowań budzi zdziwienie i szacunek. Oto lud, w
porównaniu do ówczesnych Europejczyków zacofany i prymitywny,
wzniósł budynki, których ściany w wielu miejscach przetrwały
w niemal nienaruszonym stanie. W przeciwieństwie np. do Inków,
Indianie Anasazi używali zaprawy murarskiej. Musiała być bardzo
skuteczna - świadczą o tym stojące do dziś mury.
Kiedy ogląda się ruiny indiańskich osiedli refleksja o przemijaniu
przychodzi sama. Chaco Canyon to jedno z tych miejsc, które
- jak Machu Picchu - na zawsze pozostaną swego rodzaju pomnikiem
dawnej cywilizacji. Cywilizacji, która musiała zniknąć, ale
pozostawiła po sobie ślad. Oraz tajemnice, których pewnie
już nie odkryjemy.
|